Chcieli zamontować pompę ciepła. Do realizacji umowy nie doszło, stracili 30 tys. zł
W ciągu ostatnich kilku lat wielu Polaków postanowiło zamontować w swoich domach pompy ciepła, na które można uzyskać dofinansowanie z jednego z rządowych programów. Na taki sam krok zdecydowało się młode małżeństwo spod Bydgoszczy, które latem ubiegłego roku podpisało umowę na montaż instalacji grzewczej z pompą ciepła. Z czasem okazało się, do zrealizowania umowy nie dojdzie, bo firma, która miała być wykonawcą, została postawiona w stan likwidacji. Małżeństwo straciło 30 tys. zł, a poszkodowanych w całej Polsce jest więcej.
Jak informuje "Interwencja" Polsatu, w sierpniu ubiegłego roku pani Patrycja i pan Krzysztof podpisali umowę na montaż instalacji grzewczej z pompą ciepła z firmą z Kwidzyna. Żeby spełnić marzenie o własnym domu, pracowali kilka lat za granicą. Pan Krzysztof podkreśla, że firmę, z którą zawarł umowę, polecili mu znajomi.
Umowa miała zostać zrealizowana do grudnia 2023 r. Tak się jednak nie stało, bo pod koniec listopada spółka złożyła wniosek o upadłość. Sąd stwierdził, że do ogłoszenia upadłości nie ma podstaw, dlatego znajduje się ona w stanie likwidacji.
- To było prawie 30 tys. zł do zapłaty, a całość miała kosztować nas 70-75 tys. zł, ale było też zaznaczone, że otrzymamy zwrot z funduszów europejskich na pompę ciepła, którym również zajmuje się pracownik firmy - powiedziała w rozmowie z "Interwencją" pani Patrycja. Dodała, że zwrot miał wynieść 35 tys. zł.
Łukasz Zioła z Sądu Okręgowego w Gdańsku przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że na oddalenie wniosku spółki o ogłoszenie upadłości wpłynęło to, że nie posiada ona majątku, który pozwoliłby na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego. Przyznał, że "rzeczywiście spółka zaprzestała regulowania swoich bieżących, wymagalnych wierzytelności".
- 10 lipca w Monitorze Sądowym i Gospodarczym obwieszczono o otwarciu likwidacji tejże spółki i wezwano wszystkich wierzycieli, aby zgłosili swoje wierzytelności do spółki w terminie trzech miesięcy - dodał Łukasz Zioła.
"Interwencja" zauważa, że prokuratura umorzyła nie tylko sprawę pani Patrycji i pana Krzysztofa, lecz również innych poszkodowanych w całej Polsce. - Nasze przepisy są bardzo dziwne, ogólnie są bardziej dla firm niż zwykłych obywateli - podkreślił pan Krzysztof.
Dziennikarze programu rozmawiali z przedstawicielem handlowym kwidzyńskiej spółki, który działając w imieniu pięciu poszkodowanych klientów złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury. Pan Tomasz przyznał, że z dnia na dzień dowiedział się o tym, że firma nie zrealizuje żadnych zobowiązań. Wyjaśnił, że zaliczki wynosiły z reguły od 16 do 30 tys. zł.
Co mówią inni poszkodowani w sprawie? - Zamówiłam panele fotowoltaiczne z magazynem energii, całość miała wynosić 53 tys. zł, a zaliczki miałam wpłacić 21 tys. zł - powiedziała pani Gabriela z Pasłęku w woj. warmińsko-mazurskim.
- Potem usłyszałam, że firma zaczyna ogłaszać upadłość czy wyprzedawać się i nie będę miała tego założonego - podsumowała. Dziennikarze "Interwencji" skontaktowali się z właścicielem firmy, który przekazał, że nie udzieli żadnych wyjaśnień.