Dawid Kujawa. W myśl praw geometrii. Jak lewica przestała się martwić i pokochała logikę towarową? Wydawnictwo Filtry. Warszawa 2025
Współczesna lewica oszukała się sama?
Napisałem kiedyś książkę pod tytułem "Lewicę, racz nam zwrócić Panie". Wygląda na to, że dobry Pan Bóg wysłuchał moich próśb i natchnął kilka lat młodszego Dawida Kujawę do napisania "W myśl praw geometrii". Autor stawia w niej tezę, że współczesna lewica została spektakularnie oszukana. A może trafniej byłoby powiedzieć nawet, że oszukała się sama. Przekręt polegał na tym, że ze dwa albo i trzy pokolenia lewicowców dały sobie wmówić, iż ich największym wrogiem jest tzw. prawica. Z tejże prawicy pożałowania godnym konserwatyzmem, wstecznym upieraniem się przy takich przeżytkach życia społecznego jak rodzina albo wiarą w to, że istnieją jakieś wyższe wartości niż samospełnienie i wolność jednostki. Młotkowano tę lewicę (a może młotkowała się sama), że jednostka nie jest nic nikomu winna: żadnej ojczyźnie, żadnemu Bogu, żadnej ślubnej żonie czy mężowi ani żadnym rodzicom. Rodzice to w najlepszym razie prawdziwe źródło naszych obecnych kłopotów, bo przekazali nam niewłaściwie przemocowo-patriarchalne wzorce, które przepracowywać trzeba teraz na drogich (i nierefundowanych) terapiach.
Jako się rzekło była więc ta konserwatywna prawica stawiana lewicy za jej śmiertelnego wroga, którego musi zwalczyć. Najpierw w sobie ("trzeba rypać patriarchat w sobie" - głosiła popularna kilka lat temu autorka sztuki "Heksy"), ale także i na zewnątrz. Na zewnątrz znaczy oczywiście na planie politycznym - w wersji minimum, głosując tak, jak trzeba (czyli oczywiście nie ma "faszystów"). Co bardziej ambitni lewicowcy winni zaś angażować się aktywnie w zwalczanie populistycznej prawicy we wszelkich jej przejawach - chodząc na takie jak trzeba manifestacje, naklejając odpowiednie znaczki w "soszialach" i cancelując tych ludzi czy instytucje, które zostały uznane za groźnych prawaków.
"Lewica w roli przystawki liberalnego mainstreamu"
Oczywiście taka definicja arcywroga ma konsekwencje praktyczne. Najważniejszą z nich jest sprowadzenie lewicy do roli przystawki liberalnego mainstreamu - koniec końców chodziło o to, by lewica nie mogła sobie nawet wyobrazić funkcjonowania w ramach jakiegokolwiek politycznego mariażu z prawakami i razem z nimi zmieniać realny kapitalizm. Dowcip polega jednak na tym, że na obecnym etapie rozwoju kapitalizmu nie kto inny jak tzw. populistyczna prawica zaczęła formułować konkretne i praktyczne propozycje głębokich zmian w funkcjonowaniu neoliberalnych polityk gospodarczych - to oni domagają się zakończenia reżimu nieokiełznanego wolnego handlu (Trump w USA), odbudowy aktywnej roli państwa w gospodarce (PiS w Polsce) albo powstrzymania stałego napływu taniej migranckiej siły roboczej na rynki krajów bogatych (Front Narodowy we Francji). A co jeszcze ważniejsze, wiedzą jak zgromadzić potrzebne do tego celu poparcie społeczne, bez którego zmienić to sobie można - co najwyżej - tapetę na telefonie. Z Warufakisa na Berniego Sandersa albo odwrotnie.
Racjonalnie rzecz biorąc prawdziwa lewica zainteresowana na poważnie takimi wartościami jak solidaryzm społeczny, walka o prawa pracownicze albo odbudowa własnej krajowej wytwórczości powinna te postulaty populistycznej prawicy całym sercem popierać. W politycznej praktyce polityki polskiej, francuskiej czy amerykańskiej popierać ich jednak nie może. To znaczy może, ale jej nie wolno. Nie wolno właśnie dlatego, że prawak został zdefiniowany jako arcywróg, a z arcywrogiem się nie tworzy politycznych aliansów.
W drugą stronę to oczywiście nie działa. Ugrupowaniom politycznej lewicy wolno oczywiście popierać wszelkiej maści liberałów (Tuska w Polsce, Macrona we Francji itd.), wchodząc z nimi w mniej lub bardziej trwałe sojusze. Po pierwsze po to, by zatrzymać złych prawaków przed wzięciem władzy. A po drugie w nadziei, że liberałowie pozwolą się łaskawie lewicy wyżyć na polu "światopoglądowym". Jeśli dobrze pójdzie ma się rozumieć.
"Antyprawackość odcina lewicę od autentycznej wspólnotowości"
Zamknięta w takiej pułapce lewica traci nie tylko swoją polityczną podmiotowość - liberałowie oczywiście wiedzą, że taka lewica jest na nich skazana i nic dziwnego, że działają, wiedząc o tej swojej strategicznej przewadze. Kujawa pokazuje w swojej książce także to, że lewica traci przy tym także sens egzystencjalny. Antyprawackość odcina ich w praktyce od wszelkiej autentycznej wspólnotowości, co wpędza lewicę w pustkę i depresję. Czyni z nich środowiska tak ekstremalnie toksyczne, że żaden rozsądny człowiek nie chce mieć z nimi wiele wspólnego.
I koło się zamyka. W efekcie, lewicy pozostaje tylko pocieszanie się przy pomocy wydumanych opowieści o "pracy u podstaw", "długiego marszu po władzę" albo "subtelnej gry z systemem". To tej ostatniej pije zresztą Kujawa w tytule wskazując trafnie, jak lewica "przestała się martwić i pokochała logikę towarową". I że będzie to miłość najpewniej po grób. Lewicy oczywiście, a nie logiki towarowej.
Rafał Woś
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Cykl "Półka Ekonomiczna" w Interii Biznes co drugi wtorek.













