Starcie byków i niedźwiedzi na rynku kryptowalut
Fatalnie zaczął się ten rok dla walut cyfrowych. W styczniu bitcoin potaniał o jedną czwartą, ale jego głęboka przecena zaczęła się już w listopadzie 2021 roku. W ostatnich dniach kryptowaluty nieco podniosły się na wykresach. Jednak widać wyraźnie, że przestały być odporne na wahania światowej koniunktury gospodarczej, a także na kryzysy polityczne, takie jak rosyjsko-ukraiński.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Bilans ostatniej bessy jest bolesny. Całkowita kapitalizacja rynku kryptowalut spadła do 1,7 biliona dolarów podczas, gdy niecałe trzy miesiące temu w listopadzie 2021 roku osiągała rekordowy poziom 3 bilionów dolarów. Wtedy też bitcoin kosztował najwięcej w historii - prawie 69 tysięcy dolarów. Zaraz potem rozpoczęła się jednak gwałtowna przecena i kryptowaluta znajduje się teraz o około 40 proc. poniżej szczytu wszech czasów. Podobny regres zanotowało ethrerum, które na początku listopada kosztowało 4 800 dolarów, a teraz - 2 400 dolarów.
Na początku tygodnia cena bitcoina zanurkowała poniżej 33 tysięcy dolarów. W środę kurs wzrastał do 38 tysięcy i - zdaniem analityków technicznych - miał wtedy otwartą drogę do ważnej strefy oporu w okolicach 40 tysięcy dolarów. Jej trwałe pokonanie, a potem osiągnięcie pułapu 42 tysięcy pomogłoby przywrócić trend wzrostowy. Jednak po środowej poprawie, bitcoin spadł do około 37 tysięcy dolarów.
Zdaniem współzałożyciela giełdy kryptowalut BitMEX Artura Hayesa, bitcoin wyznaczy dno dopiero po ponownym teście poziomu 28 500 dolarów. Hayes wychwala kryptowaluty jako "ostatni wolny rynek na ziemi", ale nie ma dobrej prognozy na najbliższą przyszłość. Podejrzewa, że na rynkach będzie rzeź, gdy Rezerwa Federalna w marcu podniesie stopy procentowe.
W okolicach 28 500 dolarów wypadało dno bitcoina w lipcu zeszłego roku. Jeśli poziom ten zostanie przełamany, to Artur Hayes spodziewa się wyprzedaży, która może spowodować regres ceny do 20 tysięcy dolarów, gdzie plasowały się szczyty z 2017 roku.
Mike McGlone’a, główny strateg towarowy Bloomberga, ma lepszą prognozę dla bitcoina. Uważa, że w 2022 roku zyska on przewagę nad innymi kryptowalutami i "wyjdzie na prowadzenie". Ostrzega jednak, że w tej chwili rynek "coinów" jest skorelowany z amerykańskim indeksem S&P500 w proporcji niemal 1:1. Liczni inni eksperci też zauważają, że bitcoin przestał spełniać funkcję aktywa, którego wartość nie zależy od globalnej koniunktury. Na jego notowania zaczynają wpływać nawet obawy związane z ewentualnym atakiem Rosji na Ukrainę.
Warto pamiętać, że nie wszystkie prognozy McGlone’a sprawdzały się. W listopadzie zeszłego roku analityk Bloomberga napisał na twitterze, że bitcoina czeka hossa na początku 2022 roku i że cena znajdzie się w przedziale 50 tysięcy - 100 tysięcy dolarów. Dodawał, że skok ceny będzie spowodowany rosnącym popytem i malejącą podażą.
Wywodzący się z rynku Forex inwestor oraz analityk kryptowalutowy Justin Bennett twierdzi, że dla bitcoina kluczowy jest teraz poziom lokalnych dołków w okolicach 35 tysięcy dolarów. W przypadku ethereum jest to natomiast strefa 2 200 - 2 350 dolarów.
- Ważne jest utrzymanie się bitcoina powyżej 35 tysięcy dolarów. Jeśli tak się stanie, obszar oporu do przełamania to 40-42 tysiące, a następnie 45-46 tysięcy dolarów - prognozuje Justin Bennett. Z drugiej strony, dzienne zamknięcie kursu poniżej 35 tysięcy dolarów otworzyłoby spadkową drogę do kolejnego psychologicznego poziomu szacowanego na 30 tysięcy dolarów.
Z kolei dla "etheru" - zdaniem Bennetta - najważniejsze jest utrzymanie się powyżej 2 200 dolarów. Jeśli tak się stanie, kontynuowana będzie akcja cenowa w konsolidacji, czyli tak zwany range trading (od bandy do bandy). Górna granica to 2 875 dolarów, dolna to natomiast 2 320 dolarów. - Jeśli zobaczymy jednak, że ethereum zamknie się poniżej 2 200 dolarów, to następna strefa testu wypadnie w okolicy 1 900-2 000 dolarów - podsumowuje Justin Bennett.
Mimo, że cena najstarszej z walut wirtualnych osunęła się w ostatnim czasie o kilkadziesiąt tysięcy dolarów, to Cathie Wood z ARK Investment Management przewiduje, że notowania jednej "monety" bitcoina do 2030 roku mogą przekroczyć milion dolarów. W jej ocenie, globalne wykorzystanie kryptowaluty jest bowiem w początkowej fazie. - Kapitalizacja rynkowa bitcoina wciąż stanowi ułamek globalnych aktywów i prawdopodobnie będzie się zwiększać, gdy państwa przyjmą go jako prawny środek płatniczy - napisał z kolei analityk ARK Yassine Elmandjra w raporcie “Big Ideas 2022".
ARK Investment oczekuje, że do 2030 roku bitcoin będzie odpowiadał za 50 proc. światowych transferów finansowych, 10 proc. kapitału rynków wschodzących, 25 proc. wolumenu transakcji bankowych w USA, 1 proc. światowych depozytów skarbowych, 5 proc. globalnego bogactwa, 2,5 proc. instytucjonalnej bazy aktywów, 5 proc. gotówki z firm wchodzących w skład S&P500, a także 50 proc. całkowitej kapitalizacji rynkowej złota.
O tym, że kryptowaluty powinny być traktowane jak inwestycje długoterminowe przekonany jest Michael Saylor, dyrektor generalny MicroStrategy. Jego zdaniem, najbliższe lata nie będą epoką “kryptowalutowej zimy". - Jeśli spojrzysz na bilans wybranych 4 lat, to zauważysz, że w tym przedziale czasu nikt nie stracił pieniędzy trzymanych w bitcoinach. Przy czym dla mnie 4 lata to krótki horyzont, a 10 lat to horyzont średni - oświadczył Michael Saylor. Przywołał też słowa Warrena Buffetta: "jeśli nie trzymałbyś tego przez 10 lat, to nie powinieneś trzymać nawet przez 10 minut".
Warto pamiętać, że firma MicroStrategy pod koniec 2021 roku miała w portfelu ponad 124 tysiące bitcoinów, a w tym roku planuje znacząco powiększyć tę liczbę. Dyrektor finansowy spółki Phong Le powiedział, że wciąż szuka nowych sposobów na wykorzystanie bitcoinów. Szczegółowe wyniki MicroStrategy poznamy 1 lutego, gdy firma opublikuje dane za czwarty kwartał minionego roku.
Z kolei Tesla, producent samochodów elektrycznych, w swoim raporcie finansowym poinformowała, że jej aktywa w bitcoinach na koniec 2021 roku były takie same, jak z końcem trzeciego kwartału i wyniosły1,26 miliarda dolarów. Tesla kupiła bitcoiny za 1,5 miliarda dolarów w lutym zeszłego roku, ale jeszcze w tym samym kwartale zmniejszyła swoją pozycję o 10 proc.
Pytanie tylko, czy uwaga inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych powinna skupiać się na bitconie. Wspomniana już Cathie Wood z ARK Invest twierdzi, że na rozwoju zdecentralizowanych finansów (DeFi) i tokenów niewymiennych (NFT) ogromnie może skorzystać ethereum będące głównym ekosystemem dla obu sektorów. "Ether" ma szansę osiągnąć kapitalizację rynkową w wysokości 20 bilionów dolarów w ciągu najbliższych 10 lat, co sugeruje cenę około 170 tysięcy dolarów za jedną "monetę".
- Według naszych badań, ethereum może zastąpić wiele tradycyjnych usług finansowych, a jego rodzimy token mógłby konkurować jako globalny pieniądz. W miarę przemieszczania się usług finansowych w łańcuchu, zdecentralizowane sieci prawdopodobnie przejmą część istniejących pośredników finansowych - napisano w raporcie ARK Invest.
Korzystnie na ceny walut cyfrowych może wpłynąć... prezydent Rosji. Władimir Putin właśnie opowiedział się za wydobyciem bitcoinów, powołując się na korzyści konkurencyjne, jakie przynosi ono jego krajowi. Tym samym prezydent sprzeciwił się zakazowi wydobycia, kupna i sprzedaży kryptowalut zaproponowanemu niedawno przez bank centralny po naciskach ze strony Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji.
W obawie przed zagrożeniami dla stabilności finansowej, dobrobytu obywateli i suwerenności polityki monetarnej, bank wydał nawet raport, w którym ostrzegł przed piramidami pieniężnymi i bańkami na rynku kryptowalut. - Potencjalne ryzyko dla stabilności finansowej związane z kryptowalutami jest znacznie wyższe dla rynków wschodzących, w tym dla Rosji. Wynika to z tradycyjnie wyższej skłonności obywateli do oszczędzania w walucie obcej i niewystarczającego poziomu wiedzy finansowej - stwierdzono w raporcie.
Bank centralny poinformował także, że aktywni rosyjscy użytkownicy kryptowalut mają roczny wolumen transakcji w wysokości około 5 miliardów dolarów. Z danych przedstawionych przez Uniwersytet Cambridge wynika, że Rosja odpowiada za 11,23 proc. całego wydobycia bitcoinów na świecie.
Propozycja banku centralnego nie spodobała nie tylko prezydentowi, ale także Ministerstwu Finansów i wielu rosyjskim politykom, którzy argumentują, że zakaz negatywnie wpłynąłby na rozwój zaawansowanych technologii w kraju. Z drugiej strony, agresja Rosji na Ukrainę zapewne zaszkodziłaby notowaniom kryptowalut, gdyż aktywa te przestały być odporne na światowe kryzysy ekonomiczne i polityczne.
Jacek Brzeski