Reforma OFE jeszcze bardziej skomplikuje system emerytalny
Rządowy projekt ustawy zakładający likwidację OFE i przeniesienie środków na specjalne Indywidualne Konto Emerytalne lub opcjonalnie do ZUS jest mocno kontrowersyjny. Najbardziej krytykowane jest pobieranie z góry 15-procentowego podatku, ale jak podkreślają eksperci, projekt wprowadza też nierówne zasady wyliczania świadczeń w przyszłości.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Jeśli rządowy projekt ustawy wejdzie w życie, ponad 15 mln Polaków od początku czerwca do 2 sierpnia będzie musiało zdecydować czy wolą, by ich środki z Otwartych Funduszy Emerytalnych trafiły automatycznie na specjalne IKE czy do ZUS.
Wybór nie będzie łatwy, bo z jednej strony wybór ZUS podniesie emeryturę, która będzie wypłacana dożywotnio, ale środki wówczas nie będą dziedziczone jak w IKE. Tu z kolei rząd z góry potrąci 15-procentowy podatek. Autorzy projektu argumentują, że ta opłata jest ekwiwalentem obecnej efektywnej stopy opodatkowania emerytur wypłacanych z ZUS.
Jednak ten argument nie przekonuje, bo przecież nie wiadomo jak emerytury będą opodatkowane za 15 czy 20 lat, kiedy te środki będą wpłacane.
- Ta reforma nie ma sensu, bo zamiana OFE na IKE jest wyprowadzeniem środków poza system publiczny, a do tego wprowadza nierówności w traktowaniu osób, które wpłaciły taką samą kwotę składek na ubezpieczenie społeczne. Jedynym powodem jej forsowania jest więc pobranie przez rząd podatku z góry, a nie normalnie, dopiero przy wypłacie emerytur. Nie widzę żadnego innego uzasadnienia.
Jeśli rząd chciałby być uczciwy w tej sprawie, to nie przenosiłby tych pieniędzy do IKE, ale na Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego, które działają na takiej zasadzie jak system emerytalny, czyli nie płaci się podatku od składki, ale na końcu, przy wypłacie i wynosi on 10 proc. - mówi w rozmowie z Interią Aleksandra Wiktorow, była prezes ZUS.
Jej zdaniem, tak skonstruowana reforma jeszcze pogłębi już istniejące niesprawiedliwe zasady korzystania z systemu emerytalnego.
- Obecny system emerytalny jest skomplikowany, a planowane zmiany w OFE jeszcze bardziej go zagmatwają. Dodatkowo, wprowadzają nieuzasadnione nierówności w dostępie do świadczeń oraz w warunkach ich nabywania i wyliczania - mówi Aleksandra Wiktorow.
Jak podkreśla, środki przeniesione z OFE na IKE nie dość, że przestają być elementem powszechnego systemu emerytalnego, to na domiar złego różnicują sytuację osób, które odprowadziły identyczną kwotę składek i dają im różne prawa do świadczeń. Tłumaczy, że za taką samą wpłaconą składkę powinniśmy mieć te same uprawnienia, a po tej zmianie będą one różne dla obu grup, czyli inne dla tych, którzy wybiorą przeniesienie środków na IKE, a inne dla tych, którzy wybiorą ZUS.
- Trzeba pamiętać, że jeśli ktoś wybierze IKE, sugerując się dziedziczeniem środków, to owszem w przypadku jego śmierci osoba z rodziny np. małżonek, dostanie te pieniądze, ale jeśli będzie korzystał z renty rodzinnej po zmarłym, to będzie ona odpowiednio niższa - mówi Aleksandra Wiktorow. I dodaje, że w obecnym systemie, środki na subkoncie w ZUS też nie są wliczane do renty rodzinnej.
Ustawa wprowadza nierówności w związku z tym, że środki przekazane z OFE na IKE nie są brane pod uwagę do wyliczania minimalnej emerytury. To premiuje wybierających IKE.
- Jeśli ktoś mało zarabiał i ma w ZUS mały kapitał i w związku z tym jego wyliczona emerytura będzie poniżej minimalnej, a wybrał IKE, to będzie w uprzywilejowanej sytuacji. Państwo mu i tak wypłaci minimalną emeryturę, a oprócz tego będzie miał pieniądze z IKE - podkreśla Wiktorow.
To nie wszystkie nierówności. Na podobnej zasadzie, niesprawiedliwie będą traktowane osoby przy wypłacie takich świadczeń jak 14. emerytura, bo jest ona uzależniona od wysokości pobieranego świadczenia.
- To jest niezrozumiałe, bo ogranicza funkcjonowanie powszechnego systemu emerytalnego. Osoby, które zapłaciły identyczną składkę do tej pory, po reformie OFE, będą mieć różne uprawnienia, np. niższą emeryturę z ZUS. To z kolei oznacza, że osoba, która wybrała IKE dostanie 14. emeryturę i oprócz tego będzie miała pieniądze na IKE, a ta która wybrała ZUS nie dostanie 14. emerytury, albo dostanie w niższej wysokości, bo jej składka poszła do ZUS i podwyższyła emeryturę - mówi Aleksandra Wiktorow.
Przypomnijmy, że podpisana z wielką pompą ustawa o 14. emeryturze zakłada próg dochodowy w wysokości 2900 zł brutto. To oznacza, że około 1,2 mln osób pobierających wyższe emerytury będzie miało czternastki pomniejszane, a pół miliona ich w ogóle nie dostanie, niezależnie od tego jak długo pracowali i odprowadzali składki.
- To jest skrajnie niesprawiedliwe i 14. emerytura jest fatalnym rozwiązaniem, bo karze ludzi, którzy długo pracują i starają się płacić pełne składki. A "czternastka" jest tak skonstruowana, że dostali ją między innymi wszyscy rolnicy, którzy odprowadzają symbolicznie niskie składki oraz przedsiębiorcy płacący minimalne składki, a ci którzy długo pracowali i cały czas uczciwie płacili wysoką składkę jej nie dostaną.
Mogą więc się czuć oszukani. Takie rozwiązanie jak 14. emerytura pokazują, że nie opłaca się być uczciwym. Płacisz składki całe życie, długo pracujesz, a dostajesz od państwa w nos - mówi Wiktorow.
Jej zdaniem po proponowanych zmianach w OFE system będzie jeszcze bardziej skomplikowany i niesprawiedliwy.
- Ja już zostawiłabym ten system OFE w takiej wersji jak jest teraz, czyli z tzw. suwakiem, w ramach którego 10 lat przed emeryturą pieniądze z OFE trafiają do ZUS - podsumowuje planowane zmiany w OFE Wiktorow.
Monika Krześniak-Sajewicz