OFE: Ta grupa straci najwięcej przez 15-procentową opłatę
Na obradach dwóch połączonych komisji sejmowych pracujących nad projektem przekształcenia OFE najczęściej padało słowo haracz albo grabież, oczywiście w odniesieniu do 15-procentowej opłaty, którą rząd chce potrącić przy przenoszeniu środków emerytalnych. Najwięcej na tej operacji rząd zabierze dzisiejszym 40- i 50-latkom.
Sejmowe prace nad ustawą przenoszącą pieniądze z OFE na specjalne IKE ruszyły z kopyta, mimo ogromnych kontrowersji wokół potrącenia 15-procentowej opłaty przy tej operacji, z opcją zawnioskowania o przeniesienie ich do ZUS.
W środę projektem zajmowały się dwie komisje - Finansów Publicznych oraz Polityki Społecznej i Rodziny, bo wnioski opozycji o odrzucenie projektu nie przeszły. Nie zostały uwzględnione również wnioski o przesunięcie prac nad projektem ustawy dotyczącej 15 mln Polaków, ze względu na coraz groźniejszą trzecią falę pandemii.
Projekt zakłada w skrócie, że pieniądze z OFE zostaną domyślnie przeniesione na specjalne IKE, ale przy tej operacji potrącona zostanie 15-procentowa opłata, którą rząd tłumaczy ekwiwalentem podatku dochodowego (według dzisiejszych stawek), który w przyszłości zapłacą ci, którzy wybiorą ZUS.
Pieniądze na IKE plus pomniejszone mają być już przy przenoszeniu ich z OFE czyli z góry, ale będą dziedziczone. Natomiast w przypadku złożenia specjalnej deklaracji członka OFE, że woli by jego pieniądze zostały przeniesione do ZUS, nie będą one dziedziczone, a podatek zostanie pobrany w przyszłości w momencie wypłaty emerytur, według stawek, które wówczas będą obowiązywać.
Zgodnie z projektem, 15 mln Polaków będzie mieć czas od 1 czerwca do 2 sierpnia na podjęcie decyzji.
Posłowie opozycji najczęściej używali słowa haracz w odniesieniu do 15-procentowej opłaty, która ma być potrącona.
- Nie godzę się, żeby Polacy zapłacili 15 proc. haraczu. Ani na to, żeby nie było możliwości dziedziczenia tych pieniędzy - mówił Piotr Borys z Koalicji Obywatelskiej.
Posłanka Izabela Leszczyna wnioskowała o odrzucenie projektu.
- Ten projekt ustawy o OFE nie zasługuje na nic innego, tylko na odrzucenie. Jedynymi zadowolonymi z tego projektu są instytucje finansowe, którym rząd w ten sposób daje pieniądze za zarządzanie. Nie przeprowadziliście żadnej akcji informacyjnej, ludzie są zagubieni, nie wiedzą ile mają pieniędzy. Kłamstwem jest to, że mają po 10 tys. Są ludzie, którzy mają tam duże kwoty, ponieważ pracowali i odkładali w OFE od początku, przez 22 lata - argumentowała Leszczyna.
- Zabieranie z OFE i przeniesienie ich do ZUS z odebraniem dziedziczenia jest skrajnie niesprawiedliwe, bo ludzie się zapisywali do funduszy ze względu na dziedziczenie. Teraz mówicie, że albo bezprawnie mogą stracić 15 proc. albo stracić dziedziczenie. To jest skrajnie niesprawiedliwe, nie możecie nazywać tych 15 proc. opłatą przekształceniową, bo przecież to przekształcenie nie wiąże się z żadnymi kosztami dla instytucji finansowych - mówiła posłanka KO.
- Nie wolno mówić, że to zamiast przyszłego podatku. Gdybyście byli uczciwi napisalibyście, że ta opłata wyniesie tyle, ile wówczas będzie wynosić podatek dochodowy od emerytury. Okradacie z tego podatku nie tylko przyszłe rządy, ale teraz też samorządy, bo się nim nie dzielicie. Nie wolno się zgodzić na tę ustawę - argumentowała Leszczyna.
- Wyprowadzacie te pieniądze do prywatnego systemu i nie będzie można zamienić aktywów w OFE na dożywotnie świadczenie - dodaje Leszczyna.
- Ta ustawa sprowadza się do tego, że bez względu na to czy wybiorą ZUS, czy wybiorą IKE - stracą. Procedowanie tej ustawy w szczycie pandemii jest skrajnie nieodpowiedzialne - dodawała. Broniła jednocześnie tzw. pierwszego rozbioru OFE, kiedy koalicja PO-PSL przeniosła połowę pieniędzy z OFE do ZUS.
- Żaden członek OFE w poprzedniej reformie w 2014 roku nie stracił ani złotówki. Dziedziczenie pieniędzy z OFE jest prawem nabytym i rząd nie ma prawa tego odebrać- broniła tamtej reformy.
Dariusz Rosati podkreślał, że nie ma żadnego uzasadnienia do pobrania tzw. opłaty przekształceniowej od pieniędzy przenoszonych z OFE ma IKE.
- Za przelanie z jednego rachunku na drugi potrącacie 15 proc. - mówił Rosati.
Mirosław Suchoń z Koalicji Obywatelskiej podkreślał, że najwięcej na tej operacji stracą obecni 40- i 50-latkowie.
- Ludziom ciężko pracującym należy się szacunek. Dlatego gdy jest pandemia i ludzie się martwią o zdrowie i przyszłość bliskich, to nie stawiajmy ich w sytuacji, w której muszą się zajmować czym innym.
- Nie wiem co kieruje tymi, którzy te ustawę właśnie teraz skierowali do Sejmu i ją przepychają. To jest skandaliczne, że nie chcecie tego przesunąć na lepszy czas - mówił Suchoń. Druga sprawa - rząd chce zagrabić część oszczędności - dodał.
- W uzasadnieniu projektu nie sposób nie zauważyć, że jest pełna celowych manipulacji albo intelektualnych deficytów, że tzw. opłata przekształceniowa będzie co do zasady neutralna ekonomicznie dla przyszłych emerytów. To oznacza, że ktoś nie wie jak działają podatki i kto decyduje o ich wysokości albo celowo wprowadza w błąd czyli manipuluje. Taką bzdurę znajdziemy w uzasadnieniu do projektu ustawy - mówił poseł KO.
Jak podkreślał, najwięcej na operacji przenoszenia pieniędzy z OFE na IKE stracą osoby urodzone w latach 1970-1979.
- W OSR jest informacja, że każdy z nas średnio ponad 9 tys. zł. Najwięcej haraczu zapłacą 50- i 40-latkowie oraz osoby mające ponad 30 lat.
- Oni zapłacą najwyższy haracz, bo PiS chce im ordynarnie zabrać część zgromadzonych pieniędzy - uzasadniał.
- To kolejny argument za odrzuceniem projektu tej ustawy. Po drugie system emerytalny w obliczu malejącej stopy zastąpienia jest wyzwaniem, a rząd wyjmuje z niego cegiełkę. To jest rabunek - mówił Suchoń.
Skok na kasę jest złamaniem umowy, które państwo zawarło z obywatelami. Dla mnie to defraudacja i rząd zabiera nam część pieniędzy, które powinny pracować na ich przyszłą emeryturę, a jak nam się coś stanie, żeby zabezpieczymy małżonków i dzieci - dodaje.
Waldemar Buda, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, w odpowiedzi na te uwagi powtarzał argumenty rządu za wprowadzeniem tej ustawy.
- Idea jest prosta i wbrew temu co się sądzi - nie chodzi o to, żeby uzyskać 15-proc opłatę, ale o wywiązanie się z deklaracji publicznej, że pieniądze w OFE są środkami prywatnymi Polaków - tłumaczył wiceminister. - Metoda suwaka zniwelowała założenia reformy i uczyniły system nieistotnym z punktu widzenia emerytalnego. Dlatego to system wymierający - dodał, nawiązując do tzw. pierwszego rozbioru OFE za rządów PO-PSL.
Stąd propozycja przekierowania pieniędzy na IKE, gdzie będą środkami prywatnymi. To oznacza, że następcy nie będą mogli tych pieniędzy zabrać, ani opodatkować, ani uznać za publiczne.
- Od 1 czerwca będzie prawo wyboru czy ktoś chce przekazać pieniądze na IKE, czy woli je przenieść do ZUS. Dla osób, dla których ważne jest dziedziczenie, jest opcja IKE - dodał Buda.
Jednocześnie odniósł się do argumentów opozycji, że w ramach poprzedniej zmiany OFE pieniądze w ramach suwaka trafiały na subkonto w ZUS, na którym są dziedziczone.
- Na subkoncie jest tylko substytut dziedziczenia, bo jest ograniczenie tego dziedziczenia do trzech lat od przejścia na emeryturę. Po tych trzech latach nie ma żadnego dziedziczenia - podkreśla Buda.
Odnosił się też do tego, że rząd zabiera 15 procent zgromadzonych pieniędzy w OFE jako substytut podatku od emerytur, który będzie płacony w przyszłości przez tych, którzy wybiorą ZUS, zwłaszcza w kontekście coraz częściej przebijających się pomysłów politycznych dotyczących obniżenia lub w ogóle zniesienia opodatkowania emerytur, także w kontekście tzw. Nowego Ładu.
- Nie wykluczam, że Zjednoczona Pawica zaproponuje rozwiązania takie, jak wyższa kwota wolna przy podatku od emerytur. To byłyby bardzo odważne decyzje, ale znając poczynania naszych poprzedników i kiedyś następców, to można się spodziewać, że podatki od emerytur za 10-20 lat będą znacząco podwyższane, więc oferta, którą proponujemy, jest korzystna dziś - mówił Buda.
Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!
Paulina Hennig-Kloska z ruchu Szymona Hołowni wnioskowała o zmianę zasady domyślności tak, żeby domyślnie pieniądze były przenoszone do ZUS, a nie na IKE plus, jak zakłada projekt. Poprawka została odrzucona w glosowaniu.
Buda zapowiedział kampanię informacyjną związaną ze skutkami tej ustawy.
Monika Krzesniak-Sajewicz