Sasin: Nazywanie sprawy KNF "aferą" przedwczesne; nie ma dowodów, że prawo zostało złamane
- Nazywanie sprawy KNF "aferą" jest przedwczesne; rozmowa b. szefa KNF Marka Chrzanowskiego z biznesmenem Leszkiem Czarneckim była niewłaściwa, ale nie ma dowodów, że prawo zostało złamane; ustali to prokuratura - powiedział w piątek szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin.
- Nazywanie tej sprawy jakąś wielką aferą jest co najmniej przedwczesne, bo w tym momencie mamy utrwaloną tylko jedną rozmowę, która rzeczywiście jest niewłaściwa. Absolutnie nie powinien szef KNF-u takiej rozmowy, w takich okolicznościach prowadzić, i poniósł za to konsekwencje - powiedział w radiowych Sygnałach Dnia Sasin, pytany o publikację "Gazety Wyborczej".
Według niego, nie ma "żadnych dowodów", że w opisanej przez "GW" sprawie zostało złamane prawo. Przypomniał, że ma to zbadać prokuratura, która wszczęła śledztwo.
"Gazeta Wyborcza" napisała w ubiegły wtorek, że w marcu 2018 r. ówczesny przewodniczący KNF Marek Chrzanowski zaoferował Czarneckiemu przychylność dla Getin Noble Banku w zamian za około 40 mln zł - miało to być wynagrodzenie dla wskazanego przez szefa KNF prawnika. Czarnecki nagrał rozmowę, jednak w nagraniu nie znalazła się wypowiedź Chrzanowskiego o tej kwocie. Według biznesmana Chrzanowski miał mu pokazać kartkę, na której zapisał 1 proc., co według "Wyborczej" miało stanowić część wartości Getin Noble Banku "powiązaną z wynikiem banku".
Adwokat miliardera mec. Roman Giertych przyznał, że słynnej kartki z jednym procentem nie ma, ale - jak przekonywał - jest inny sposób na udowodnienie tego, że istniała. "Pan Czarnecki jest gotowy poddać się badaniu wariograficznemu" - powiedział RMF Giertych.
Po artykule w "GW" Chrzanowski złożył dymisję, a premier ją przyjął. O wszczęciu śledztwa informował prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Jako wstępną kwalifikację prawną przyjęto z art. 231 par. 2 Kodeksu karnego - przekroczenie przez funkcjonariusza publicznego uprawnień celem osiągnięcia korzyści majątkowej przez osobę trzecią. Śledztwo prowadzi śląski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej.