Szykuje się wielka wyprzedaż

Szykuje się wielka giełdowa wyprzedaż. Z ogłoszonych przez rząd planów wynika, że do debiutu na warszawskiej giełdzie ustawi się w ciągu najbliższych trzech lat długa kolejka państwowych firm. Prywatyzacyjny boom wzbudza powszechny entuzjazm. No, z małymi wyjątkami...

Czy giełda to rzeczywiście najlepsza droga do prywatyzacji? Przy całym szacunku dla odwagi Ministerstwa Skarbu Państwa i rządu, które zapowiada sprywatyzowanie 740 spółek, fakt, że w przypadku wielu z nich preferowanym sposobem prywatyzacji będzie właśnie wprowadzenie firmy na parkiet oraz zapowiedzi, że w szeregu dużych spółek Skarb Państwa nadal zechce zachować dominujące udziały, budzą jednak ambiwalentne uczucia.

Prymat polityki

Jaka jest różnica pomiędzy prywatyzacją poprzez giełdę a poprzez sprzedaż wybranemu na podstawie jakiś kryteriów inwestorowi?

Reklama

- Taka, że jeśli sprzedajemy inwestorowi, szczególnie branżowemu, to wpuszczamy do firmy kogoś, kto nie tylko może wnieść do firmy pieniądze, ale także dużą wartość dodaną - wiedzę, umiejętności, kontakty na całym świecie, kanały dystrybucji - mówi Małgorzata Krzysztoszek, szefowa zespołu ekspertów PKPP Lewiatan.

Prywatyzowana firma staje się elementem większej całości, z czego korzysta np. robiąc zakupy komponentów do produkcji, sprzedając własne produkty poprzez kanały dystrybucji spółki-matki (a więc koszt promocji i sprzedaży jest mniejszy). Oczywiście, są i minusy tego rozwiązania -np. ryzyko, że nowy właściciel będzie chciał poprzez np. sprzedawanie a nie dawanie know-how - wytransferować zyski z polskiej spółki. Korzyści jednak zdecydowanie przeważają nad stratami.

Jako przykłady firmy, która w ten sposób została sprywatyzowana i dzisiaj z tego korzysta, Małgorzata Krzysztoszek podaje Firmę Oponiarską Dębica.

Dlaczego więc Skarb Państwa tak polubił giełdę? Odpowiedź jest prosta. Decyzja o tym, że prywatyzacja będzie się odbywała przez giełdę, jest decyzją polityczną, a nie merytoryczną.

- Prywatyzacja przez giełdę budzi najmniej wątpliwości politycznych. Problem w tym, że gdy nie ma wiodącego inwestora, to wolniej dokonują się zmiany w przedsiębiorstwie - potwierdza profesor Barbara Błaszczyk, ekspert Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych CASE.

Co jednak nie znaczy, że w ogóle się nie dokonują. Jeżeli później procesu prywatyzacji się zbytnio nie hamuje, to również obecne na giełdzie postpaństwowe spółki z czasem zaczynają funkcjonować jak normalne, od początku prywatne firmy. Sprzyja temu jawność, przejrzystość wymagana przez giełdę. Barbara Błaszczyk przypomina sobie badania przeprowadzone parę lat temu, które pokazywały, że od momentu wejścia na giełdę do chwili, gdy wyniki spółek w ten sposób sprywatyzowanych są już porównywalne do wyników firm, które od początku były prywatne, mija od 4 do 6 lat. Oczywiście to, że taka firma staje się "normalna", nie oznacza, że musi odnieść sukces - podobnie, jak firmy prywatne, zdana jest na różne koleje losu.

Prywatyzację dużych spółek w ten sposób ekspert CASE ocenia generalnie pozytywnie. Z tym że zaznacza, iż nie jest zwolenniczką prywatyzacji częściowej.

- Owszem, może ona być rozłożona w czasie, ale wcześniej musi być konkretny plan. Nie powinno to być robione na zasadzie: teraz sprzedamy 15 procent, a potem się zobaczy. Takie podejście oznacza, że przyszłość w ten sposób prywatyzowanej spółki to jedna wielka niewiadoma - mówi Barbara Błaszczyk.

W pogoni za właścicielem

Thomas Kolaja, szef firmy doradczej Kolaja&Partners, podkreśla, że najważniejsze jest to, żeby firma miała prawdziwego właściciela. To, czego on obawia się przy okazji prywatyzowania przez giełdę, to tego, że firmy, które gdy są jeszcze państwowe - de facto są właściciela pozbawione (bo Skarb Państwa w ogóle nie spełnia tej roli), a po sprywatyzowaniu przez giełdę nadal go nie będą miały. Dopóki ministerstwo takiej odpowiedzialności nie chce na siebie przyjąć, to musi, jego zdaniem, prywatyzować po to, żeby tego właściciela znaleźć. Ale prywatyzacja, która doprowadzi do tego, że nadal właściciela nie ma, to wcale nie jest rozwiązanie problemu.

- Wypuszczenie akcji spółki na giełdę to kontynuacja polityki uchylania się od bycia właścicielem - mówi Th omas Kolaja.

I tak sprywatyzowanie w ten sposób to sytuacja lepsza niż pozostawienie ich w pełni w rękach Skarbu Państwa, bo przynajmniej wymusza na spółce przejrzystość, stworzenie strategii, przygotowywanie się do rozmów z analitykami giełdowymi. Nowi, mniejszościowi akcjonariusze często też więcej od niej wymagają niż Skarb Państwa i alarmują opinię publiczną, jeśli coś w niej idzie nie tak.

Prywatyzacji przez giełdę broni Jacek Socha, były minister Skarbu Państwa w rządzie Marka Belki, a obecnie partner i wiceprezes PricewaterhouseCoopers w Polsce, który sam w dużej mierze zresztą wypromował tę drogę prywatyzacji, gdy był w rządzie.

- Dokapitalizowanie przez giełdę jest dobrym sposobem na rozwój prywatyzowanych w ten sposób firm - mówi Jacek Socha.

- I on jednak przyznaje, że samo w sobie to jeszcze wszystkiego nie załatwia. Jego zdaniem, nieefektywna jest taka prywatyzacja, która obejmuje jedynie upublicznienie spółek, dokapitalizowanie ich, a następnie trzymanie "w zamrażarce" polegającej, na tym, że Skarb Państwa ma ciągle 70-80 proc. ich akcji.

- W pewnym czasie powinno się prowadzić dalsze etapy, bo inaczej, prędzej czy później, ta okrojona forma prywatyzacji się zużyje. Okaże się, że spółka po pozyskaniu kapitałów efektywnie ich nie wykorzystuje, nie ma takiej dynamiki rozwoju, jaką powinna mieć i w konsekwencji przestaje być atrakcyjną inwestycją - mówi Socha. Dalej niż Socha w ocenach idzie Th omas Kolaja. Jego zdaniem, zbyt często spółki Skarbu Państwa wchodzą na giełdę tylko po to, żeby przeprowadzić emisję nowych akcji.

- Ministerstwo musi zacząć decydować się na sprzedaż swoich akcji na giełdzie, a nie ciągle robić podwyższenie kapitału w spółkach, które często tego nie potrzebują - mówi Kolaja.

Tak było, jego zdaniem, np. w przypadku PGNiG, który w chwili emisji miał gotówkę. Podobnie ocenia on sytuację np. obecnych na giełdzie Zakładów Azotowych Puławy, które na kontach bankowych mają 500 mln zł.

- Następne podwyższenie kapitału byłoby w tym wypadku absurdalne. Ta spółka ma raczej nadpłynność - mówi Kolaja.

Można sobie co prawda wyobrazić sytuacje, w których takie postępowanie miałoby sens - np. w przypadku spółek energetycznych, gdyby było elementem szerszej strategii mającej na celu przeprowadzenie przez nie ekspansji zagranicznej.

- Jeżeli państwo chciałoby tu odegrać rozsądną rolę - to trzeba, żeby Skarb Państwa współpracował z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i ustalił, że robi podwyższenie kapitału, np. dla PGE, po to, żeby nie tylko budowała ona sieci energetyczne i elektrociepłownie w Polsce, ale w celu przejęcia podobnych spółek na Ukrainie czy w Rumunii. Tak w tej chwili rozwija się CEZ - mówi Kolaja.

Jacek Socha, oceniając prywatyzacje poprzez giełdę, które sam będąc ministrem przeprowadzał, przyznaje, że miały one potem różne koleje, ale przekonuje, że generalnie decyzja ta przyniosła wszystkim korzyść. Przykłady?

- Lotos. Nie przypuszczam, by miał tak agresywną, ciekawą koncepcję rozwojową, gdyby nie był spółką giełdową. Pozyskał ponad miliard złotych kapitału i zbudował ambitny plan rozwoju. Ciech - dynamika rozwoju tej firmy radykalnie się poprawiła. ZCh Police i ZA Puławy - w ich przypadku sytuacja jest trochę bardziej złożona - plany inwestycyjne nie do końca się spełniły, ale również w odniesieniu do nich uważam, że pozyskane środki dały tym firmom ogromne możliwości. Jeżeli zgromadzony kapitał jeszcze nie do końca został wykorzystany, to może to mieć miejsce w najbliższym czasie. PGNiG zainicjował sporo projektów, które nie byłyby możliwe, gdyby nie było dodatkowych środków z emisji - wylicza wiceprezes i partner PwC.

Przyznaje, że większościowy udział Skarbu Państwa bywa niedogodnością dla spółek notowanych na giełdzie.

- Niekiedy osoby zarządzające tymi spółkami nie są w stanie podjąć bardziej ryzykownych decyzji. Czasem w działaniach osób wybieranych przez Skarb Państwa - nawet jeśli są doświadczonymi menedżerami - widać pewną blokadę wynikającą z faktu, że podlegają kontroli państwa... Nadzór sprawowany przez Skarb Państwa bywa zachowawczy - mówi Socha.

Dużo krytyczniej niż były minister ocenia sytuację sprywatyzowanych w ten sposób firm Małgorzata Krzysztoszek. Również podaje przykład Ciechu.

- Niby jest on sprywatyzowany, ale państwo ma w nim wciąż 1/3 udziałów. Gry i zabawy polityczne dotyczące obsadzania zarządu, rady nadzorczej i rozgrywania różnych rzeczy cały czas w tej spółce trwały. Trzeba je wyeliminować, a tego się nie uda zrobić, dopóki nie będzie tam prawdziwego właściciela. Rozproszony akcjonariat go nie zastąpi - mówi ekspert Lewiatana. Kolejny przykład, jej zdaniem, złego podejścia do prywatyzacji - trochę na zasadzie "i chciałabym, i boję się" - to Ruch SA.

- Tam bardzo wyraźnie widać, do czego prowadzi za późna prywatyzacja i niedopuszczenie inwestora strategicznego. Dzisiaj Ruch cały czas traci pole wobec konkurentów, którzy rośli od zera i kawałek po kawałku wydzierali mu rynek. Mimo że firma została skomercjalizowana i wprowadzona na giełdę, jego sytuacja się nie zmieniła. Nie da się trochę sprywatyzować, trzeba to zrobić w takim stopniu, jaki jest niezbędny dla rozwoju firmy. Przy prywatyzacji Skarb Państwa powinien najpierw zastanowić się - nie komu sprzeda i na jakich warunkach, ale czy dany rodzaj działalności wymaga obecności inwestora strategicznego branżowego, czy może wystarczy inwestor finansowy większościowy lub ewentualnie rozproszony akcjonariat - mówi Krzysztoszek.

Paradoksalnie przykładem pozytywnym - gdzie ten sposób prywatyzacji - przez giełdę nie zaszkodził, jest, jej zdaniem, PKO BP. Z tym że fakt, iż ta firma po częściowej prywatyzacji radziła sobie dobrze, był efektem tego, że trafi ł się jej bardzo dobry menedżer - Andrzej Podsiadło, który przeszedł z bankowości prywatnej do PKO BP i podjął mnóstwo bardzo dobrych decyzji. Być może za wcześnie zresztą jest mówić o tym, że jest to sukces - bo dopiero za rok, dwa okaże się, jaki wpływ na kondycję PKO BP miały gry i zabawy, jakie toczyły się po odejściu prezesa Podsiadły.

Tuzy na liście

Patrząc na listę spółek przeznaczonych do wprowadzenia na giełdę, która znalazła się w programie prywatyzacji ogłoszonym przez rząd, Jacek Socha rozpoznaje niemal wszystkie jako te, które już za jego czasów miały być wkrótce sprywatyzowane.

Różnice wynikają ze zmiany koncepcji przekształceń w sektorze energetycznym i w górnictwie - dotyczą one m.in. PGE, kopalni Bogdanka.

Jacek Socha patrzy na te założenia z pewnym żalem - gdyby jego plany zostały zrealizowane, to większość tych spółek już byłaby sprywatyzowana i na giełdzie znalazłaby się w okresie bardzo dobrej koniunktury. Dzisiaj za wiele z nich nie uda się uzyskać tak dobrej ceny jak wcześniej. Zdaniem byłego ministra, niemal wszystkie z nich nadają się do prywatyzacji przez giełdę. Wątpliwości budzi co najwyżej sama GPW.

- Tu wprowadzenie na giełdę niewielkiego pakietu jest dość ryzykowne. Nie dlatego, że dla samej spółki to może mieć negatywne konsekwencje, ale dlatego, że ona prawdopodobnie z giełdy zostanie skupiona przez inwestorów finansowych, więc będzie spółką giełdową o bardzo niskich obrotach i płynności. To raczej nie przystoi, żeby giełda była na swoim własnym parkiecie notowana, a notowań faktycznie nie byłoby - mówi Jacek Socha.

- Z tej listy jedyną, którą absolutnie można prywatyzować poprzez giełdę, jest GPW - uważa z kolei Małgorzata Krzysztoszek. - Dla GPW nie ma specjalnego znaczenia, jaką będzie ona miała strukturę akcjonariatu. Dla wszystkich pozostałych jest to istotne. Te firmy już dawno powinny były zostać sprywatyzowane. Dzisiaj mogą dostać pewną szansę, gdy nie tylko zostaną zasilone kapitałowo, ale też merytorycznie. We wszystkich nie chodzi tylko o pieniądze, ale o pomysł, jak się rozwijać.

Co do giełdowych planów rządu wobec dużych, wymienionych na liście opublikowanej przez MSP, firm nie ma natomiast większych zastrzeżeń Barbara Błaszczyk. Uważa, że o ile na początku lat 90. firmy, które miały być prywatyzowane, były często w tak słabej kondycji, że wymagały natychmiastowego wejścia inwestora strategicznego - zastrzyku pieniędzy i myśli zarządczej, o tyle teraz nie są już w takim złym stanie.

Inna sprawa natomiast to małe państwowe firmy. Wiele z nich jest strasznie zaniedbanych i te, tak naprawdę, trzeba byłoby jak najszybciej sprzedać komukolwiek. Deklarowane przez MSP preferencyjne traktowanie giełdy może w ich przypadku być błędem.

Ekspert Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych CASE z zadowoleniem przyjmuje natomiast obecność na liście spółek z sektora górniczego. Przypomina, że kiedyś były dwa najbardziej problematyczne sektory polskiej gospodarki - górnictwo i hutnictwo. Od momentu sprywatyzowania o hutnictwie już nic złego nie słychać. Być może teraz dzięki tym planom pojawia się okazja, żeby również górnictwo zeszło z pierwszych stron gazet. - Ciekawe tylko, jak to przyjęte zostanie przez pracowników i związki zawodowe - zastanawia się Błaszczyk.

Dyskusja o tym, czy jest to dobre czy nie, na pewno jeszcze będzie się toczyć długo. Obecna sytuacja jest przynajmniej o tyle dobra, że niezależnie od wszystkich wątpliwości jest szansa, iż procesy prywatyzacyjne przynajmniej ruszą z miejsca.

Spośród największych wchodzących w skład indeksu WIG 20 ponad połowa to firmy, które kiedyś były lub nadal są kontrolowane przez państwo - ale już tylko w pięciu z nich (sześciu, jeśli uwzględnić CEZ, nad którym kontrolę ma również państwo - tyle że czeskie) skarb ma udziały wystarczająco duże, żeby je kontrolować - w PKO BP, PGNiG i Lotosie, Orlenie i KGHM.

To pokazuje zarazem kilka rzeczy. Siła polskiej giełdy wzięła się w dużej mierze z prywatyzacji. Z tej perspektywy prywatyzowanie poprzez parkiet ma niewątpliwie korzystny wpływ na gospodarkę. Drugi wniosek jest taki, że państwowa własność, mimo opóźnień i zawirowań, powoli się kurczy. To proces nieuchronny.

Krzysztof Orłowski

Dowiedz się więcej na temat: PKO BP SA | firma | prywatne | rząd | PGNiG | giełdy | skarbu | wyprzedaż | firmy | GPW | Skarb Państwa | ekspert | skarb | prywatyzacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »