Rynek walutowy. Koniec dobrej passy złotego wobec dolara i euro

Skończył się dobry czas dla złotego. Nasza waluta do euro jest najsłabsza od października, a do dolara od początku stycznia. Niezwykle korzystne dane z rynku pracy w USA gwałtownie wzmocniły amerykańskiego dolara. Jeszcze raz się okazało, że jego aprecjacja pociąga za sobą osłabienie walut rynków wschodzących, w tym złotego.

  • Zaskakująco dobre dane z amerykańskiego rynku pracy wywołały odwrót inwestorów od ryzykownych aktywów, wzmocniły natomiast dolara
  • Rośnie prawdopodobieństwo, że gospodarka USA staje przed szansą uniknięcia głębszej recesji. Z tego powodu Fed może nie mieć oporów przed kontynuowaniem ostrej polityki pieniężnej w celu zdławienia inflacji
  • Twardy kurs w polityce monetarnej obrany przez decydentów z Fed i EBC przy ciągle "gołębim" nastawieniu Narodowego Banku Polskiego może oznaczać, że złoty będzie w tarapatach
  • Z prognoz analityków Credit Agricole wynika, że pod koniec pierwszego kwartału 2023 roku dolar będzie kosztować 4,55 zł, a euro 4,78 zł

Reklama

Od ostatniego piątku dolar podrożał z 4,29 zł do 4,42 zł. W tym samym czasie euro ruszyło w górę z 4,68 zł do 4,74 zł. Eurodolar spadł natomiast z 1,09 do 1,07. Analitycy techniczni twierdzą, że po tym jak główna para walutowa przełamała wsparcia na poziomie 1,076, możliwe będą dalsze spadki w kierunku 1,066-1,060 dolara.

Gospodarka USA bez oznak kryzysu

Wszystko wskazuje na to, że najnowsze amerykańskie dane makroekonomiczne kładą kres wielu dotychczasowym spekulacjom rynkowym. Panowało bowiem przekonanie, że wkrótce pojawią się doniesienia o osłabieniu trendów gospodarczych, co będzie sprzyjać inwestorom na Wall Street. Spadek ogólnej koniunktury w USA miał wywierać presję na Rezerwę Federalną, by tak szybko zakończyła cykl podwyżek stóp procentowych.

Tymczasem pod koniec zeszłego tygodnia okazało się, że inwestorzy nie docenili siły amerykańskiej gospodarki. Zdecydowanie lepsze od prognoz wyniki rynku pracy i sfery usług zmniejszają prawdopodobieństwo recesji w USA.

W styczniu tempo tworzenia nowych miejsc pracy wcale nie spadło mimo powszechnych oczekiwań. Wręcz przeciwnie, wzrost zatrudnienia w sektorze pozarolniczym wyniósł 517 tysięcy, wobec 260 tysięcy w grudniu. Warto zaznaczyć, że najwyższa prognoza wśród ankietowanych przez agencję Bloomberg wynosiła tylko 300 tysięcy nowych stanowisk pracy. Dużym zaskoczeniem jest też styczniowa stopa bezrobocia, która nieoczekiwanie spadła z 3,5 proc. do 3,4 proc., czyli poziomu najniższego od 1969 roku.

W dodatku, indeks koniunktury ISM dla sektora usług wzrósł aż do 55,2 punktu z 49,2, podczas, gdy prognozowano wynik na poziomie 50,4. Tak wysokie wskaźniki przełożyły się na wzrost awersji do ryzyka, bowiem amerykańskim bankierom centralnym dają dodatkową przestrzeń do zaostrzania polityki monetarnej.

Bezkompromisowy Fed

Ostatnio obradowali decydenci kilku kluczowych banków centralnych. Rezerwa Federalna, Europejski Bank Centralny i Bank Anglii znów podniosły stopy procentowe. W dodatku wydały "jastrzębie" komunikaty i zapowiedziały kontynuowanie bezwzględnej walki z ciągle wysoką inflacją. W pierwszym odruchu rynki nie dawały wiary tym deklaracjom. Dominował pogląd - zwłaszcza w odniesieniu do Fed - że "będzie jeszcze tylko jedna podwyżka stóp, a potem zaczną one spadać".

Po ostatnich danych z rynku pracy w USA punkt widzenia inwestorów zmienił się. Do tej pory sądzono, że stopa Fed w tym roku wzrośnie co najwyżej do 5 proc. Teraz bardziej prawdopodobny jest wariant ze stopą docelową na poziomie co najmniej 5,25 proc. Amerykański bank centralny zaczyna bowiem postrzegać rynek pracy jako działający "proinflacyjnie", zwłaszcza jeśli stopy procentowe nie będą wystarczająco restrykcyjne.

Analitycy Commerzbanku podkreślają, że na rynkach w ciągu zaledwie kilkunastu godzin oczekiwania względem docelowej stopy rezerw federalnych wzrosły o 50 punktów bazowych. Jednocześnie nikt już w zasadzie nie twierdzi, że pierwsze luzowanie polityki monetarnej w USA nastąpi w maju tego roku. Bardziej prawdopodobny jest październik.

Jeśli dezinflacja, jak sugeruje prezes Fed Jerome Powell, będzie stawała się faktem, każdorazowe podwyżki stóp procentowych pozostaną prawdopodobnie na poziomie 25 punktów bazowych. To zwiększa szansę na "miękkie lądowanie" gospodarki Stanów Zjednoczonych, czyli uniknięcie głębokiej recesji. Z drugiej strony, mocne dane makroekonomiczne mogą wydłużyć cykl podnoszenia stóp, ponieważ bardziej prawdopodobny staje się efekt “drugiej rundy", czyli ponownego wzrost inflacji w perspektywie kilku albo kilkunastu miesięcy.

EBC też się nie cofa

Także w strefie euro trzeba spodziewać się konsekwentnej polityki pieniężnej. - Europejski Bank Centralny powinien czynnie walczyć z inflacją, dopóki ludzie nie poczują stabilności cen. Polityka pieniężna musi "pokazywać kły" do czasu aż nie zobaczymy trwałej konwergencji do naszego celu inflacyjnego - powiedział podczas konferencji w Budapeszcie członek Rady Prezesów EBC Robert Holzmann, austriacki "jastrząb". Jego zdaniem, ryzyko nadmiernego zacieśnienia polityki monetarnej wydaje się nikłe w porównaniu z ewentualnymi niebezpieczeństwami, jakie mogą się pojawić, jeśli bank centralny uczyni zbyt mało. W razie zaniechań, trzeba byłoby potem podejmować kroki "bardziej kosztowne i czasochłonne".

W Budapeszcie szef słoweńskiego banku centralnego Bostjan Vasle oświadczył, że podwyżkom stóp procentowych jest jeszcze "daleko do końca". Natomiast przedstawiciel Łotwy, Martins Kazaks, powiedział, że tylko "istotna niespodzianka" w danych makroekonomicznych może zatrzymać planowany w marcu wzrost stóp o 50 punktów bazowych.

Twardy kurs w polityce monetarnej obrany przez decydentów z Fed i EBC przy ciągle "gołębim" nastawieniu Narodowego Banku Polskiego może oznaczać, że złoty będzie w tarapatach. Z prognoz analityków Credit Agricole wynika jednak, że o ile złoty osłabnie w tym kwartale wobec dolara i euro, to w dalszej części roku wzmocni się w relacji do obu tych walut. Na koniec pierwszego kwartału 2023 roku dolar miałby kosztować 4,55 zł, a euro 4,78 zł. Pod koniec roku - w opinii Credit Agricole - za dolara będzie się płacić 4,23 zł, a za wspólną walutę 4,65 zł.

Jacek Brzeski

EUR/PLN

4,3345 0,0009 0,02% akt.: 20.11.2024, 00:12
  • Kurs kupna 4,3330
  • Kurs sprzedaży 4,3360
  • Max 4,3330
  • Min 4,3347
  • Kurs średni 4,3345
  • Kurs odniesienia 4,3336
Zobacz również: USD/GBP SEK/PLN NZD/PLN

USD/PLN

4,0895 -0,0011 -0,03% akt.: 20.11.2024, 00:13
  • Kurs kupna 4,0881
  • Kurs sprzedaży 4,0908
  • Max 4,0889
  • Min 4,0895
  • Kurs średni 4,0895
  • Kurs odniesienia 4,0906
Zobacz również: USD/GBP SEK/PLN NZD/PLN
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kursy walut | złoty | dolar | euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »