Zegarek wywołał alarm. Ratownicy szukali go nocą po lesie, on spał w domu

Całą noc trwały poszukiwania mężczyzny w rejonie Como na północy Włoch z powodu alarmu, który włączył się w jego smartwatchu. Akcję służb ratowniczych odwołano rano, gdy ratownicy ustalili, że poszukiwany spędził noc we własnym łóżku, a alarm włączył się przypadkiem, gdy zegarek spadł na podłogę.

Lokalne media z Lombardii podały, że wszystko zaczęło się około godziny 2, gdy smartwatch mieszkańca okolic Como upadł na podłogę w jego domu. Wtedy w urządzeniu włączyło się automatycznie połączenie z numerem alarmowym 112 wraz z informacją o osobie, która rzekomo się przewróciła. Sygnał ten postawił w stan mobilizacji miejscowe służby ratunkowe.

Szukali go 6 godzin. On spał w domu

Przez sześć godzin ratownicy medyczni i pogotowia górskiego oraz strażacy w wozie terenowym i przy użyciu śmigłowca pogotowia przeszukiwali las w rejonie miejscowości Asso i Canzo, bo - jak ustalono - to stamtąd nadany został komunikat o osobie w niebezpieczeństwie. Operację koordynowali karabinierzy.

Reklama

Akcja została odwołana rano, gdy dzięki systemowi geolokalizacji ratownicy odkryli, że mężczyzna całą noc spędził w domu.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Włochy | poszukiwania | Ratownicy | smartwatch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »