Paliwo na stacjach jeszcze tańsze niż przed wyborami. Co dalej z cenami?
Co dalej z cenami paliw? Na przełomie września i października benzyna i diesel były w Polsce wyjątkowo tanie na tle UE. Ekonomiści określali niskie (jak na niesprzyjające warunki rynkowe) ceny jako "anomalię". O sztuczne zaniżanie cen przed wyborami był oskarżany Orlen. W Interii Biznes sprawdzamy, jak obecnie, już po wyborach, kształtują się ceny na stacjach i w hurcie.
"Anomalia", "patologia rynku", "cud na Orlenie" - tak w ostatnich tygodniach określano sytuację na rynku paliw w Polsce. Ceny w Polsce na przełomie września i października były prawie najniższe w UE. Rosnące ceny ropy i osłabienie złotego nie przełożyły się na wzrosty cen paliwa - zarówno benzyna, jak i diesel w hurcie, w sprzedaży prowadzonej przez Orlen, były najniższe od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Tanio było też w sprzedaży detalicznej. Jak podaje specjalistyczny portal e-petrol.pl, jeszcze niedawno za benzynę typu 95 płaciliśmy średnio:
- 22 września: 6,13 zł za litr;
- 27 września: 5,99 zł za litr;
- 4 października: 5,99 zł za litr;
- 11 października: 6,07 zł za litr.
Olej napędowy w tym okresie kosztował:
- 22 września: 6,05 zł za litr;
- 27 września: 5,99 zł za litr;
- 4 października: 6,02 zł za litr;
- 11 października: 6,14 zł za litr.
Wśród komentatorów pojawiały się sugestie, że efekt Orlen celowo zaniża hurtowe ceny, aby utrzymać niskie ceny na stacjach benzynowych przed wyborami. Sam koncern dementował te doniesienia. Prezes Orlenu Daniel Obajtek wskazywał w rozmowie z Polską Agencją Prasową:
- Zdywersyfikowaliśmy dostawy ropy, podpisaliśmy długoterminowe kontrakty, zbudowaliśmy też silne kompetencje handlowe. Dzięki zrealizowanym w ostatnich latach fuzjom mamy większe możliwości negocjacyjne i jesteśmy obecnie znacznie bardziej odporni na zawirowania na rynkach niż miało to miejsce w przeszłości. Patrząc krótko- i średnioterminowo, nie widzimy powodów, aby podnosić ceny.
- W Orlenie na politykę cenową patrzymy długoterminowo. Stabilizacja cen opłaca się zarówno Orlenowi, bo zapewnia stabilną sprzedaż, ale także korzystnie wpływa na gospodarkę i sytuację klientów. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, pragnę poinformować, że w najbliższych tygodniach nie przewidujemy wzrostu cen na stacjach paliw - dodawał Obajtek.
Eksperci przestrzegali, że jeśli - mimo zapewnień koncernu - jest to sztuczne zaniżanie cen, to po wyborach może dojść do gwałtownych podwyżek, czyli tzw. scenariusza węgierskiego. Na Węgrzech po długim okresie zamrożenia cen, kiedy uwolniono ceny paliw, kwoty płacone na stacjach wzrosły skokowo. Na to, że może to czekać Polskę, wskazywał w rozmowie z Interią Biznes Janusz Steinhoff, były minister gospodarki, obecnie ekspert organizacji Business Center Club.
- Oczywiście, bez względu na wynik wyborów - odpowiadał na pytanie o to, czy Polsce grozi scenariusz węgierski. - Zdecydowanie, gdy ustaną powody polityczne ingerencji, natychmiast podniesione zostaną ceny paliw. Być może będzie pewien okres przejściowy. To zależy od wielkości zapasów interwencyjnych. O ich wielkości jednak niewiele wiadomo, gdyż ani władza publiczna, ani tym bardziej zarząd Orlenu nie ujawniają danych o zapasach. Ale ingerencja w mechanizmy rynkowe zawsze kończy się tak samo.
Innego zdania w komentarzu przesłanym Interii Biznes pod koniec września był Grzegorz Dróżdż, analityk Conotoxia Ltd. Jak wskazywał:
- Nie należy oczekiwać nagłego i gwałtownego wzrostu cen paliw, jakiego doświadczyliśmy na Węgrzech po zniesieniu cen maksymalnych (...). Węgrom udało się utrzymać stabilność cen benzyny od stycznia do grudnia ubiegłego roku, czyli do momentu, kiedy zaczęły się pojawiać problemy z dostępnością paliwa na stacjach. W Polsce dopiero od początku lipca bieżącego roku zaczęliśmy obserwować widoczny rozjazd cenowy w porównaniu z europejskimi standardami. To zbiega się w czasie z rozpoczęciem kampanii wyborczej przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Warto jednak zaznaczyć, że Polska posiadała od dawna potężniejsze rezerwy surowców strategicznych niż Węgry, co jeszcze bardziej zwiększa naszą zdolność do ingerowania w rynek. Niemniej jednak taka sytuacja nie może utrzymywać się na stałe.
W Interii sprawdzamy, jak wygląda sytuacja w pierwszym tygodniu po wyborach. Z danych e-petrol.pl wynika, że w środę 18 października jest taniej, niż było jeszcze tydzień temu. Za benzynę typu 95 trzeba obecnie zapłacić 6,05 zł za litr. Olej napędowy kosztuje 6,09 zł za litr.
- Tak naprawdę chyba trudno odpowiedzieć - tak na pytanie Interii Biznes, skąd te spadki cen, odpowiada Jakub Bogucki, analityk portalu e-petrol. - Sytuacja nie wskazywała na to, że ceny będą się obniżać. Taki ruch nie jest łatwy do wytłumaczenia i myślę, że to jest ruch, który się nie powtórzy w najbliższym czasie. Biorąc pod uwagę sytuację na rynku krajowym, jak i sytuację globalną sprawiają, że trudno oczekiwać dalszych poważniejszych obniżek - komentuje Bogucki.
Ceny wzrosły także w hurcie. Orlen podaje, że w sprzedaży hurtowej prowadzonej przez koncern obowiązuje w środę cena 4778 zł za metr sześcienny w przypadku benzyny 95 i 4779 zł za metr sześcienny diesla. To odpowiednio o 24 zł i 21 zł więcej niż 14 października.
Jak zaznacza w rozmowie z Interią Bogucki, nie jest to duża skala podwyżek. - Zmiana o tej skali, jaka dokonała się wczoraj na oleju napędowym, a dzisiaj na benzynie, czyli zmiana rzędu 20 zł na 1000 litrów to nie jest duża zmiana. Myślę, że bardzo dynamiczne podwyżki na stacjach z tego tytułu się się raczej nie pokażą. Tych zmian musiałoby być kilka, musiałaby być to zdecydowanie większa kwota. Wtedy myślę, że w perspektywie paru dni już dałoby się mówić o o jakiejś cenowej zwyżce. Natomiast to jest taka pierwsza duża zmiana i myślę, że z niej jeszcze nie należy wyciągać jakieś daleko idących wniosków.
W następnych tygodniach raczej nie można spodziewać się kolejnych obniżek cen paliw na stacjach. - Wręcz przeciwnie - szacuje Bogucki. - Ceny na poziomie między 6,05 zł a 6 zł i kilkanaście groszy dla benzyny oraz między 6,07 zł a 6,20 zł dla oleju napędowego to będzie nasza rzeczywistość już już za kilka dni - wskazuje analityk.
- Tak może to wyglądać, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że długi czas utrzymywały się u nas bardzo niskie ceny hurtowe, które też i na stacjach później miały swoje odzwierciedlenie w postaci bardzo niskich cen, najniższych w Unii Europejskiej. Spadek ceny benzyny o 2 grosze na litrze i 5 groszy na litrze w przypadku diesla chyba można potraktować jako taki incydent, który raczej powtórzenia mieć w najbliższym czasie nie powinien - dodaje Bogucki.
Czynnikami rynkowymi, które mają duży wpływ na ceny paliw, są ceny ropy naftowej oraz kurs dolara. To w tej walucie odbywa się większość handlu surowcem.
Jeśli chodzi o ceny ropy, pozostają one ostatnio dość niestabilne. Zaczęły rosnąć po ataku Hamasu na Izrael, ale wzrosty nie okazały się do końca trwałe. W poniedziałek popołudniu ropa taniała pod wpływem informacji o możliwym złagodzeniu sankcji na Wenezuelę.
O godz. 15:19 w środę europejska ropa Brent kosztowała 91,03 dolara i drożała o 1,26 procent. Byłą więc o niecałe 4 proc. tańsza niż miesiąc temu.
Za baryłkę amerykańskiej ropy WTI trzeba było zapłacić 86,68 dolara. O godz. 15:19 drożała ona o 1,45 procent. Była o niecałe 5 proc. tańsza niż 18 września.
W reakcji na wybory w Polsce umocnił się za to złoty. Za jednego dolara w środę o godz. 15:22 trzeba było zapłacić 4,20 zł. 18 września jeden dolar kosztował ok. 4,34 zł.