Gdzie Polska będzie mieć swoje magazyny gazu?
Działania polskich władz dotyczące podziemnych magazynów gazu ziemnego (PMG) przypominają jeden z dowcipów z cyklu "pytania do Radia Erewań", z czasów dyktatury proletariatu: - "Jak to możliwe, ze USA i Kanada przysyłają nam zboże? - "To wszystko przez ich katastrofalna nadprodukcje". Z magazynami jest podobnie.
W 1990 r. polskie podziemne magazyny gazu mogły pomieścić 620 mln m3 gazu i istniały w następujących lokalizacjach: w Strachocinie (d. woj. krośnieńskie), Husowie (d. przemyskie), Swarzowie (d. tarnowskie) i Brzeźnicy (d. rzeszowskie). W tym czasie Polska konsumowała niecałe 10 mld m3 a importowała (z ZSRR) 7 mld m3 gazu ziemnego rocznie. Oznacza to, że magazyny pokrywały 32 dni średnio-dziennego importu. Według koncepcji ministerstwa przemysłu z początku lat 90-tych - PGNiG w roku 2000 miało posiadać pojemności magazynowych na gaz ziemny 2 mld m3, w 2010 - 5 mld m3. Na początku 1995 r. PGNiG ogłosił, że chce uruchomić nowy podziemny magazyn gazu w kopalni w Wierzchowicach na Dolnym Śląsku. Zbiornik miał mieć pojemność czynną do 4 mld m3 gazu, czyli prawie tyle, ile wynosiło ówczesne roczne krajowe wydobycie tego paliwa. Pod koniec września 1996 r. PGNiG pożyczył 180 mln ECU (poprzednik euro) od Europejskiego Banku Inwestycyjnynego na budowę zbiorników gazu ziemnego w Wierzchowicach. Kredyt został zaciągnięto na 17 lat z pięcioletnią karencją. W 1996 roku zbiornik miał już okazję wspomagać krajowy system gazowniczy. Do 2002 r. pojemność zbiornika miała wynieść ok. 2 mld m3, docelowo miało to jednak być 4,3 mld m3.
W prospekcie emisyjnym PGNiG znajduje się zapis mówiący o przeznaczeniu 1 wpływów, czyli 700 mln zł ze środków, jakie będą pochodziły z emisji, na rozbudowę podziemnych magazynów gazu. PGNiG jednakże nie wykazywał pośpiechu w opracowywaniu dokumentacji, uzyskiwaniu pozwoleń na budowę i rozpisywaniu przetargów na budowę lub rozbudowę podziemnych magazynów gazu ziemnego, między innymi dlatego, że od strony finansowej było to dla niego nieopłacalne. Na początku 2006 r. nastąpił rosyjsko-ukraiński kryzys gazowy. Na skutek ograniczenia dostaw gazu, niskich temperatur, dobrej koniunktury gospodarczej oraz niewystarczających pojemności magazynowych, rząd musiał wprowadzić 10 stopień zasilania w gaz ziemny największych jego odbiorców. Sytuację w systemie przesyłowym Polski uratował wtedy podziemny magazyn w Mogilnie, który nie jest największym magazynem w kraju, ale jest najwydajniejszy - zapewnia 60 proc. możliwości odbierania gazu przez system gazowy. Po raz drugi w krótkim okresie okazało się, że polskie PMG, jeżeli chodzi o pojemności i zdolności oddawania gazu do systemu przesyłowego, pozostawiają wiele do życzenia. W tym czasie pojemności polskich PMG wynosiły 1,6 mld m3 przy imporcie 9,5 mld m3 i konsumpcji 13,4 mld m3, co oznaczało, że magazyny pokrywały 61 dni średnio-dziennego importu (porównajmy to z 32 dniami, które były w 1990 r. a zrozumiemy ryzyko gazowe Polski i stopień jej podatności na jakiekolwiek przerwy w dostawach na początku lat 90).
Wielkością docelową zapasów obowiązkowych, jaka powinna zostać osiągnięta w 2012 r., ma być 30 dni średniorocznego importu, które mają być składowane w takich magazynach aby były możliwe do odebrania w ciągu 40 dni. W ustawie z 16 lutego 2007 r. określono minimalną stopę zwrotu z kapitału zainwestowanego w budowę podziemnych magazynów gazu na poziomie 6 proc. (dokładny sposób wyliczania stopy zwrotu, został zaprezentowany w rozporządzeniu ministra gospodarki ze stycznia 2008 r.). Oprócz zapasów obowiązkowych należy policzyć pojemności potrzebne na przechowywanie normalnych sezonowych zapasów operacyjnych, które będą napełniane w lecie, a opróżniane w zimie (tak jak ma to miejsce obecnie). Mając na względzie, że prognozowany przez PGNiG popyt na rok 2015 wynosi 17 - 18 mld m3 gazu, wielkość magazynów jakie zaspokajałyby zapotrzebowanie na magazynowanie zapasów obowiązkowych i operacyjnych, powinna wynosić minimum 3,4 mld m3 gazu. Po przyjęciu przez struktury unijne pakietu klimatyczno-energetycznego (3x20) oczywistym staje się, że popyt na gaz w Polsce będzie rósł szybciej niż to wcześniej było projektowane. Główną branżą generującą wzrost popytu będzie szeroko pojęta elektroenergetyka. Zanim rozpocznie się budowa elektrowni gazowych, musi być rozwiązany problem zagwarantowania im dostaw gazu. Bez tego jakakolwiek przerwa w dostawach mogłaby spowodować problemy energetyczne.
PGNiG zgodnie z unijnymi przepisami w połowie 2009 r. wyodrębnił w ramach własnych struktur organizacyjnych Operatora Systemu Magazynowego, który ogłasza open season na pojemności magazynowe. W dniu 26 sierpnia 2009 r. skończył się rozpisany przez PGNiG "open season" (zgłaszanie zapotrzebowań) na pojemności magazynowe, a więc i na zwiększenie importu gazu do Polski, a w lipcu spółka udostępniła 627 mln m3 pojemności w podziemnych magazynach gazu. Oprócz samej PGNiG nikt jednak nie zgłosił zapotrzebowania na pojemności magazynowe. Wobec tego zarezerwowała ona dla siebie wszystkie pojemności do roku 2013 i 2014 w zależności od magazynu.
Brak odpowiednio dużych pojemności magazynowych oraz obowiązek posiadania zapasów gazu ziemnego spowodowały zablokowanie od połowy 2006 r. możliwości wchodzenia na rynek nowych dostawców (oczywiście przy takiej, a nie innej infrastrukturze jaką posiadła i posiada Polska oznaczało to tylko wchodzenie na rynek dostawców związanych kapitałowo lub personalnie z Gazpromem). Rynek zostałby odblokowany, po powstaniu odpowiednich pojemności magazynowych w Polsce, czyli około 2013 r., jednakże wcześniej Komisja Europejska (KE) zaczęła naciskać na Polskę w sprawie liberalizacji rynku gazu ziemnego (wejścia na rynek gazu innych dostawców gazu niż PGNiG), która jest blokowana przez konieczność posiadania zapasów obowiązkowych. Rząd Polski zachował się zgodnie z prawami fizyki, czyli poszedł drogą jaka powoduje najmniejszy opór i w dniu 2 sierpnia 2011 r. przyjął nowelizację ustawy o zapasach, która po pierwsze zezwala na magazynowanie gazu ziemnego poza granicami RP, po drugie zwolnione z niej będą podmioty sprowadzające gaz na własne potrzeby. Oznacza to faktyczny demontaż systemu zapasów obowiązkowych i przenoszenie zapasów gazu z Polski do Niemiec. Dlaczego do Niemiec? Ponieważ tam są największe magazyny gazu w UE i Niemcy aż się palą, aby utrzymywać "polskie" zapasy gazu u siebie.
Gdyby chciano spróbować odblokować rynek, czego domagała się KE, należałoby albo kazać poprzez WZA PGNiG unieważnić przetarg na pojemności z połowy 2009 r. i przyjąć procedury, mówiące o organizacji co roku nowych przetargów (open season) na pojemności magazynowe, albo podjąć działania poprzez Urząd Regulacji Energetyki i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, mające na celu skłonienie Operatora Systemu Magazynowego PGNiG, do zmiany zasad udostępniania pojemności magazynowych w taki sposób, aby podmioty starające się o pojemności magazynowe, mogły mieć możliwość wynajęcia stosownych pojemności. Mając na względzie przyszły, dość szybki rozwój elektroenergetyki gazowej, powstanie w Polsce ciekawa sytuacja.
Według obecnie funkcjonującej ustawy o zapasach, elektrownie i elektrociepłownie (ciepłownie także) mają obowiązek tworzenia zapasów węgla - w zależności od miesiąca jest to od 28 do 40 dni (wielkość zapasów jest "ruchoma"), a przecież rynek węgla jest rynkiem światowym. Możemy kupić węgiel w Czechach, na Ukrainie, w Rosji i na giełdzie w Amsterdamie (ARA), więc jeżeli likwidujemy zapasy obowiązkowe gazu (jak elektrownia importowała będzie gaz na własne potrzeby, to nie będzie musiała tworzyć zapasów) to konieczność tworzenia magazynów węgla dla elektrowni węglowych jest z gruntu dyskryminująca. Jest to jawna dyskryminacja całego sektora węglowego, stanowiącego znaczącą część polskiego sektora elektroenergetycznego. Logika (a prawo powinno się nią kierować) wskazuje na konieczność zawarcia adekwatnych, jak w przypadku gazu ziemnego, zapisów dotyczących węgla kamiennego.
Aleksander Zawisza
Autor jest ekspertem Instytutu Jagiellońskiego ds. bezpieczeństwa energetycznego