Śniadanie luksusowym posiłkiem. Tak niedługo może być
Bułka lub chleb, masło, mleko i jajka - podstawowe produkty, po które wielu sięga przygotowując sobie śniadanie. Zwykłe kupując je w sklepie nie zwracamy uwagi na cenę. Ta jednak uparcie idzie w górę i może się okazać, że pierwszy zjadany w ciągu dnia posiłek trzeba będzie odchudzić.
Zacznijmy od masła. Kiedy przed pięcioma laty jego cena poszła mocno w górę, aby nie zniechęcać klientów i teoretycznie utrzymać ceny na tym samym poziomie, kostki zmniejszono z 250 do 200 g. Nie każdy od razu zauważył, że płaci niby tyle samo, ale za mniej.
Od 2019 r. zdążyliśmy się przyzwyczaić do mniejszych gabarytów. Wkrótce przyjdzie nam zaakceptować wyższe ceny. Cytowani przez portal topagrar.pl analitycy zwracają uwagę, że cena tego produktu szybko rośnie. Przypominają, że w lipcu kostka masła kosztowała średnio 6,17 zł, w sierpniu wzrosła do ponad 7 zł, a we wrześniu, w wielu sklepach przekroczyła cenę 8 zł. Według prognoz, w najbliższych tygodniach za 200-gramową kostkę masła zapłacimy 10 złotych.
Pierwszą przyczyną wzrastających cen ma być drożejące mleko. Jak wynika z danych, w ubiegłym miesiącu trzeba było zapłacić za nie o 1,5 proc. więcej rok do roku. Kolejną mają być sery, do produkcji których został przekierowany tłuszcz i zmniejszona ilość masła na rynku. - W ten sposób ograniczona została podaż masła na rynku, na co naturalną reakcją jest wzrost cen – mówi cytowana przez Rzeczpospolitą Agnieszka Maliszewska, dyrektorka Izby Mleka.
Kolejnym powodem są warunki pogodowe. “Susza i wysokie temperatury prowadzą do stresu cieplnego u bydła, co ogranicza wydajność produkcji mleka” - wyjaśnia topagrar. Ponieważ drożeją też oliwa i margaryna, popyt na masło nie maleje i przyczynia się do dalszego wzrostu jego cen. Problem dotyczy całego kontynentu, nie tylko Polski. Na światowych giełdach ceny masła przekroczyły we wrześniu 8 tys. euro za tonę, co zbliżyło je do rekordów z 2022 r.
Problemem już wkrótce mogą się okazać rosnące ceny chleba. Rolnicy narzekają na największy nieurodzaj od lat, między innymi pszenicy. Twierdzą, że winę ponoszą przymrozki, susza i gradobicia. W lipcu, podczas żniw, Tygodnik Rolniczy donosił, że niektórzy zebrali z każdego hektara niespełna tonę ziarna. Sytuację pogarsza fakt, że areał zasiewu zbóż zmniejszył się w Polsce o 3,5 proc. Również dlatego tegoroczne zbiory były niższe niż przed rokiem.
Gorsza produkcja może się przełożyć na ceny mąki a potem chleba. Po raz ostatni piekarze podnieśli je w marcu, kiedy przestała obowiązywać zerowa stawka VAT na towary żywnościowe. Ale nie obiecują, że to ostatni raz w tym roku. Przypominają, że między 2020 i 2022 rokiem ceny za kilogram bochenka chleba wzrosły prawie dwukrotnie, a z początkiem 2023 roku - poszły w górę o około 30 procent.
Wzrost cen ma objąć nie tylko pieczywo ale też wyroby cukiernicze. Zdaniem analityków rynku, nie należy się go obawiać już wkrótce, a najwcześniej za kilka miesięcy. Na europejskich giełdach tona pszenicy kosztuje 203 euro (ponad 870 zł). Nieco mniej wynosi średnia cena w Polsce, w skupach monitorowanych przez Ministerstwo Rolnictwa (660-800 zł). Podobnie jak z masłem, nieurodzaj dotknął też niemal całą Europę. Rekordowo niskie zbiory miały Francja i w Niemcy - oprócz Rumunii dwaj najwięksi, europejscy producenci zbóż.
O wzroście cen mówią też producenci jajeki wskazują na niedobór niosek w stosunku do potrzeb rynku. “W związku z tym ceny jaj oferowanych przez producentów bez wątpienia wyraźnie wzrosną” - prognozuje portal agroFakt.pl. Opinię podziela Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz. Informuje, że produkcja piskląt jest obecnie najniższa od ośmiu lat. “Zazwyczaj od początku roku do lipca na rynek trafiało co najmniej 21 mln młodych kur niosek. Jednakże w bieżącym roku było to tylko 19 mln sztuk” - informuje izba. W porównaniu do 2023 r., liczba lęgów niosek zmniejszyła się o ponad połowę.