Rynek złota: Poziom 1800 USD za uncję na obroniony
Notowania złota zakończyły miniony tydzień na minusie. Cena tego kruszcu w piątek zeszła nawet na chwilę poniżej poziomu 1800 USD za uncję, aczkolwiek ta psychologiczna bariera zdołała zostać obroniona przez kupujących. Zdaniem analityków kurs złota obronił waży techniczny poziom.
Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy
Cały tydzień zakończył się dla złota powyżej poziomu 1800 USD za uncję, a dzisiaj rano notowania kruszcu poruszają się w rejonie 1808-1812 USD za uncję.
Nadal czynnikiem negatywnie wpływającym na notowania złota pozostaje siła amerykańskiego dolara. Dzisiaj jednak informacje z USA mają ograniczony wpływ na sytuację na rynku tego kruszcu ze względu na obchodzone w USA Święto Niepodległości. Presję na ceny wywierają także podwyżki stóp procentowych w wielu państwach świata, które zmniejszają atrakcyjność złota jako inwestycji nieprzynoszącej odsetek.
W rezultacie, inwestorzy instytucjonalni póki co w złoto nie wierzą i powiększają swoje krótkie pozycje. Gdyby złoto ponownie przebiło w dół wsparcie przy 1800 USD za uncję, to spadki mogłyby przyspieszyć. Długoterminowo, ceny złota są jednak wspierane przez status tego kruszcu jako bezpiecznej przystani.
Dzisiaj pojawiły się także informacje o tym, że Australia zdecydowała się na nowy pakiet sankcji przeciwko Rosji, w tym zakaz importu rosyjskiego złota. Jednak, podobnie jak to miało miejsce w przypadku kilku innych państw, które podjęły podobne kroki, także w przypadku Australii jest to raczej ruch czysto symboliczny. Australia sama jest jednym z największych producentów złota na świecie.
Notowania ropy naftowej zakończyły poprzedni tydzień w miarę neutralnie, co świetnie obrazuje obecną sytuację na tym rynku. Z jednej strony bowiem inwestorzy na świecie ewidentnie obawiają się recesji i tego, jak bardzo może ona negatywnie przełożyć się na popyt na ropę - ale z drugiej strony dane dotyczące popytu także nie napawają optymizmem i wskazują na możliwe problemy po tej stronie rynku.
W kwestii popytu sprawa jest oczywista: im wyraźniejsze spowolnienie gospodarcze, tym mocniej może ono uderzyć w popyt na ropę. Ostatnie dane makroekonomiczne z całego świata pokazały, że to spowolnienie zaczyna być faktem - rozczarowały m.in. odczyty indeksów PMI dla przemysłu dla większości państw na świecie. Dodatkowo, powszechne zacieśnianie polityki monetarnej przez kluczowe banki centralne nie pomaga.
Nie zmienia to jednak faktu, że także informacje dotyczące podaży ropy naftowej okazały się niepocieszające. Europa, która zrywa więzi z Rosją pod kątem dostaw ropy, nie będzie miała wcale tak prosto ze znalezieniem nowych, dużych kierunków dostaw. Nie pociesza fakt, że kraje OPEC, mimo podwyższania limitów wydobycia, mają trudności z ich dotrzymaniem. O ile część krajów kartelu, w tym Arabia Saudyjska, faktycznie zwiększają produkcję, to inne kraje, w tym Nigeria czy Libia, notują spadki wydobycia.
W przypadku Libii ogromnym wyzwaniem pozostaje eskalacja konfliktu wewnątrz tego kraju, który przekłada się bezpośrednio na zawirowania w produkcji i eksporcie ropy. W poprzednim tygodniu opublikowane zostały informacje o spadku eksportu do poziomów około 365-409 tys. baryłek dziennie, podczas gdy standardowy poziom eksportu to około 865 tys. baryłek dziennie.
W tej sytuacji, wisienką na torcie jest strajk pracowników kilku platform wydobywczych w Norwegii. Mimo że na razie wpłynie on jedynie nieznacznie na produkcję, to pokazuje on, że żadne źródło produkcji ropy naftowej nie jest stuprocentowo pewne, zwłaszcza w obliczu szalejącej inflacji i presji na wyższe wynagrodzenia pracowników sektora naftowego.
Dorota Sierakowska
Analityk surowcowy DM BOŚ
Obchody Dnia Niepodległości w USA sprawiają, że inwestorzy mogą nie otrzymać dzisiaj konkretnych informacji mogących podbić zmienność na rynkach. Rano jest spokojnie i bez...kierunku. Najsilniejsze są waluty Antypodów, które odreagowują przecenę z piątku (dodatkowo AUD czeka na jutrzejsze informacje z RBA), a najsłabsze korony skandynawskie - zwyczajowo korelacja opiera się tu o schemat risk-on/risk-off.
W temacie nowych informacji uwagę zwracają doniesienia z Chin o pojawieniu się nowego ogniska zakażeń COVID we wschodniej prowincji Anhui, choć tamtejszy rynek nie przejął się tymi informacjami. Z pozostałych rynków doniesień nie będzie dzisiaj wiele - jedynie przed południem poznamy dane ze strefy euro (indeks Sentix i inflacja PPI). Kluczowe odczyty będą napływać dopiero w kolejnych dniach z finałem w piątek w postaci odczytów Departamentu Pracy USA.
Teoretycznie im słabsze, zapowiadające recesję tym lepiej - to, co może dać teraz paliwo do odreagowania rynkom finansowym, to rewizja oczekiwań, co do skali posunięć ze strony FED.
EURU/SD - płasko W piątek podaż sprowadziła notowania poniżej czwartkowego dołka przy 1,0380, ale nie zdołała przetestować minimum przy 1,0350. Dołek wypadł przy 1,0365 i później ponownie rynek zawrócił ponad poziom 1,04. Proces szukania dna trwa, zatem nadal. Co dalej? Poniedziałek raczej nie przyniesie konkretnego kierunku - kluczowe będą dane z USA, które poznamy w kolejnych dniach. Bo to dolar będzie w tym tygodniu rozdawał karty w kontekście sentymentu bazującego na oczekiwaniach wobec polityki FED. Teoretycznie wsparciem dla euro mogłyby być spekulacje wokół skali podwyżki stóp na posiedzeniu EBC 21 lipca (ruch o 50 pb), chociaż na razie członkowie tego gremium wypowiadali się głównie na temat ruchu w tej skali we wrześniu.
Sporządził: Marek Rogalski - główny analityk walutowy DM BOŚ