Polacy boją się wzrostu cen ogrzewania. 75 proc. przyznaje się do "zakręcania kurka"
Od 1 lipca ceny ciepła sieciowego przestały być objęte rządowym mechanizmem mrożenia, który wcześniej ograniczał podwyżki dla gospodarstw domowych i instytucji publicznych.
W praktyce dla wielu odbiorców może to oznaczać rachunki wyższe nawet o 30 proc. Aby złagodzić skutki skutki podwyżek rząd zapowiedział wprowadzenie tzw. bonu ciepłowniczego, który ma częściowo zrekompensować wzrost wydatków dla mniej zamożnych gospodarstw domowych. Wsparcie to nie obejmuje jednak osób, które ogrzewają dom za pomocą pieców na węgiel, pellet, kotły na olej czy gaz. To oni, jak wynika z sondażu przeprowadzonego dla "Faktu" przez IBRiS, najbardziej odczuli skutki niedawnych podwyżek.
23 proc. ankietowanych przyznaje, że w ciągu ostatniego roku koszty ogrzewania domu lub mieszkania zdecydowanie wzrosły. Zdaniem 33 proc. "raczej wzrosły", 27 proc. uważa, że "raczej nie", a 6 proc., że "zdecydowanie nie". 75 proc. przyznaje również, że ogranicza ogrzewanie, aby dzięki temu zmniejszyć rachunki za energię.
Polskę czeka wdrożenie systemu ETS2? Rząd szykuje się na plan B
Poza wzrostem cen ciepła systemowego Polacy mogą spodziewać się również podwyżek związanych z wprowadzaniem systemu ETS2. Nowe przepisy zakładają rozszerzenie unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO₂ na sektor budynków i transportu. Oznacza to, że dodatkowe opłaty obejmą również gospodarstwa domowe ogrzewane paliwami kopalnymi oraz kierowców.
Skala potencjalnych kosztów jest ogromna. Według analiz Instytutu Ochrony Środowiska PIB, przy cenie 45 euro za tonę CO₂ cena węgla wzrosłaby o około 460 zł za tonę, a gazu o 0,40 zł za metr sześcienny. Jeśli jednak stawka emisji sięgnęłaby 100 euro, koszty mogłyby się nawet podwoić - węgiel mógłby zdrożeć nawet o 1000 zł za tonę, a gaz o 0,90 zł za metr sześcienny.
Polski rząd walczy o to, aby odroczyć wejście w życie systemu ETS2, który pierwotnie miał obowiązywać od 2027 roku. Jak informował premier Donald Tusk na razie udało się przekonać Radę Europejską do rewizji tego projektu. Jak pisze "Fakt", trwają również prace nad wariantem B. "Musimy przyspieszyć z inwestycjami w termomodernizację i wymianę źródeł węglowych. To priorytet" - twierdzi wiceminister klimatu Krzysztof Bolesta.
Do ogrzewania domu węglem przyznaje się 15 proc. Polaków ankietowanych przez IBRiS. Zdaniem Piotra Siergieja, rzecznika Polskiego Alarmu Smogowego (PAS), dla wielu gospodarstw węgiel wciąż wydaje się tańszy, szczególnie przy obecnych cenach energii elektrycznej. Jednak zdaniem eksperta jest to rozwiązanie krótkoterminowe. "Kocioł kupujemy na 20 lat. To, co dziś jest tanie, za kilka lat może już wcale takie nie być. Węgiel czy gaz prawdopodobnie będą drożeć, a inwestycje w czystsze technologie zaczną się zwracać" - tłumaczy.











