Po jednych "wakacjach" idą nowe. Banki są przerażone

Banki są przerażone, że rząd znowu wpadnie na pomysł, by kredytobiorcom w przyszłym roku zafundować wakacje kredytowe. W zeszłym roku "wakacje" kosztowały je ok. 13 mld zł. A jak będzie w przyszłym roku? Tym bardziej, że problemy z frankowiczami nie zostały jeszcze całkiem posprzątane. Choć na razie banki odetchnęły, bankowcy obawiają się, że kolejne miesiące mogą znowu przynieść destabilizację.

- Trwają rozmowy na poziomie rządowym, czy "wakacje" będą, czy nie będą. Analizujemy, jaki wpływ miałyby w rożnych wariantach - powiedział na konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników największego polskiego banku PKO BP wiceprezes kierujący pracami jego zarządu Dariusz Szwed.

Skąd w ogóle wziął się pomysł wakacji kredytowych? Kiedy w 2021 roku inflacja wybiła do niebotycznych poziomów, jesienią, z dużym opóźnieniem Rada Polityki Pieniężnej rzuciła się w paniczną pogoń za nią, podnosząc stopy procentowe. W ciągu 10 miesięcy podstawowa stopa procentowa wzrosła z 0,1 do 6,75 proc. Oznaczało to, że rata przeciętnego kredytu hipotecznego w złotych zaciągniętego w okresie ultraniskich stóp wzrosła blisko dwa razy.

Reklama

Mówimy tu o przeciętnym kredycie, czyli na ok. 300 tys. zł. A jeśli ktoś miał dobrą pracę, a wiadomo, że takich jest niemało, i wziął kredyt na 2 mln zł? Zamiast kilku tysięcy złotych raty musi spłacać co najmniej kilkanaście tysięcy. Niewiele dało się pokombinować, a trzeba było go jakoś ratować. Dlatego rząd wymyślił wakacje kredytowe dla wszystkich, by przynieść ulgę kredytobiorcom. Nie musieli oni spłacać czterech rat w II połowie zeszłego roku i po jednej w każdym kwartale tego roku. 

I właśnie te "wakacje" uderzyły mocno w wyniku banków. W całym ubiegłym roku wszystkie polskie banki miały 10,8 mld zł zysku netto przy niespotykanym nigdy wcześniej wzroście wyniku odsetkowego. Wynik odsetkowy rósł tak szybko dlatego, że rosły stopy procentowe NBP, a wraz z nimi oprocentowanie kredytów. Ale rezerwy na frankowiczów i "wakacje" prawie wszystko zjadły. 

Lepsze wyniki banków w I półroczu

A co się dzieje w tym roku? Wygląda na to, że jest sporo lepiej. Stopy procentowe wciąż są wysokie, więc banki dobrze zarabiają na kredytach. Straty spowodowane "wakacjami" zostały zaksięgowane w roku ubiegłym. Bankowy Fundusz Gwarancyjny odpuścił bankom część składki na bezpieczeństwo depozytów. W efekcie po pierwszym półroczu zyski wszystkich polskich banków wyniosły 15,8 mld zł. Tak dobrze nie było od lat. Blisko 13 proc. z tego wypracował sam PKO BP.

Ale bankowcom sen z powiek spędzają wciąż frankowicze i kolejne pomysły na "wakacje kredytowe". Frankowicze to problem wciąż niepozamiatany. Widać to wyraźnie w wynikach największego polskiego banku. Po I półroczu PKO BP miał 2.041 mln zł zysku netto, czyli o 10,6 proc. więcej niż przed rokiem. Ale w I półroczu utworzył ponad 3,4 mld zł rezerw na ryzyko związane ze sporami z frankowiczami po niekorzystnym dla banków czerwcowym wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Gdyby nie to, zysk netto banku sięgnąłby blisko 5 mld zł, a rentowność kapitałów (wskaźnik ROE) wyniosłaby 22,3 proc., zamiast 10,5 proc. 

- Wynik oczyszczony ze skutków wyroku TSUE wyniósł 5 mld zł - powiedział Dariusz Szwed. 

Widać było, że u progu 2023 roku decydenci polityczni wyraźnie przestraszyli się o stabilność polskiego sektora bankowego, obciążanego przez lata czym się tylko dało. Przypomnijmy, że naukowcy na zlecenie Warszawskiego Instytutu Bankowości wyliczyli, iż suma obciążeń - podatkowych i parapodatkowych (jak podatek bankowy, składki na BFG, Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, koszty nadzoru, System Ochrony Banków Komercyjnych, itp.) - wyniosła 77,2 mld zł w latach 2015-22.

Tylko w 2022 roku było ponad 27 mld zł, z czego ok. 13 mld zł kosztowały wakacje kredytowe. Od lat trwał mechanizm udzielania przez państwo wsparcia wybranym grupom klientów i przerzucania kosztów wsparcia w całości na banki i na pozostałych klientów tych instytucji.

Pokusa, by obciążać banki

Mechanizm obciążania banków i części ich klientów zaczął już w zeszłym roku budzić pewne wątpliwości w szeregach niektórych decydentów politycznych trochę lepiej dostrzegających, co w sektorze bankowym się naprawdę dzieje. Przypomnijmy, że w 2022 roku na posiedzeniu Komitetu Stabilności Finansowej NBP, Komisja Nadzoru Finansowego i Bankowy Fundusz Gwarancyjny opowiedziały się przeciw "wakacjom". A te mimo to zostały wprowadzone. Bo trzeba było chronić kredytobiorców. Zwłaszcza tych, którym raty urosły do kilkunastu tysięcy złotych.

Teraz recydywa kusi, bo wyniki banków - pomimo rezerw na spory z frankowiczami - są naprawdę niezłe. Zysk 15,8 mld zł w ciągu półrocza to więcej o ponad 50 proc. niż w roku ubiegłym. To ok. dwa razy więcej niż przeciętnie banki miały zysku w latach 2012-2019. I na pewno pojawiają się pomysły: skoro jest tak dobrze, to znowu bankom trzeba zabrać.

Przedstawiciele PKO mówią jednak - no tak, ale prezes NBP zapowiadał już obniżki stóp. O ile wzrost stóp przyczynił się do silnego wzrostu zysków banków, spadek stop wpłynie automatycznie na zmniejszenie zysków. PKO BP wyliczył, że spadek stop procentowych o 100 punktów bazowych spowodowałby zmniejszenie jego zysku o 813 mln zł w skali roku. W przypadku innych banków byłoby podobnie.  

Zagadka, czy będą kolejne wakacje kredytowe, czy nie, ma wciąż wiele niewiadomych. Bo prezes NBP zapowiadał już cięcia stóp procentowych, kiedy inflacja obniży się poniżej 10 proc. Taki wyborczy prezent nie byłby jednak hojny. Ekonomiści mówią, że byłby on raczej symboliczny, bo obniżki stóp nie przekroczą w tym roku 50 punktów bazowych. A to kredytobiorcom przyniesie niewielkie korzyści, rata przeciętnego kredytu nie zmniejszy się nawet o "stówkę". A jeśli ktoś, jak nasz kolega, płaci kilkanaście tysięcy złotych raty, może będzie płacił mniej "o tysiaka". Niewielka ulga nawet dla bogatego.     

Premier Mateusz Morawiecki powiedział na konferencji prasowej po czwartkowym posiedzeniu rządu, że o przedłużeniu wakacji kredytowych rząd zdecyduje w pierwszej połowie września. Do tego czasu bankowcy będą drżeć.

Dlaczego to takie ważne? Na koniec czerwca łączne kapitały własne polskich banków wynosiły nieco ponad 236 mld zł. To zaledwie o 12,6 mld zł, czyli o 5,6 proc. więcej niż trzy lata temu. Skumulowana inflacja w tym okresie przekroczyła znacznie 30 proc. To daje pojęcie o tym, czy trzeba dalej osłabiać banki, czy może bezpieczniej byłoby dać sobie z tym spokój.

Jacek Ramotowski

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | wakacje kredytowe | kredyt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »