Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 53: Kto ukradł pieniądze z OFE? Czy może to OFE „kradły” pieniądze z ZUS-u?
- Wpadł mi w oczy filmik, na którym Donald Tusk tłumaczy jak dobrze zreformował Otwarte Fundusze Emerytalne. Ja się nie dziwię panu premierowi, że próbuje tłumaczyć swoje decyzje (…) Postanowiłem ja też nagrać na ten temat filmik – zapowiada Robert Gwiazdowski najnowszy odcinek podcastu video „Gwiazdowski mówi Interii”. Jak dodaje: OFE działały jak „czarna dziura”, co tam wpadało, to nie wypadało. - Kiedyś OFE miały płacić na emeryturę. Tylko że na sam początek, z tych pieniędzy, które OFE otrzymywały, pobierały sobie prowizję. Początkowo było to 10 proc.! – dodaje.
- Jest takie powiedzenie, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, więc ja mam powiedzenie, że prawdę trzeba powtórzyć dwa tysiące razy, żeby obroniła się przed kłamstwem. Bo OFE to było jedno wielkie kłamstwo - mówi Gwiazdowski.
Przypomina także, że dzięki reformie emerytalne, Polacy mieli mieć wyższe emerytury. - Pytanie, od czego? Bo wiadomo było, że z czasem emerytury będą coraz niższe - podkreśla Gwiazdowski - i wskazuje na tzw. stopę zastąpienia. Co to takiego?
- Pokazuje (ona - red.) różnice między ostatnią pensją człowieka, a pierwszą emeryturą - tłumaczy felietonista Interii Biznes.
Jak tworzono OFE - stopa zastąpienia wynosiła około 60 proc., ale - dodaje autor podcastu - już wtedy było wiadomo, że za około 40-50 lat będzie ona wynosiła około 30 proc.
- Cała reforma polegała na tym, że część składki, którą płaciliśmy wcześniej do ZUS, powędrowała do OFE. One były obowiązkowe, ale dla ładnego PR-u nazwano je otwartymi. Nie można było się tylko z nich wypisać, więc były zamknięte. Działały jak "czarna dziura", co tam wpadało - to nie wypadało. Tzn. miało kiedyś wypadać, kiedyś OFE miały płacić na emeryturę. Tylko że na sam początek z tych pieniędzy, które OFE otrzymywały, pobierały sobie prowizję. Początkowo było to 10 proc.! W sytuacji, gdy porządne fundusze zarządzające kapitałami mają prowizję 1 proc. Ale to nie był jeszcze największy problem - kontynuuje Gwiazdowski i wskazuje na to, w co OFE mogły inwestować. Jak przypomina - musiały one inwestować w dług publiczny, czyli kupować obligacje Skarbu Państwa.
A dlaczego musiały? Gwiazdowski dodatkowo pyta: - Co by się stało, gdyby te wszystkie pieniądze, które ZUS przekazał do OFE, OFE wydały na akcje albo obligacje korporacyjne, albo nieruchomości?
- W Polsce w nieruchomości inwestowały zagraniczne, głównie holenderskie fundusze emerytalne, a polskie fundusze emerytalne miały to zabronione. Ciekawe, kto wpadł na ten pomysł? Twórcy oczywiście (reformy - red.), a przypomnę, że twórcami byli posłowie Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności (...) Co OFE robiły z tymi pieniędzmi? Grały na giełdzie, ale tylko polskiej, za granicą mogły dość mało lokować, zresztą może to i dobrze, bo np. ulokowały pieniądze w akcje takiego węgierskiego banku OTP - i to 7 z 14 działających wówczas OFE. Ciekawa była sprawa, jaki to on miał być perspektywiczny. Może dlatego, że powstał taki plan, żeby połączyć polski PKO BP z tym węgierskim OTP, tylko w taki sposób, żeby to węgierski OTP, który był dużo mniejszy, przejął kontrolę nad PKO BP. Co pokazuje, że tak naprawdę tam spekulacje działy się od samego początku - zauważa felietonista Interii Biznes.
Jak zauważa: - W momencie gdy zaczęły się problemy z finansami państwa po 2008 r., po kryzysie finansowym, potem po de facto bankructwie Grecji, okazało się, że się budżet nie spina, że przekroczone zostaną progi oszczędnościowe i trzeba było coś z tym zrobić.
- Minister Jolanta Fedak pokazała kolegom z rządu, co można zrobić, żeby nie groził im trybunał stanu za przekroczenie określonych w Konstytucji progów wydatkowych. Po prostu, ta część pieniędzy, która była zapisana jako dług państwa w stosunku do OFE, została przepisana jako dług państwa w stosunku do obywateli. Ten element jest teraz bardzo mocno eksponowany, że obywatele nic nie stracili. Nowoczesna, która powstała na bazie protestu przeciwko likwidacji OFE i zabrania pieniędzy polskich obywateli, nie miała racji, bo to geniusz naszych rządzących spowodował, że Polacy mają więcej. I stopa zwrotu w OFE była niższa niż rewaloryzacja subkonta w ZUS-ie. Tylko ta rewaloryzacja subkonta w ZUS jest waloryzacją polityczną, bo tam pieniędzy też nie ma - już dawno te pieniądze zostały wydane na emerytury - tłumaczy Gwiazdowski.
Państwo pobiera od pracowników i pracodawców składki na ZUS i podatki. I to z nich wypłaca bieżące emerytury.
- Składek, które płacimy do ZUS nie starcza na emerytury. Nigdy nie starczało, więc trzeba dokładać z podatków. Dokłada się różnie w różnych latach. Były takie, kiedy dokładało się więcej niż 1/3. W 2022 r. było bardzo dobrze, bo dołożyliśmy tylko 15 proc., 85 proc. starczyło ze składek, które zaczęli płacić w Polsce legalnie pracujący Ukraińcy. Ale w momencie, gdy dokonywana była reforma, wiadomo było tylko o jednym: że pokazywanie oficjalnie długu do OFE powoduje przekroczenie progów konstytucyjnych. Okazało się, że trzeba dokonać reformy - przypomina felietonista i dodaje, że od samego początku - żeby ludzie nie wiedzieli, ile oni płacą tych składek - system został skonstruowany w taki sposób, że za ludzi płacą pracodawcy.
- To mechanizm stworzony w 1991 r., gdy wprowadzano podatek dochodowy od osób fizycznych. Wprowadzono ten podatek i na papierze ubruttowiono wynagrodzenia. Kłopot był z ZUS, taki że reforma wcale nie była neutralna dla pracodawców zatrudniających pracowników. Składkę na ZUS trzeba było płacić od kwoty ubruttowionej, co oznaczało dosyć sporą podwyżkę składek na ZUS. Potem zafundowano jeszcze kolejną. To obciążyło rynek pracy, który dopiero zaczynał kształtować się od nowa po czasach komunistycznych, gdzie mieliśmy ukryte bezrobocie - mówi Gwiazdowski.
Dzisiaj - dodaje - jesteśmy pod tym względem w bardzo dobrej sytuacji z dwóch powodów. Po pierwsze, przez 30 lat dużo inwestowaliśmy w Polsce. Stworzono wiele nowych miejsc pracy - wylicza Gwiazdowski. Drugi element jest taki, że z rynku pracy zaczynało ubywać ludzi.
- Schodzą z rynku pracy te roczniki powojenne, gdy rodziło się 750-780 tys. dzieci co roku, a wchodzi na rynek pracy pokolenie, w którego rocznikach rodziło się 340-360 tys. Ostatnio spadliśmy poniżej 300 tys. Więc mamy więcej miejsc pracy, a mniej rąk do pracy. Dziś to praca szuka człowieka, a nie człowiek pracy. W momencie, gdy było odwrotnie, to takie podwyższenie ceny pracy, czyli kosztu który trzeba było ponieść żeby zatrudnić pracownika, rodziło dość dużą niepewność. To był jeden z powodów dlaczego spadała dzietność, co wszystko ze sobą nakręcało - podkreśla.
Gwiazdowski w podcaście video wskazuje także, że drugą rzeczą, o której Donald Tusk mówił na filmie, był wiek emerytalny. - PO, która podwyższyła wiek emerytalny (...) i dobrze zrobiła, w tej chwili zapowiada że nie ma do tego powrotu. Ja uważałem wtedy, że zrobili to za późno i dlatego musieli robić to za szybko i dlatego okazało się to katastrofą z politycznego punktu widzenia. Ale z ekonomicznego punktu widzenia to było dobre posunięcie. Dziś z politycznego punktu widzenia mowa jest o tym, że nie ma możliwości podwyższenia wieku emerytalnego i w zamian będą inne bodźce, żeby ludzie dłużej chcieli pracować. No to mówiąc złośliwie, trzeba przywrócić OFE... - zauważa felietonista Interii Biznes.
Jak podkreśla: - Głównym celem OFE było to, żeby zmusić ludzi do pracowania dłużej, bo jak by zaczęli dostawać informacje jaką to będą mieć emeryturę z tych OFE, to siłą rzeczy pewnie by chcieli pracować dłużej.
- Więc jedyny bodziec jaki można zastosować nie podwyższając wieku emerytalnego, żeby ludzie chcieli pracować dłużej, jest pokazanie im, o ile więcej będą mieli jak będą pracowali dłużej. To można bardzo ładnie PR-owo pokazać... Zobaczcie tyle będziecie mieć więcej, ale - no właśnie - od tego, co to macie mniej dzięki reformie, którą wprowadziliśmy w roku 1999 - wskazuje Gwiazdowski. Jak mówi: - Tę reformę trzeba było wprowadzić z bardzo prostego powodu - nie stać było państwa na utrzymywanie stopy zastąpienia na poziomie 60 proc. To było oczywiste, że z uwagi na to że za 20 lat po tej reformie będą schodziły z rynku pokolenia z wyżu demograficznego, a wchodziły pokolenia niżu, ta stopa zastąpienia będzie musiała być znacząco niższa.
- Ale... tego ludziom nie powiedziano. Oni mieli zobaczyć, że to tak naprawdę nie politycy obniżyli im emerytury, tylko rynek. Więc OFE wzięły na siebie ciężar pokazania ludziom, że będą mieli niskie emerytury. Bardzo niskie - mówi Gwiazdowski.
Ale to jeszcze nie wszystko. Jak utworzono OFE, to nie utworzono zakładów emerytalnych. - OFE miały tylko dostawać pieniądze z ZUS, nawet nie zbierać, bo to jest kosztowne (robił to ZUS). Miały dostawać pieniądze, kupować akcje i obligacje, i koniec. Wypłacać emerytury w przyszłości z OFE miały zakłady emerytalne. Ale ich nie utworzono. Na początku tłumaczono to pośpiechem. W końcu pojawił się projekt ustawy i okazało się, że zakłady emerytalne za to, że będą wypłacały nam te emerytury z OFE miały pobierać 10 proc. Jakoś tak się przyzwyczaili twórcy reformy emerytalnej do tych 10 proc. I wyobraźcie sobie, że taki emeryt, który ma stopę zastąpienia na poziomie 30 proc., jeszcze 10 proc. mu zabierają, żeby mu wysłać emeryturę do domu. To się nie mogło udać. Więc dobrze, że z tym zerwano. Tylko źle, że zerwano tak głupio, że w dalszym ciągu jest parę milionów ludzi pewnie, którzy wierzą, że Tusk ukradł im te pieniądze z OFE. To nieprawda. Nie mógł ukraść, nawet jakby chciał, bo ich tam po prostu nie było. One zostały wypłacone emerytom na emerytury - podsumowuje Gwiazdowski.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"
Zobacz też wcześniejsze odcinki