Lira turecka w piątek osłabiła się do nowego, rekordowo niskiego poziomu po południu w piątek za jedno dolara trzeba było zapłacić już 25,7 liry. Tym samym kurs waluty po raz kolejny dowiódł, że polityka makroekonomiczna prezydenta Erdgoana nie spełniła oczekiwań rynku.
- Kurs liry wobec euro i dolara jest na rekordowo niskim poziomie. Waluta w miesiąc straciła około 30 procent, a skalę załamania można powoli porównywać do krachu z 2021 roku - powiedział w rozmowie z Interią Biznes Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Jak wskazuje ekspert, presja ze strony inwestorów na tureckiej walucie pojawiła się ponownie wraz z ogłoszeniem reelekcji Recepa Erdogana w wyborach prezydenckich.
Bank centralny słono zapłacił za kroplówkę dla liry
- Ta presja byłaby zauważalna cały czas, ale wcześniej turecki bank centralny nie tylko stale interweniował w obronie waluty, ale także wprowadził liczne ograniczenia w przepływach kapitału. Między innymi przedsiębiorstwa zobligowano do wymiany przychodów eksportowych na liry. Dodatkowymi wymogami zniechęcano również banki komercyjne, by pozwoliły, aby depozyty w walutach obcych stanowiły więcej niż 40 procent środków klientów. Działania władz uniemożliwiły tym samym realizowanie faktycznego popytu na obce waluty. A obywatele nie chcą trzymać swoich oszczędności w lirach, preferując euro lub dolary - tłumaczy analityk walutowy.
Utrzymywanie liry przed dalszymi spadkami odbywało się kosztem wprowadzonych ograniczeń. Jak jednak zauważa Sawicki, miało to swoją cenę, ponieważ interwencje walutowe banku centralnego w kilkanaście miesięcy pochłonęły 200 mld dolarów.
Lira mocno traci na wartości
W czwartek bank centralny Turcji zdecydował o dużej podwyżce stóp procentowych - aż o 650 pkt. bazowych. W efekcie główna stopa wynosi aktualnie 15 proc. To pierwszy tego typu zdecydowany ruch w polityce pieniężnej. Mimo wysokiej inflacji CPI, która w maju wyniosła 39,6 proc., Turcja utrzymywała relatywnie niskie stopy procentowe. Jak widać, nawet ostatnia podwyżka nie okazała się wystarczająca, aby wzbudzić zaufanie inwestorów.
Podwyżka stóp procentowych z 8,5 do 15 procent to zdaniem eksperta "nie jest terapia szokowa", na którą część rynku czekało. Niektóre instytucje finansowe prognozowały podwyżkę do nawet 40 procent.
- Rozczarowanie wśród inwestorów dodatkowo potęguje wypowiedź ministra finansów, który określił, że jest zwolennikiem całkowicie płynnego kursu waluty. To może oznaczać, że stopniowo będą znoszone narzędzia, które w minionych miesiącach były jedynymi czynnikami pozwalającymi hamować spiralę osłabienia liry - podsumowuje ekonomista.
Nowa prezes banku centralnego ograniczana przez Erdogana?
- Przed wczorajszą decyzją budowana była narracja, że jest to czas na nowe otwarcie. Powołano nową szefową banku centralnego oraz ministra finansów. Erdogan wskazywał, że zatrudnia byłych bankierów inwestycyjnych z Wall Street, aby ci wdrożyli szereg reform rynkowych i aby porzucić tę szaleńczą politykę obniżania stóp procentowych przy kilkudziesięciu procentowej inflacji. To miało wzbudzić wśród inwestorów poczucie nadziei. Wydaje się jednak, że decyzja banku centralnego o stopach procentowych tę nadzieję wygasiła - tłumaczy Sawicki.
Zgodnie z wynikami ankiety Reutersa analitycy spodziewali się zwiększenia stóp do poziomu powyżej 20 proc. Ich ocena po poznaniu decyzji banku wskazuje, że Hafize Gaye Erkan, nowa prezeska banku centralnego, mająca doświadczenie w amerykańskich bankach, może mieć ograniczone pole do agresywnej walki z inflacją pod okiem Erdogana.
Podwyżka stóp procentowych jest swego rodzaju odwróceniem polityki, którą Turcja prowadziła od dłuższego czasu. Jesienią ubiegłego roku, gdy poziom inflacji przekroczył 80 proc., zdecydowano o obniżce stóp. Doprowadziło to do znacznego osłabienia tureckiej waluty, a przy okazji do utraty wartości rezerw walutowych.











