Tysiące tanich mieszkań od państwa? Jest jeden problem i jedna pokusa polityczna
Wiedeński rynek mieszkaniowy, wskazywany przez Lewicę jako wzorcowy, byłby trudny do skopiowania w Polsce. Do tego budowa nowych mieszkań komunalnych to nie jest największe wyzwanie. Dużo bardziej problematyczne jest ich utrzymywanie i zarządzanie. W Polsce sobie z tym nie radzimy i blisko połowa najemców nie płaci czynszów, bo nikt tego skutecznie nie egzekwuje. W Wiedniu wygląda to dużo lepiej, ale nawet tam nie jest różowo.
Lewica proponuje Krajowy Program Mieszkaniowy i budowę 300 tysięcy mieszkań na tani wynajem. Tyle ma powstać w ciągu pięciu lat, od 2025 do 2029 roku. Program w pierwszym roku funkcjonowania będzie kosztował 20 miliardów złotych. Jako wzorcowy model funkcjonowania rynku, z dużym udziałem mieszkań komunalnych, stawia Wiedeń, gdzie niedawno wizytowali politycy tego ugrupowania.
Jednak eksperci ostrzegają, że nie da się skopiować tamtejszego systemu do naszego, bo powstawał w kompletnie innych warunkach. Do tego trzeba mieć świadomość, że nawet na tych wzorcowych modelach są problemy z utrzymaniem zasobu komunalnego, a ktoś musi za to płacić.
- Dane z Austrii potwierdzają, że zarządzanie publicznym zasobem mieszkaniowym wcale nie należy do łatwych. Wręcz przeciwnie, specyfika najemców sprawia, że jest to trudne zadanie. Przypomnijmy, że pod koniec minionego roku około 12 proc. najemców austriackich lokali komunalnych zalegało z czynszem. Był to wynik ponad dwa razy wyższy niż w przypadku rynkowego najmu. Jednocześnie może on wzbudzać zazdrość w polskich gminach. Ostatnie dostępne dane z Polski (na koniec 2020 r.) wskazują bowiem, że wówczas odsetek gminnych lokali z zadłużeniem czynszowym przekraczał 50 proc. - mówi Andrzej Prajsnar, ekspert Rynekpierwotny.pl.
O problemie masowego niepłacenia czynszów przez najemców komunalnych, mimo że są one relatywnie niskie, Interia pisała ostatnio kilkukrotnie. Długi z tego tytułu są gigantyczne. Mimo, że czynsze są niskie.
Przykładowo, za 60-metrowe mieszkanie komunalne wynosi około 480 zł (za mieszkania socjalne jest cztery razy niższy), a osoba, która takie mieszkanie wynajmuje na warunkach rynkowych, musi zapłacić średnio 3,6 tys. zł.
Temat jest politycznie niewygodny, ale za nieuczciwych najemców muszą płacić podatnicy. Dopiero niedawno otwarto samorządom furtkę, do tego by miały większe możliwości ściągania długów od najemców, ale z tym też są problemy.
- Większa część debaty skupia się na tym, jak zwiększyć liczbę budowanych mieszkań komunalnych. Tymczasem, większy problem polega na tym, co zrobić z tymi mieszkaniami później, o czym się w ogóle nie dyskutuje. Po pierwsze, żeby to w ogóle miało sens, to trzeba zreformować kwestie czynszów za mieszkania komunalne. Teraz gminy mają niewielkie pole manewru do tego, żeby te czynsze rewaloryzować w sytuacji, gdy ktoś osiąga wyższe dochody, albo nawet wypowiedzieć umowę, gdy ktoś przestaje spełniać warunki uprawniające do mieszkania komunalnego. Obecnie są one przyznawane praktycznie na czas dożywotni, a warunki trzeba spełnić tylko w momencie ubiegania się - wskazuje Adam Czerniak, kierownik Zakładu Ekonomii Instytucjonalnej i Politycznej, SGH, specjalizujący się w tematyce systemów mieszkaniowych.
- Wprawdzie w 2019 roku weszła zmiana przepisów i teraz jest pierwsza rewizja użytkowników mieszkań, którzy zawarli umowę po tej dacie, jednak mam sygnały, że samorządowcy mają problem z egzekucją prawa do rewizji czynszów, bo najemcy odmawiają ich sprawdzenia. To wymaga zmiany przepisów, ale jest to do zrobienia - proponuje.
Jego zdaniem, powinno to zostać połączone ze ściągalnością podatków tak, by gminy miały taką samą możliwość ściągania opłat za czynsz jak urzędy skarbowe w przypadku zaległości podatkowych. Rewaloryzacja powinna być automatyczna w oparciu do wysokość dochodów najemców.