Kredyt 2 proc. ma wystartować w lipcu, ale dopłaty będą przesunięte
W Sejmie w ekspresowym tempie uchwalana jest ustawa wprowadzająca tzw. "Kredyt 2 proc." Duże zmieszanie oraz liczne pytania posłów dotyczyły niskiej zapisanej kwoty przeznaczonej na program w 2023 roku. Minister Rozwoju tłumaczy, że pokryje to pula na 2024 rok, choć nie wynika to jasno i wprost z zapisów projektu.
W Sejmie prace nad ustawą wprowadzającą tzw. Kredyt 2 proc. (w rzeczywistości oprocentowanie wyniesie 2 proc. plus marża banku) idą w ekspresowym tempie, choć ustawa jest obszerna i wprowadza również inne zmiany, takie jak ograniczenia cesji oraz konto mieszkaniowe z premią.
To efekt dużej determinacji rządzących, żeby weszła w życie jeszcze przed wyborami i złagodziła olbrzymi problem mieszkaniowy jaki wybuchł po wzroście stóp procentowych, który w zasadzie odciął Polaków od możliwości kupna mieszkanie na kredyt hipoteczny.
Choć dopłaty do rat pomogą tylko pewnej grupie, a nie wszystkim usiłującym dostać kredyt, to pośpiech w uchwaleniu przepisów jest bardzo duży. Według projektu, ustawa, którą na tym posiedzeniu zajął się Sejm, zacznie obowiązywać już od 1 lipca. Na bardzo krótki okres vacatio legis zwracało uwagę sejmowe biuro legislacyjne.
Według zapowiedzi Ministerstwa Rozwoju i Technologii z programu Pierwsze Mieszkanie skorzysta około 30-40 tys. osób rocznie.
Duże zamieszanie wywołała wpisana do projektu ustawy kwota przeznaczona na finansowanie programu w 2023, bo widnieje tam zaledwie 8 mln zł i dopiero na kolejne lata jest ona zdecydowanie wyższa (na 2024 to 941 mln zł, a potem corocznie ponad 1 mld zł).
O tę niską kwotę na 2023 rok pytali posłowie opozycji zarówno podczas sejmowej debaty, jak i w trakcie prac połączonych Komisji Finansów Publicznych oraz Komisji Infrastruktury.
Jak tłumaczył w Sejmie wiceminister rozwoju Piotr Uściński, kwota na 2023 rok to pieniądze na uruchomienie systemu, a nie na sfinansowanie dopłat do kredytu. Operatorem programu będzie Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK).
Wydatki na pokrycie dopłat wynikających z tegorocznych zestawień, które przekażą banki będą ponoszone w 2024 roku.
- Przepisy przewidują, że rozliczenie dopłat z bankami będzie odbywać się po zakończeniu każdego kwartału, a za 2023 r. łącznie III i IV kw. w styczniu i lutym 2024 r. - precyzował minister Waldemar Buda w wypowiedzi dla PAP.
Jednak analitycy rynku zwracają uwagę, że brak limitów na bieżący rok projektowana ustawa reguluje w zagmatwany sposób.
- Trudno ukryć, że kwestia rzekomego limitu dotyczącego liczby "Bezpiecznych Kredytów 2 proc." w 2023 roku wzbudziła kontrowersje. Pojawiły się błędne informacje o bardzo niskim limicie nowego rządowego programu wynoszącym ok. 8 mln zł w 2023 r. Takie doniesienia skorygował Minister Rozwoju i Technologii potwierdzając, że limitu liczby dotowanych kredytów nie będzie w bieżącym roku. Jest to prawda, choć trzeba zaznaczyć, że brak tegorocznego limitu w programie Bezpieczny Kredyt 2 proc. wynika z innego przepisu niż ten, na który wskazywało uzasadnienie projektu ustawy przesłanego do Sejmu - komentuje Andrzej Prajsnar, analityk portalu Rynek Pierwotny.pl.
Jak dodaje, lektura aktualnego projektu ustawy sugeruje, że system ewidencji dopłat, na podstawie którego będzie zapadała decyzja o czasowym wstrzymaniu udzielania nowych kredytów zostanie uruchomiony dopiero z początkiem 2024 roku.
- Wtedy banki wprowadzą informacje o dotowanych kredytach, które udzielono w III kw. oraz IV kw. 2023 r. Opisywane rozwiązanie będzie mniej korzystne dla kredytodawców, gdyż poczekają oni na państwowe dopłaty rekompensujące niskie oprocentowanie dotowanych kredytów. Natomiast kredytobiorcy nie odczują późniejszego uruchomienia systemu ewidencji dopłat i od początku będą spłacać raty z niskimi odsetkami - mówi Interii Andrzej Prajsnar.
Mieszkalnictwo stało się jednym z głównych elementów kampanii wyborczej. Po kolejnym roku rekordowo wysokiej liczby nowo budowanych mieszkań (ponad 200 tys.) problem luki mieszkaniowej nie zmniejszył się. W efekcie dotychczasowej polityki rynek opiera się tylko na jednym filarze, czyli kupowaniu mieszkań na kredyt.
Po wzroście stóp dla zwykłego Kowalskiego ta jedyna możliwa droga do własnego M została odcięta. Rząd pod koniec ubiegłego roku wyszedł z propozycją programu dopłat do rat kredytowych, choć ten model po wcześniejszych tego typu programach ma wielu przeciwników, bo nakręca ceny. Na zupełnie inny model stawia Lewica, która proponuje masową budowę mieszkań na wynajem o umiarkowanych czynszach. Interia pisała niedawno o gigantycznym problemie z niepłaceniem czynszów przez najemców takich mieszkańców i brakiem skutecznej windykacji.
Monika Krześniak-Sajewicz