OFE: Polska zafundowała sobie anachroniczny system przedpłat
Reforma emerytalna z 1999 roku była oparta na nierealistycznych założeniach, stąd proponowane przez rząd zmiany w funkcjonowaniu OFE są konieczne i mogą przyczynić się do zwiększenia potencjału polskiej gospodarki - ocenił w wywiadzie dla PAP Jerzy Osiatyński, przewodniczący Rady Naukowej Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, doradca prezydenta RP.
- Jeśli chodzi o długofalowe oddziaływanie proponowanych obecnie zmian - sprawią one, że koszty obsługi długu radykalnie się zmniejszą. Wielkość potrzeb pożyczkowych radykalnie się zmniejszy. I nie chodzi tu o jednorazowe zwiększenie wyniku budżetu państwa, które w nowym systemie rachunków narodowych UE i tak nie jest brane pod uwagę, i którego rząd nie zamierza +roztrwonić+, ale o długofalową redukcję kosztów obsługi długu publicznego i jego wielkości - powiedział Osiatyński.
Dodał, że dzięki temu - na dłuższą metę - będzie przestrzeń do wykorzystania środków z Unii Europejskiej lub innych wydatków prorozwojowych.
- Dlaczego w obecnym systemie mamy traktować przedpłaty, których wszyscy dokonujemy na rzecz przyszłych emerytów, jakby w przyszłości nie było żadnych dochodów, z których te emerytury będą mogły być płacone, jako wydatek absolutnie niewzruszalny?
Dlaczego z góry przesądzać, że te przedpłaty na przyszłe emerytury są ważniejsze niż inne wydatki, które mamy ograniczać tylko dlatego, żeby utrzymać ten system przedpłat? A jeżeli te inne wydatki nie są mniej ważne, może mogłyby być przeznaczone na cele wspierające wzrost gospodarczy?" - powiedział.
Jego zdaniem dyskusja na temat zmian w OFE jest w dużym stopniu sporem ideologicznym.
- Sprawą podstawową jest natomiast coś innego. Jaka ma być materialna legitymacja przyszłych emerytów do ich udziału w przyszłym dochodzie narodowym? Ten udział będzie zależał od wielkości tego dochodu, ale jego wielkość bardzo luźno, jeśli w ogóle, wiąże się z kapitałowym lub generacyjnym systemem świadczeń społecznych - powiedział doradca prezydenta.
W jego opinii sprawa OFE jest istotna z punktu widzenia rachunku finansów publicznych, w sensie tworzenia potencjału dla zwiększenia dynamiki gospodarczej, a wobec tego dobrobytu wszystkich obywateli, łącznie z emerytami w przyszłości, ale podstawowym punktem analizy proponowanych zmian musi być interes przyszłych i obecnych emerytów.
- Interes finansów publicznych nie powinien zdominować tego, co jest istotą każdego systemu emerytalnego, to znaczy interesu przyszłych emerytów. Wobec tego także zmiany w systemie OFE muszą mieć na uwadze przede wszystkim interes przyszłych emerytów. Tymczasem można mieć wątpliwości czy ten interes w obecnie proponowanej reformie jest rzeczywiście należycie zabezpieczony - powiedział Osiatyński.
Zdaniem doradcy prezydenta obecne zmiany są konieczne, ponieważ reforma emerytalna z 1999 roku nie była dobrze przygotowana.
- Okazuje się teraz, że gdyby nie wydłużenie wieku emerytalnego, stopa zastąpienia wynosiłaby 30 proc. Pamiętam zapewnienia ówczesnego rządu, że stopa zastąpienia, która wówczas wynosiła około 66 proc., zmniejszy się, ale nie więcej niż do 60-58 proc. - powiedział.
- Jest mało prawdopodobne, że Sejm przyjąłby wówczas tę ustawę, gdyby zweryfikowano porządnie te rachunki. Daliśmy się zwieść zupełnie nierealistycznym założeniom przyjętym w modelach, które wtedy były przedstawiane. Przez te wszystkie lata nie chciano do tego wrócić. Obecny rząd wykazał się dużą odwagą, że podjął się porządnej analizy - dodał.
Osiatyński zaznaczył, że tempo wzrostu gospodarczego nie jest funkcją jedynie potencjału gospodarki, ale także funkcją prowadzonej polityki gospodarczej.
- Rząd premiera Tuska, przy dużym udziale ministra finansów, prowadził ekspansywną politykę fiskalną w 2009 i 2010 roku. Nastąpiło przeszło podwojenie relacji deficytu sektora finansów publicznych z 3,7 proc. PKB do 7,9 proc w 2010 roku. Ale to właśnie dzięki temu, a także dzięki znacznej deprecjacji złotego, która nastąpiła na początku 2009 roku, odnotowaliśmy wysoki wzrost gospodarczy - powiedział.
- Potem, przede wszystkim pod wpływem konsensusu głównego nurtu myślenia ekonomicznego, który dominuje w EBC, dominuje w niemieckim myśleniu o podstawach polityki gospodarczej, dominuje także w myśleniu wielu polityków gospodarczych i ekonomistów w Polsce, rząd został zmuszony do zacieśnienia fiskalnego - dodał.
Doradca prezydenta wskazał, że w 2011 roku relacja deficytu sektora finansów publicznych do PKB została obniżona o prawie 3 pkt proc., wobec czego w 2012 roku tempo wzrostu PKB obniżyło się do 1,9 proc. Do dalszego obniżania dynamiki gospodarczej i wzrostu bezrobocia rząd premiera Tuska nie chciał dopuścić. Stąd niewielka zmiana dynamiki konsolidacji fiskalnej w 2013 roku. To oczywiście musiało prowadzić do wzrostu relacji długu publicznego do PKB.
- Główny kierunek polityki wychodzenia z kryzysu, w tym także wychodzenia z kryzysu w strefie euro, to jest polityka zaciskania, oszczędzania. Taka polityka zabija wzrost gospodarczy w obszarze euro i wiele krajów tego obszaru do dziś nie odrobiło poziomu dochodu sprzed kryzysu - powiedział.
- Jesteśmy często straszeni rozmiarami długu publicznego. Należy jednak pamiętać, że po pierwsze temu długowi państwa towarzyszy wzrost majątku tych, którzy te papiery skarbowe kupują. Po drugie zaś, wierzyciele, oceniając naszą wiarygodność, patrzą przede wszystkim na to, jak zmienia się relacja długu w stosunku do dochodu. Przede wszystkim trzeba więc pilnować dynamiki wzrostu dochodu narodowego - dodał.