Więcej nie znaczy lepiej
Zgodnie z ideą work-life balance wypoczęty i zrelaksowany pracownik znacznie szybciej wykonuje służbowe zadania, nie ma problemów z koncentracją, jest bardziej efektywny. Często jednak sami pracownicy zapominają o zachowaniu równowagi miedzy pracą a życiem osobistym. Praca w godzinach nadliczbowych ma tyle samo zwolenników co przeciwników.
Jak wynika z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności, przeprowadzonego przez GUS, w I kwartale 2009 roku większość pracowników pełnoetatowych pracowała od 40 do 49 godzin tygodniowo. Polacy, którzy w pracy spędzili co najmniej 50 godzin, stanowili 13,71 proc. wszystkich badanych. Na miano pracoholików zasłużyli szczególnie Ci, którzy tygodniowo na pracę przeznaczają minimum 60 godzin.
Pracoholizm to zjawisko typowe wśród osób piastujących stanowiska kierownicze. Niektórzy menedżerowie spędzają w biurze tylko kilka godzin ponad normę. Inni w nadziei na awans czy podwyżkę przenoszą do firmy życie prywatne. Pracują więcej, ciężej, a dodatkowe godziny pracy traktują jako inwestycję w swoją przyszłość. Występowanie zjawiska przepracowania menedżerów potwierdzają badania przeprowadzone pod koniec 2008 roku w ramach programu Talent Club. Okazuje się, że 41 proc. Polaków spędza w biurze od 9 do 10 godzin dziennie. Równocześnie 9 proc. menedżerów przyznaje się do pracy po 11-15 godzin na dobę.
Nadgorliwość nie zawsze popłaca. Nawet jeśli zwiększenie czasu pracy przyspieszy realizację pojedynczych projektów, to w dłuższej perspektywie praca w nadgodzinach może okazać się nieproduktywna. Jak wynika z badań przeprowadzonych w 2009 roku przez Instytut Medycyny Pracy w Helsinkach - zbyt długi czas pracy wpływa negatywnie na funkcje poznawcze zatrudnionego. Jest źródłem bezsenności, nieustającego stresu oraz problemów z koncentracją. W skrajnych przypadkach może prowadzić do przewlekłych chorób układu nerwowego, a nawet śmierci.
Czytaj także:
Konsekwencje zaglądania do butelki