W medyczne instytuty badawcze kryzys uderzy z podwójną mocą
"To błędne koło - państwo mówi: "damy pieniądze, jak pokażecie, co potraficie". Naukowcy odpowiadają: "pokażemy co potrafimy, jak dacie pieniądze". A tracimy wszyscy - przekonuje prof. Henryk Skarżyński, przewodniczący Rady Głównej Instytutów Badawczych.
- Subwencja państwa to znikoma część budżetu instytutów badawczych
- Polskie instytuty są często zbyt małe by skutecznie walczyć o międzynarodowe granty na badania
- Decydenci nie wykorzystują potencjału polskich naukowców
- W Polsce mamy 91 resortowych instytutów badawczych. Niektóre z nich to instytuty medyczne, które prowadzą normalną działalność usługową. W każdym z nich jest co najmniej jeden zespół, który działa na poziomie światowym lub co najmniej europejskim. Kryzys dotyka je niejako podwójnie - z powodu braku nakładów na naukę i na ochronę zdrowia. Placówki szukają sposobów zmniejszenia wpływu otoczenia na ich działalność - te skupione w Sieci Badawczej Łukasiewicz, instytuty techniczne, w sumie 24, chcą wspólnie utworzyć podmiot, który skuteczniej konkurować ma o granty międzynarodowe. Jeśli to się uda, to samo zrobią instytuty z innych dziedzin. Unijne środki na badania są spore, ale my jesteśmy często zbyt małymi organizmami by skutecznie konkurować o nie z centrami badawczymi z krajów zachodnich. Subwencja, jaką otrzymujemy od państwa, jest mikroskopijna - w budżecie Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, którego jestem twórcą i dyrektorem, subwencja to raptem 2 proc. Za takie pieniądze nie byłoby sensu pracować.
- Trudno zrozumieć dlaczego decydenci nie wykorzystują potencjału polskiej nauki. Sieć instytutów zmieniała się przez ostatnie 30 lat, pozostały naprawdę najlepsze, które mogą wykonywać badania zlecane przez państwo. Instytuty medyczne mogą np. łatwiej i szybciej wdrażać nowe rozwiązania w powiązanych z nimi szpitalach. Mamy do czynienia z błędnym kołem - ci którzy decydują mówią: "damy pieniądze, jak pokażecie, co potraficie". Naukowcy odpowiadają: "pokażemy co potrafimy, jak dacie pieniądze". Ta gra się przeciąga, a w kryzysie nikt nie wyjdzie "na swoje".
- Naszym atutem są fachowcy i ich umiejętności. Przy tak wysokim poziomie nie mam problemu z odpływem kadr, także dlatego że stale współpracujemy z ośrodkami zagranicznymi. Można więc mieszkać w Polsce i robić karierę międzynarodową, a jeśli już ktoś wyjeżdża, to i tak nadal ściśle z nami współpracuje. Mamy też telemedycynę, którą wprowadzamy od 25 lat i nie chodzi tu o porady medyczne przez telefon, ale o programy rehabilitacyjne dla pacjentów niezależnie gdzie mieszkają i kontrolę wszczepionych urządzeń. Warto dodać że dzięki Funduszowi Medycznemu w ciągu dwóch ostatnich lat wykonaliśmy w Instytucie tak wiele zaawansowanych operacji, że wieloletnia kolejka dzieci czekających na wszczepienie implantu została niemal całkowicie zlikwidowana. Jeśli dziecko otrzymuje implant w wieku np. ośmiu miesięcy, rozwija się dokładnie tak jak jego słyszący rówieśnicy.
Rozmawiał Wojciech Szeląg