Kryptowaluty drożeją. Na rynku bitcoina chciwość wygrywa ze strachem
Kurs bitcoina jest najwyższy od 18 miesięcy, ale jedocześnie o około 40 proc. niższy od maksymalnego z 2021 roku. Zdaniem wielu komentatorów, dla najważniejszej na rynku kryptowaluty kluczowa może być wiosna przyszłego roku. Wtedy dojdzie do tzw. halvingu i pojawią się nowe fundusze bitcoinowe.
- Standard Chartered Bank podtrzymuje prognozę, że do końca 2024 roku cena bitcoina osiągnie poziom 100 tysięcy dolarów
- Analitycy firmy Matrixport uważają, że bitcoin może osiągnąć pułap 63 140 dolarów do kwietnia 2024 roku, a następnie 125 tysięcy dolarów do grudnia tego samego roku
- Wielu inwestorów ostatnio nie handluje zbyt chętnie bitcoinami - "chomikują" je, bo liczą na większy zarobek w przyszłości
Bitcoin siódmy tydzień z rzędu zakończył wzrostem notowań. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w marcu i kwietniu 2020 roku. Wraz z początkiem grudnia pierwsza kryptowaluta świata przesunęła się na wykresach w okolice ponad 40 tysięcy dolarów, co jest najwyższym poziomem od maja 2022 roku.
Z analizy technicznej wynika, że potencjalny opór może rozciągać się między poziomami 37 000 a 39 000 dolarów. Jeśli trwale nie zostanie pokonana górna granica tego przedziału, to możliwa stanie się korekta spadkowa i cofnięcie ceny w okolice 34 000 - 34 500 dolarów.
Historyczny rekord bitcoina to 68,7 tysiąca dolarów ustanowiony w listopadzie 2021 roku. Dzisiejsza cena jest o około 40 proc. niższa od tego maksimum. Nie brakuje analityków i komentatorów, którzy spodziewają się ataku na najwyższe poziomy.
Z najnowszych prognoz firmy Matrixport wynika, że bitcoin może osiągnąć pułap 63 140 dolarów do kwietnia 2024 roku, a następnie 125 tysięcy dolarów do grudnia tego samego roku. Powodami takich ruchów w górę miałyby być: przewidywane obniżki stóp procentowych przez Rezerwę Federalną USA; a także zbliżający się halving, czyli "przepołowienie" bitcoina.
Wiosną przyszłego roku bitcoin doświadczy czwartego w swojej historii halvingu. Polega on na ograniczeniu podaży nowych bitcoinów oraz zmniejszaniu o połowę nagrody dla "górników" za wydobyte "monety".
Halving w przeszłości zawsze wiązał się z rajdami cenowymi bitcoina. Istotą najstarszej kryptowaluty świata jest jej ograniczona podaż - w obiegu może być maksymalnie 21 milionów "coinów". Dzięki temu kurs bitcoina powinien rosnąć z etapu na etap. Przyczyniać się do tego ma przede wszystkim cykliczny halving, mający miejsce co cztery lata lub co 210 tysięcy wydobytych bloków kryptowaluty.
Nagroda wypłacana "górnikom" wiosną przyszłego roku zmniejszy się o połowę. Za każdy nowy blok będą otrzymywać 3,125 bitcoina, a nie 6,25, tak jak teraz. Teoretycznie, skoro nagroda za wydobycie bloku bitcoina i dodanie go do łańcucha, zostanie podzielona przez dwa, to cena kryptowaluty powinna podwoić się. Zdaniem wielu analityków, halving tworzy wyraźne cykle i dlatego obecna hossa może utrzymać się nawet do listopada 2025 roku.
W grupie instytucji dostrzegających perspektywy dla bitcoina jest także Standard Chartered Bank, który podtrzymuje prognozę, że do końca 2024 roku cena "monety" osiągnie poziom 100 tysięcy dolarów. Według Geoffa Kendricka z zespołu banku, katalizatorem skoku ceny najstarszej kryptowaluty świata, oprócz halvingu, może być zatwierdzenie amerykańskich funduszy ETF śledzących cenę spot bitcoina.
W odróżnieniu od funkcjonujących w Stanach Zjednoczonych ETF na kontrakty futures, bitcoinowe ETF dla rynku kasowego będą miały bezpośrednie zabezpieczenie w kryptowalutach jako aktywach bazowych. Zdaniem wielu komentatorów, widać, że w sprawie nowych ETF zmienia się stanowisko Amerykańskiej Komisji Giełd i Papierów Wartościowych (SEC) i ostatecznie zezwoli ona na nowy produkt finansowy.
SEC otrzymała już kilkanaście wniosków o wprowadzenie nowych produktów bitcoina. Na liście kandydatów znajdują się giganci inwestycyjni, tacy jak BlackRock i Fidelity, a także firmy skupiające się na kryptowalutach, np. Grayscale. Na rynku panuje przekonanie, że spotowe ETF na bitcoina przyczynią się do wzmocnienia kursu kryptowaluty, ponieważ sprawią, że inwestowanie w najbardziej popularne aktywo wirtualne stanie się łatwiej dostępne dla szerszej rzeszy Amerykanów.
Standard Chartered Bank spodziewa się, że spotowe fundusze pojawią się wcześniej, niż oczekiwano, co szybko otworzy drogę także dla dużych inwestycji instytucjonalnych. Bank prognozuje, że wiele nowych funduszy ETF zostanie zatwierdzonych już w pierwszym kwartale 2024 roku, zarówno dla bitcoina, jak i ethereum.
Indeks strachu i chciwości kryptowalut utrzymuje się w tej chwili w przedziale 70-74, co wskazuje na "bycze" nastroje zarówno wśród inwestorów detalicznych, jak i instytucjonalnych. Ich potwierdzeniem może być fakt, że największy na świecie korporacyjny posiadacz bitcoinów dodał kolejne "monety" do swojego portfela.
Pod koniec listopada Michael Saylor, prezes wykonawczy MicroStrategy, poinformował, że jego firma nabyła dodatkowo 16 130 bitcoinów w średniej cenie 36 785 dolarów za sztukę. Wydała na ten cel około 593,3 miliona dolarów, a jej zasoby kryptowaluty mają teraz wartość około 6,5 miliarda dolarów. Tylko dzięki tegorocznemu wzrostowi kursu bitcoina przedsiębiorstwo Saylora odnotowało niezrealizowane zyski w wysokości ponad miliarda dolarów.
Portal badawczy The Block wskazuje, że posiadacze cyfrowych monet - zwłaszcza indywidualni - ostatnio nie handlują zbyt chętnie bitcoinami. Działa tu zasada, że ktoś kto "chomikuje" jakieś aktywa, liczy na większy zarobek w przyszłości.
W latach 2017-18 aż 59 procent bitcoinów przeszło z rąk do rąk. W 2022 roku było to już tylko nieco ponad 30 procent. Zmiany dotyczące innej cyfrowej waluty, ethereum, są jeszcze bardziej poważne. Odnotowano spadek podaży z 86 proc. kilka lat temu do 39 proc. obecnie.
Z badania sprzedaży "coinów" przeprowadzonego przez The Block dla okresu ostatnich trzech lat wynika, że bitcoiny w tym czasie zmieniły właścicieli w nieco ponad 58 proc. W 2019 roku analogiczny wskaźnik wyniósł 73 proc. Wielu inwestorów podziela pogląd, że zbliżający się halving doprowadzi do niedoboru bitcoinów, a to wydarzenie może stać się szansą na zwiększenie wartości cyfrowych monet.
Charakterystyczne jest także to, że bitcoin doświadcza obecnie spadku podaży na giełdach i osiąga pod tym względem najniższy poziom od grudnia 2017 roku. Firma Santiment dzisiejszą podaż bitcoina na giełdach wylicza na 5,38 proc. Jak widać, inwestorzy coraz częściej wybierają samodzielną opiekę nad swoimi "coinami", reagując na narastające trudności regulacyjne, z jakimi borykają się scentralizowane platformy kryptowalutowe.
Jacek Brzeski