Termin wejścia do euro na drugim planie
Termin wejścia do strefy euro pozostaje na drugim planie. Najważniejsze jest w tej chwili wzmocnienie konkurencyjności polskiej gospodarki - uważa Olgierd Dziekoński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.
"Podstawową kwestią jest nie tyle kiedy powinniśmy przystąpić do strefy euro, ale w jaki sposób powinniśmy wzmacniać polską gospodarkę, by była ona konkurencyjna w przestrzeni europejskiej. Trzeba rozdzielić te dwie kwestie. Konkurencyjność polskiej gospodarki jest warunkiem koniecznym, by można było dyskutować, czy jesteśmy w stanie wejść do strefy euro" - powiedział w Radiu PiN Dziekoński.
"Mówimy o trwałej konkurencyjności, która zapewnia relatywnie niską stopę bezrobocia, wysoką konkurencyjność w rozumieniu aktywności na rynku międzynarodowym; w eksporcie, dobry bilans w handlu zagranicznym. Dyskusja powinna iść w Polsce właśnie w tym kierunku" - powiedział Dziekoński.
Termin wejścia jest drugorzędną kwestią w tej chwili, warto skupić się na poprawie wskaźników i mierników gospodarczych.
"Podstawową kwestią to nie jest to czy i kiedy wchodzimy do strefy euro, ale czy stać nas z punktu widzenia konkurencyjności polskiej gospodarki i kiedy nas będzie stać. Jeśli popatrzymy na wskaźniki nominalne i dodatkowe mierniki (np. kwestia bezrobocia), to tutaj jeszcze mamy trochę do zrobienia i kilka lat ciężkiej pracy reformatorskiej jeszcze przed nami" - minister.
Rada Gabinetowa poświęcona kwestiom wejścia Polski do strefy euro zbiera się 26 lutego.
Wejście do strefy euro jest prawnym obowiązkiem Polski - przekonywał we wtorek w Sejmie szef SLD Leszek Miller. Nie możemy być na zewnątrz tego klubu, bo skazywalibyśmy nasz kraj na rolę państwa peryferyjnego, błąkającego się po bezdrożach Europy - mówił.
Podczas wtorkowej debaty nad informacją premiera Donalda Tuska o wynikach szczytu budżetowego UE oraz nad ratyfikacją paktu fiskalnego lider Sojuszu zapowiedział poparcie dla tej ratyfikacji.
Miller rozpoczął swoje wystąpienie od stwierdzenia, że przebieg wtorkowej debaty w Sejmie świadczy o tym, że "opozycja nie dzieli się tylko na lewicową i prawicową, ale także rozumną i bezrozumną".
- W imieniu tej rozumnej, czyli SLD, pragnę poinformować wysoką izbę, że popieramy ustawę zezwalającą prezydentowi na ratyfikację paktu fiskalnego - oświadczył lider Sojuszu. Jak podkreślił, dla jego formacji jest oczywiste, że pakt jest "koniecznym etapem na drodze do pełnej integracji".
W ocenie Millera proces integracji naszego kraju ze strukturami wspólnej Europy nie został zakończony.
"Pierwszy krok uczyniliśmy w maju 2004 roku"
- Pierwszy krok uczyniliśmy w maju 2004 roku, wstępując do UE; drugi - w grudniu 2007 roku wstępując do strefy Schengen, ale trzeci dopiero przed nami, czyli wejście do strefy euro, do grupy tych państw, które będą wyznaczać tempo integracji, będą decydować o wszystkich wskaźnikach makroekonomicznych, o tym co będzie w Europie, ale także o tym co będzie w Polsce - podkreślił były premier.
Dlatego też - przekonywał - nie możemy być "na zewnątrz tego klubu". - Skazywalibyśmy nasz kraj na rolę państwa peryferyjnego, państwa błąkającego się po bezdrożach Europy. Jak ktoś tego nie rozumie, to nie rozumie niczego - uznał Miller.
Szef SLD przekonywał, że pakt fiskalny jest inwestycją "w infrastrukturę finansową" naszego kraju. Ocenił przy tym, że jest o tyle łatwy do przyjęcia, iż wiele jego rozwiązań, zwłaszcza tych dotyczących długu publicznego, już dawno zostało zapisane do polskiej konstytucji.
"Byliśmy prekursorem tego myślenia"
- To przecież w ustawie zasadniczej określiliśmy nieprzekraczalny poziom zadłużenia sektora finansów publicznych do PKB - przypomniał. - Byliśmy prekursorem tego myślenia, byliśmy pionierem w Europie, który ten szlak przeciera i powinniśmy być z tego dumni; dumni, a nie zafrasowani - zaznaczył Miller.
Powiedział przy tym, że "z prawdziwym rozczuleniem" słyszał podczas wtorkowej debaty jak ci, którzy przed laty protestowali przeciwko obecnej konstytucji, "nawoływali do jej nieprzyjęcia, mówili, że to jest akt zdrady narodowej, zwracali się do opatrzności o pomoc", we wtorek zapowiadali, że będą jej bronić.
"Brawo panie i panowie!"
- Brawo panie i panowie! Szkoda tylko, że tyle lat musiało upłynąć, żeby zrozumieć jak głęboka mądrość jest zawarta w kartach naszej konstytucji i jak głęboki proces intelektualny jej towarzyszył - dodał były premier.
Zdaniem lidera Sojuszu "jeśli ktoś mówi, że jest polskim patriotą XXI wieku, to musi mu zależeć, żeby Polska była wszędzie tam, gdzie są podejmowane najważniejsze decyzje, a więc także w strefie euro". Wyraził przy tym pogląd, że europejska waluta nie znajduje się w kryzysie, a rozpad Unii Gospodarczej i Walutowej UE jest nieprawdopodobny.
"To co widzimy, to najwyżej kryzys zadłużeniowy"
- To co widzimy, to najwyżej kryzys zadłużeniowy kilku państw europejskich, a nie kryzys euro - podkreślił szef SLD.
W związku z tym - jak przekonywał - wejście do eurolandu jest "prawnym obowiązkiem Polski". - Mamy taki obowiązek - wynika on zarówno z obowiązującego u nas prawa europejskiego, jak i ze zobowiązań akcesyjnych, a także tych zawartych w Traktacie Akcesyjnym, który miałem zaszczyt podpisać i który został poparty przez tak dużo Polaków w referendum ogólnopolskim - powiedział lider Sojuszu.
Zwrócił jednak uwagę, że warunkiem przyjęcia wspólnej unijnej waluty jest przyspieszenie procesu konwergencji (wypełnienia warunków przystąpienia do eurolandu), a także poparcie społeczne i niezbędna większość parlamentarna do przegłosowania zmian w polskiej konstytucji.
- Tak jest, macie państwo rację - takiej większości w polskim Sejmie nie ma, ale będzie. Będzie! Będzie po wyborach w 2015 roku. Te wybory to będzie prawdziwy test między siłami proeuropejskimi i antyeuropejskimi - przekonywał były premier.
"Nie czekać, aż się zrobi coś samo"
- A głos na SLD w tych wyborach będzie oznaczał poparcie dla głębszej integracji europejskiej i przyjęcia euro, dla pełnego teksu Karty Praw Podstawowych, która do dzisiaj niestety w pełni nie obowiązuje, poparcie dla wyższej płacy minimalnej, dla opodatkowania finansowych spekulantów i poparcie dla zrównoważonego podejścia do deficytu budżetowego łączącego konsolidację fiskalną z polityką szybkiego wzrostu gospodarczego - dodał szef Sojuszu.
Zachęcał jednocześnie, by nie czekać aż w Sejmie pojawi się odpowiednia większość do nowelizacji konstytucji po to, by móc przyjąć wspólną walutę UE oraz na zmianę nastawienia Polaków do euro, a robić w tej sprawie "wszystko, co można".
- Zacząć przekonywać obywateli Rzeczypospolitej, czynić wszystko, żeby zbliżyć się, czy osiągnąć wszystkie niezbędne kryteria, nawet wejść do ERM2, bo to też jest możliwe, a po wyborach doprowadzić całą sprawę do końca - zaproponował Miller. - Nie czekać, aż się zrobi coś samo i nie czekać, że to może euro przyłączy Polskę, bo to się nigdy nie stanie - dodał.
Według byłego premiera, oprócz paktu fiskalnego, Polsce potrzebny jest pakt na rzecz wzrostu gospodarczego i na rzecz pracy. Pakt - jak mówił - "dla ludzi, a nie dla rynków finansowych". - Szkoda, że nasz rząd podpisując pakt fiskalny jednocześnie zlekceważył inne ważne porozumienie, mianowicie opodatkowanie transakcji finansowych (...) W tej sprawie polski rząd stanął po stronie spekulantów finansowych i londyńskiego city, a nie po stronie solidarności europejskiej - wskazał.
Jak mówił, opodatkowanie transakcji finansowych mogłoby dać Polsce 10-11 mld złotych rocznie.