Prezydent RP o naszej biedzie

Rozmowa z Aleksandrem Kwaśniewskim Prezydentem RP - W Polsce niebezpiecznie powiększa się grupa osób żyjących w skrajnym ubóstwie. To już ponad 11 procent.

Ostatnie dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że polska gospodarka rozwija się wolniej, dostała zadyszki. Ten wysoki rozwój gospodarczy, z którego cieszyliśmy się, być może ma charakter krótkotrwały. Czy to jest efekt zaniechania głębszych reform, podejmowania trudnych decyzji?

- Polska potrzebuje szybkiego tempa wzrostu gospodarczego i dobrze, że to tempo potrafiliśmy osiągać. Nie łączę bezpośrednio reform, które w Polsce przeprowadzamy, z wynikami gospodarczymi. Gospodarka rozwija się pod wpływem czynników, takich jak kurs waluty, poziom stóp procentowych, koniunktura zewnętrzna i popyt wewnętrzny.

Trzeba oczywiście obserwować, co się będzie działo, ale w ocenie wielu ekonomistów, w tym mojego doradcy, prof. Witolda Orłowskiego, wolniejsze tempo przyrostu produktu krajowego brutto w pierwszym kwartale to efekt statystyczny, bo przecież odnosimy je do bardzo wysokiej dynamiki zeszłego roku. Są szacunki, iż wzrost PKB na koniec roku wyniesie 3,5-4 proc. Generalnie wyniki makroekonomiczne są co najmniej dobre i wyraźnie kontrastują z rezultatami osiąganymi przez kraje zachodniej części naszego kontynentu.

Czy to, co się dzieje wokół konstytucji europejskiej, nie zaważy na rozwoju gospodarczym w bliższej i dalszej perspektywie?

- Jest to pytanie trudne. Jeśli będziemy oceniać na podstawie reakcji rynków finansowych po referendach we Francji i Holandii, to istotnego wpływu na gospodarkę tego, co dzieje się wokół Traktatu Konstytucyjnego UE, nie widać.

Długoterminowe skutki są możliwe, gdyż nieprzyjęcie traktatu oznaczałoby wejście Europy w okres dyskusji i związanej z tym niepewności. Niepokoić mogą w tym kontekście pojawiające się koncepcje Europy dwóch prędkości czy twardego jądra. Dlatego powtarzam, że Unii Europejskiej Traktat Konstytucyjny jest potrzebny.

Czy Polska powinna radykalnie zmienić system podatkowy?

- Wszystkie radykalne zmiany zawsze powodują opory. Nie mówiłbym tu o radykalizmie, ale o pewnych zasadach, które trzeba wdrożyć. Podatki mają bowiem do spełnienia pewne funkcje, dają budżetowi niezbędne dochody. Ale nie mogą zabijać przedsiębiorczości, a przede wszystkim zniechęcać do inwestowania w Polsce. Trzeba więc doskonalić polski system podatkowy, tak by jak najlepiej służył rozwojowi gospodarczemu, a jednocześnie obserwować, co zrobiły inne kraje UE i jakie są rezultaty tych zmian.

Czy podatek liniowy - zachwalany przez niektórych polityków i ekonomistów - może być pożyteczny dla rozwoju polskiej gospodarki? Jakie są - zdaniem pana prezydenta - wady i zalety takiego rozwiązania?

- Podatek liniowy jest jedną z propozycji możliwych reform systemu podatkowego. Wielu ekonomistów wyraża się o nim z uznaniem, bowiem bez wątpienia - z czysto ekonomicznego punktu widzenia - ma on wiele zalet. Przede wszystkim jest prosty i przejrzysty, ogranicza biurokrację i może wpływać na zmniejszenie szarej strefy. W sumie więc może przyczyniać się do przyspieszenia rozwoju gospodarczego.

Z drugiej strony, wprowadzenie podatku liniowego jest poważnym wyzwaniem dla polityki państwa, bowiem generalnie powoduje zwiększenie rozwarstwienia dochodowego w społeczeństwie. Powoduje zazwyczaj zwiększone obciążenie ludzi uboższych i zwiększa nierówności dochodowe, więc nie podoba się specjalnie osobom analizującym politykę społeczną.

Oba te stanowiska muszą być wzięte pod uwagę. Podatek liniowy jest tylko jednym z możliwych rozwiązań - mającym wiele zalet, ale także i wady. Na pewno przy rozpatrywaniu sensowności tego rozwiązania trzeba przeanalizować doświadczenia krajów, które taki podatek wprowadziły. W krajach bałtyckich taki podatek - jednak na bardzo wysokim poziomie, przekraczającym 30 proc. - sprawdza się jako źródło dochodów. Ale jednocześnie skala nierówności dochodowych w tych krajach znacznie wzrosła.

Zgodnie ocenia się bardzo dobrze pierwszy rok obecności Polski w Unii Europejskiej, ale czy udało się wykorzystać wszystkie możliwości?

Zawsze można powiedzieć, że mogło być lepiej. Zważywszy jednak, że obawy przed jednolitym rynkiem były ogromne, i to w wielu środowiskach - bały się przecież także środowiska gospodarcze - rezultaty pierwszego roku są nadspodziewanie dobre. Wierzę, że polscy producenci, przedsiębiorcy, rolnicy nie wykorzystali jeszcze wszystkich możliwości - muszą dalej obserwować rynki, śledzić tendencje, aby nieustannie dostosowywać się do zmian. Nowe wspólnotowe polityki i instrumenty finansowe w postaci funduszy strukturalnych stwarzają możliwości, które - mam nadzieję - nie zostaną zaprzepaszczone.

Od lat mówi się o konieczności reformy polskich finansów publicznych. Jednak próby podejmowane w tym kierunku kończyły się o ile nie całkowitym fiaskiem, to rozwiązaniami częściowymi. Czy dążenie do znalezienia się Polski w strefie euro przyspieszy wprowadzenie istotnych zmian w tej dziedzinie?

Problem reformy finansów publicznych nie polega tak naprawdę na tym, że kolejne rządy nie wiedzą, co mają robić, ale na tym, że to, co jest konieczne z punktu widzenia ekonomii, niełatwo uzyskuje akceptację społeczną. Jest to wybór, zawsze trudna decyzja polityczna. Co roku, kiedy rząd konstruuje budżet, jesteśmy świadkami dyskusji, jakie cele społeczne realizować w pierwszym rzędzie. Ale na to, co jest istotne ze społecznego punktu widzenia, niechętnie spoglądają na przykład przedsiębiorcy, obawiając się obciążeń podatkowych.

Trzeba tu zatem racje wszystkich nałożyć na obiektywne prawa ekonomii, od których nie da się uciec. Wejście do strefy euro wymaga spełnienia tzw. kryteriów konwergencji. Jest to wysokość długu publicznego, deficytu budżetowego, wysokość inflacji. Polskie finanse publiczne są już w tej chwili przedmiotem oceny UE, bo dobra sytuacja budżetowa jest warunkiem wejścia kraju do unii walutowej. Dążenie do znalezienia się w strefie euro powinno wymusić korzystne zmiany na systemie finansów publicznych - pamiętajmy jednak, aby nie zaniechać dialogu społecznego.

Rośnie eksport, poprawiają się wyniki finansowe przedsiębiorstw, a jednocześnie bezrobocie praktycznie nie spada. Okazuje się, że w sferze wydajności pracy polskich pracowników tkwią ciągle duże możliwości. Czas zatem na inwestycje. Gdzie firmy powinny inwestować, żeby złagodzić problem bezrobocia?

Sytuacja na rynku pracy jest - nie tylko w Polsce - jedną z najważniejszych spraw. W dobie automatyzacji, nowych technik i technologii można sobie jednak wyobrazić rozwój inwestycji bez wzrostu zatrudnienia. Trzeba pamiętać, że tradycyjne rozumowanie: "rośnie produkcja, zatrudniam pracowników", w obecnych czasach nie zawsze okazuje się trafne. Poza tym minister czy premier nie mają bezpośredniego wpływu na to, kto, gdzie i kiedy stworzy nowe miejsce pracy. Dlatego tak ważny jest spójny mechanizm gospodarki i wszystkie jego elementy, które zachęcają do rozwoju przedsiębiorczości.

W rozwiązaniach na małą lub średnią skalę największą rolę mają do odegrania lokalne i regionalne władze. To tam trzeba odpowiadać na pytanie: jak poprawić atrakcyjność własnego regionu w oczach inwestorów, jaki produkt lub usługę wypromować, żeby na tym zarobić.

Bezrobocie w Polsce ma duży zasięg i przyczyny strukturalne, których nie da się szybko usunąć, można je natomiast łagodzić. Natychmiast jest zatem potrzebna społeczna edukacja pokazująca, skąd bierze się bezrobocie i jakie są sposoby jego przezwyciężania. Bezrobocie może maleć dzięki ogromnemu wysiłkowi, który zaczyna się już w szkołach, a kończy na aktywności władz regionalnych i lokalnych.

Generalnej recepty na to, gdzie inwestować, nie ma. Każdy inwestor bada rynek i potencjalne korzyści - jeśli miejsce do inwestycji da mu przewagę konkurencyjną, to jest gotów tam zainwestować. Przyszłe zyski są zawsze motorem gospodarczych decyzji.

Aż sześć polskich regionów zalicza się do najbiedniejszych w Unii Europejskiej. Gonimy europejski poziom życia, ale pogłębia się rozwarstwienie regionalne. Czy są sposoby na, to aby nie tylko Warszawa i kilka innych dużych miast szybko zmniejszały dystans?

- To trudny problem nie tylko dla Polski. Jak historia historią, nigdzie na świecie nie udało się wyrównać poziomów rozwoju między regionami. Zawsze były regiony, gdzie ludziom żyło się lepiej, i takie, gdzie żyło się gorzej, bogatsze i biedniejsze. Sytuację tę można porównać do sytuacji kolarza, który goni uciekający peleton. Pytaniem jest tylko, czy bogate regiony będą szybciej uciekać czy biedniejsze prędzej je gonić.

Bez wątpienia regiony biedne wymagają wsparcia z zewnątrz, dlatego na forum UE Polska z taką determinacją walczy o korzystny podział budżetu Unii na lata 2007-2013. Osobiście podjąłem rozmowy z prezydentem RFN - prof. Kohlerem, aby w ramach przyszłego podziału Funduszu Spójności znacznie podnieść wielkość środków przeznaczonych na współpracę transnarodową, transregionalną i przygraniczną. W interesie nie tylko Polski jest przecież, aby po upadku muru berlińskiego nie pojawiła się nowa - gospodarcza - granica na zachodzie Polski.

Program taki pozwoliłby na transfer technologii, budowanie trwałych, partnerskich więzi dla rozwoju, najlepiej dostosowanego do lokalnych i regionalnych warunków. W interesie solidarnej Europy leży wspólna dbałość o rozwój najbiedniejszych regionów.

W Polsce niebezpiecznie powiększa się grupa osób żyjących w skrajnym ubóstwie. To już ponad 11 procent ludności. Co państwo może uczynić, aby to zjawisko ograniczyć?

- Znam to zjawisko z mojego Pomorza Środkowego, gdzie są liczne miejscowości popegeerowskie. Ubóstwo niektórych regionów i społeczności ma charakter strukturalny, czyli to nie jest coś, co samo zniknie. Są dwie metody przeciwdziałania. Doraźna - to ogólne formy pomocy socjalnej. Długofalowo zaś należy wprowadzać punktowe programy, skierowane dokładnie do tych środowisk i regionów. Takim programem jest na przykład inkubator przedsiębiorczości, zastosowany m.in. w Białogardzie. Przede wszystkim trzeba stworzyć dzieciom i młodzieży z rejonów popegeerowskich takie warunki, aby mogła się wyrwać z biedy, a nierzadko z patologicznego środowiska. Trzeba dać im szansę edukacyjną. Podobnie jak trudne, ale nie niemożliwe, jest zachęcenie inwestorów, by angażowali się w regionach słabszych. Tylko w ten sposób możemy ubóstwu przeciwdziałać.

? 20 czerwca już po raz ósmy przyzna pan Nagrody Gospodarcze Prezydenta RP. Czym różni się ta nagroda od innych tego typu konkursów?

- Mówiąc żartobliwie, na pewno różni się wielkością i ciężarem. Przypomnę, że zaprojektowana przez Pracownię Sztuk Plastycznych statuetka waży ponad 25 kilogramów!

A poważnie, jest to nagroda przyznawana za całokształt działań i zachowań firmy. Kryteria obejmują zarówno wskaźniki ekonomiczne, pozycję na polskim i zagranicznych rynkach, jakość i innowacyjność produktów, stosowanie najnowocześniejszych technologii, tworzenie nowych miejsc pracy, ochronę środowiska, jak i wspieranie otoczenia lokalnego i najuboższych.

Jaki wpływ w minionych latach miała nagroda na promowanie przedsiębiorczości. Czy firmy, które otrzymywały nagrody, potwierdzały w następnych latach słuszność tych decyzji?

- W tego typu pytaniach zawsze czuję oczekiwanie, że za chwilę wymienię wskaźniki wzrostu eksportu, ilość nowych miejsc pracy czy rynki zbytu, które laureaci osiągnęli dzięki nagrodzie. Oczywiście w przypadku znakomitej większości laureatów to by się potwierdzało, ale nigdy nie ośmieliłbym się powiedzieć, że te dalsze sukcesy, że dalszy rozwój jest wynikiem otrzymania nagrody.

Tego typu programy są instrumentami wspierającymi nagrodzonych. Zapewniają im szeroką promocję, przyczyniają się do wzrostu prestiżu i wiarygodności, tworzą pozytywną atmosferę dla ich działalności. Jednak o ich sukcesie rynkowym, w pierwszej kolejności, decyduje przede wszystkim ich wiedza, umiejętność właściwej oceny potrzeb rynku, wyważenia niezbędnego ryzyka, dobrego planu inwestycyjnego - po prostu ciężka, sumienna praca.

Czy pana zdaniem nowy prezydent powinien kontynuować inicjatywę przyznawania nagród gospodarczych?

- Uważam, że inicjatywa ta powinna być kontynuowana, choć to od nowego prezydenta zależeć będzie, czy i na jakich zasadach będzie chciał ten czy inny program realizować.

Dziękujemy za rozmowę.

Reklama

Rozmawiali:

Zbigniew Maciąg

Wojciech Zieliński

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »