Kryptowaluty. Czy nadchodzi krach bitcoina?
Na rynkach finansowych często powtarzana jest sentencja, że jak coś uporczywie nie chce zdrożeć, to zapewne wkrótce gwałtownie stanieje. Aktywem, które w ostatnich tygodniach ma wielkie problemy z osiąganiem wyższej ceny, jest bitcoin. Zdaniem analityków Cryptotickera, to może być zwiastun krachu na rynku kryptowalut.
- Bitcoin nie potrafi wrócić do ceny na poziomie 30 tysięcy dolarów. Coraz bardziej prawdopodobna staje się przecena do 22 tysięcy, a nawet 14 tysięcy dolarów
- Zainteresowanie inwestowaniem w bitcoiny jest teraz wyjątkowo niskie. Trudno wyobrazić sobie sytuację, że powtarza się hossa sprzed 2-3 lat, gdy między marcem 2020 roku a kwietniem 2021 roku kryptowaluta zyskała na wartości 1585 proc.
- Czołowi animatorzy bitcoina, odpowiadający za jego płynność, wycofują się z rynku amerykańskiego zniechęceni coraz ostrzejszymi regulacjami prawnymi dotyczącymi sfery kryptowalut
Analitycy Cryptotickera ostrzegają, że bitcoinowi i innym kryptowalutom grozi krach. Najważniejszym czynnikiem ryzyka jest fakt, że bitcoin od połowy kwietnia nie jest w stanie przebić się przez pułap 30 tysięcy dolarów. Po ustanowieniu jesienią 2021 roku rekordu wszech czasów na poziomie prawie 69 tysięcy dolarów najpopularniejsza kryptowaluta świata odnotowała gwałtowny spadek. Teraz jest o ponad 60 proc. tańsza.
W ostatnich tygodniach kurs bitcoina wahał się w granicach 27-29 tysięcy dolarów. Analitycy techniczni przewidują, że w przypadku pogorszenia rynkowego sentymentu i wybicia dołem z obecnej strefy wsparcia, następnymi przystankami dla ceny bitcoina mogą być najpierw 24 tysiące dolarów, a potem 22 tysiące. W dalszej kolejności nie można wykluczyć przesuwania się nawet w stronę 14 tysięcy dolarów. Nie byłaby to cena szokująco niska, gdyż trzeba pamiętać, że na początku tego roku za bitcoina płacono tylko 16,5 tysiąca dolarów.
Analitycy technicznie mają też pozytywną prognozę dla najbardziej popularnego "coina". Teoretycznie odbicie powyżej wsparcia na wysokości 26,5 tysiąca dolarów może zapoczątkować rajd w kierunku 30 tysięcy, a następnie atak na poziom 31,5 tysiąca, który z kolei mógłby otworzyć drogę do 38-40 tysięcy dolarów.
Szerokiemu rynkowi kryptowalut z całą pewnością nie sprzyja jednak mocniejszy ostatnio dolar amerykański. On z kolei zyskuje na wartości, gdyż liczni przedstawiciele Fed sugerują, że nie będą prowadzić polityki szybkich obniżek stóp procentowych, jak życzyłby sobie tego rynek.
Wielu ekspertów zwraca uwagę na fakt, że zainteresowanie bitcoinem wyraźnie spadło i osunęło się do najniższego poziomu od października 2020 roku. Inwestorzy z rozrzewnieniem mogą wspominać pamiętny rajd napędzany pandemią koronawirusa, kiedy to w ciągu zaledwie 13 miesięcy, między marcem 2020 roku a kwietniem 2021 roku, bitcoin zyskał na wartości 1585 proc., drożejąc z 3850 dolarów do prawie 65 tysięcy.
Przyczyn najnowszego spadku zainteresowania walutami wirtualnymi doszukiwać się można m.in. w zacieśnianiu polityki pieniężnej oraz problemach niektórych podmiotów z branży. Przełomowe wydarzenia ostatnich lat to: załamanie się ekosystemu Terra, seria bankructw z firmą pożyczkową Celsius na czele i upadek FTX, czyli trzeciej największej platformy wymiany kryptowalut na świecie.
Wydarzenia te w naturalny sposób doprowadziły do ucieczki kapitału, wyraźnej przeceny notowań "coinów" i pogorszenia nastrojów wśród inwestorów. - To, w jakim stopniu spadła liczba wyszukiwań w Google, jest wstrząsające. Nawet przy rosnących cenach w pierwszych tygodniach tego roku, wiele osób, które straciły zainteresowanie kryptowalutami, nie wracało do nich - zauważa Max Coupland, dyrektor CoinJournal.
W raporcie Cryptotickera drugim, obok cenowego zastoju, powodem problemów bitcoina może być upadek kolejnych giełd kryptowalutowych. Niedawno działalność musiała zakończyć giełda Bittrex. Ostatnio także BlockFi, popularna platforma do pożyczania kryptowalut, walczy z pozwami swoich inwestorów, co powoduje znaczną utratę zaufania ze strony rynków.
Trzecim czynnikiem, który według Cryptotickera może przyczynić się do rynkowego krachu kryptowalut, jest usunięcie Metamask jako opcji logowania przez niektóre zdecentralizowane giełdy (DEX). Metamask to popularny portfel, który umożliwia użytkownikom interakcje ze zdecentralizowanymi aplikacjami na blockchainie Ethereum. "Takie wydarzenia wywołują FUD (strach, niepewność i wątpliwości) na rynku kryptowalut, co prowadzi do obniżenia cen. Usunięcie Metamask stało się przyczyną wręcz paniki u niektórych inwestorów" - podsumowano w raporcie Cryptotickera.
Analitycy podkreślają, że zaczyna pojawiać się duża rozbieżność między bitcoinem a giełdowym indeksem Nasdaq, z którym kryptowaluta wcześniej korelowała. W skali miesiąca kurs bitcoina osunął się o ponad 12 proc., a w tym samym czasie Nasdaq wzrósł o ponad 4 proc. To może być dowód, że cena bitcoina nie jest tylko wypadkową płynności, apetytu na ryzyko, perspektyw dla stóp procentowych, ale także ma swoje wewnętrzne składniki, które negatywnie wpływają na kurs.
Bloomberg doniósł ostatnio, że firmy będące czołowymi animatorami branży kryptowalutowej, Jane Street i Jump Crypto, opuściły amerykański rynek, powołując się na bardzo duże zmiany regulacyjne. Uznały, że zaostrzanie w USA przepisów regulujących rynek walut wirtualnych przybrało zbyt radykalną formę. Ustawodawcy zapewniają jednak, że zmieniając przepisy mają na uwadze bezpieczeństwo uczestników handlu.
Decyzja Jane Street i Jump Crypto prawdopodobnie przyczyniła się do tego, że napływ bitcoinów na giełdy spadł do poziomu cyklicznych minimów, a to oznacza, że płynność rynku jest bardzo niska. Z danych firmy analitycznej Glassnode wynika, że wraz ze spadkiem wolumenu obrotu i płynności na rynku kryptowalut możemy się spodziewać wzrostu cenowej zmienności.
Główny analityk on-chain w Glassnode, występujący pod pseudonimem Checkmate, ogłosił, że wskaźnik ryzyka sprzedaży bitcoina osiągnął najniższy poziom w historii. Oznacza to, że inwestorzy są niechętni, by wyprzedawać swoje tokeny zarówno z zyskiem, jak i stratą. "Z uwagi na coraz bardziej niepłynny rynek i bardzo cienkie księgi zamówień, istnieje znacznie większe prawdopodobieństwo wzrostu zmienności" - napisał analityk Glassnode.
Już pod koniec lutego tego roku Rezerwa Federalna i dwa inne centralne urzędy wydały wspólne oświadczenie ostrzegające banki o ryzyku płynności związanym z bankowością firm kryptowalutowych.
Może to także oznaczać, że niektóre firmy zechcą spieniężyć swoje kryptowaluty, nim nie będą mogły tego zrobić właśnie ze względu na brak płynności. Jeśli posiadacz dużej puli "coinów", przy niskiej płynności, postanawia je sprzedać, to może wywołać znaczny spadek ceny. Wydaje się więc, że bitcoin i inne kryptowaluty mogą być pod presją podaży nawet mimo pozytywnego sentymentu do innych ryzykownych aktywów. W tych warunkach rośnie prawdopodobieństwo krachu zapowiadanego przez Cryptotickera.
Jacek Brzeski