Turcja kręci nosem na nowy pomysł Rosji. "Nie potrzebujemy tego"
Nie będzie rosyjskiego hubu gazowego w Turcji? O pomyśle jego utworzenia mówił od października ubiegłego roku Władimir Putin. Teraz turecki minister energetyki po raz pierwszy publicznie zakwestionował zasadność takiej inwestycji. "Turcja już ma dobrze funkcjonującą platformę handlu gazem" - powiedział w czwartek dziennikarzom Alparslan Bayraktar.
Turcję i Rosję łączą bliskie relacje - zarówno gospodarcze, jak i polityczne. Nie osłabły one po inwazji Rosji na Ukrainę. Jak wynika z opublikowanych w marcu przez agencję Bloomberga danych, Rosjanie w 2022 roku utworzyli w Turcji prawie osiem razy więcej firm niż rok wcześniej. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan regularnie spotyka się ze swoim rosyjskim odpowiednikiem, a jego kraj prowadzi z Rosją intensywną wymianę handlową.
Turcja jest między innymi w dużym stopniu zależna od importu rosyjskiego gazu. Ale jeden z ostatnich pomysłów strony rosyjskiej na pogłębienie współpracy obu krajów w tych zakresie może nie dojść do skutku. Tak wynika z ostatniej wypowiedzi tureckiego ministra energii.
Alparslan Bayraktar po raz pierwszy publicznie zakwestionował potrzebę utworzenia nowego hubu gazu ziemnego zaproponowanego w zeszłym roku przez prezydenta Rosji Władimira Putina.
Minister powiedział w czwartek grupie reporterów, że Turcja ma już dobrze funkcjonującą platformę handlu gazem. - Wszyscy przegapili ważną rzecz. Mamy bardzo dobrze funkcjonującą giełdę energii, a także giełdę gazu - stwierdził.
- Czy potrzebujemy dodatkowej platformy handlowej? Możemy ją mieć, nie ma problemu, ale sugerujemy naszym rosyjskim kolegom, aby wzięli pod uwagę już istniejącą giełdę energii - dodał.
Putin po raz pierwszy podniósł pomysł utworzenia w Turcji "hubu gazowego dla dostaw do innych krajów" podczas rozmów z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem w stolicy Kazachstanu, Astanie, w październiku ubiegłego roku. Erdogan poinstruował wówczas swój rząd, aby rozpoczął natychmiastowe przygotowania do utworzenia "międzynarodowego centrum dystrybucji" w Turcji.
Pomysł od razu wywołał poruszenie w Unii Europejskiej i w Waszyngtonie. Amerykanom nie spodobało się, że będąca członkiem NATO Turcja zacieśnia współpracę z Rosją, mimo że oficjalnie zajmuje neutralne stanowisko wobec wojny i dostaw broni do Ukrainy.
Ale wydaje się, że inicjatywa Putina w ogóle nie wyszła ze sfery planów. W międzyczasie prezydent Rosji zdążył stwierdzić, że nie mówił o tworzeniu w Turcji fizycznych magazynów gazu, ale o utworzeniu elektronicznej platformy handlu.
- To jednak nie jest potrzebne Turcji - komentował w czwartek minister Bayraktar. Na spotkaniu z ekspertami wskazał także, że jeśli chodzi o projekt nastąpiło "coś w rodzaju pauzy" w dyskusjach, po tym jak Turcję nawiedziło w lutym niszczycielskie trzęsienie ziemi. Potem wznowienie planów zastopowały dwie tury wyborów prezydenckich z maja. -Ale prowadzimy rozmowy - zastrzegł Bayraktar.
Turcja jest w dużym stopniu uzależniona od importu z Rosji ze względu na ograniczone krajowe zasoby surowców energetycznych. Rosja przesyła obecnie gaz do Turcji dwoma rurociągami biegnącymi pod Morzem Czarnym. Turcja wysyła część tego gazu do krajów Europy Południowo-Wschodniej, także tych będących członkami UE - np. do Grecji i na Węgry.
We współpracy z Rosją powstaje obecnie na tureckim wybrzeżu Morza Śródziemnego elektrownia jądrowa, która docelowo mogłaby zmniejszyć zależność kraju od importu gazu.
Turcja rozmawia też z Rosatomem - rosyjską państwową firmą zajmującą się energią jądrową - na temat budowy drugiej elektrowni w czarnomorskim mieście Synopa. - Jesteśmy otwarci na współpracę w tym mieście także z innymi państwami - zaznaczył w czwartek Bayraktar.
- Jesteśmy otwarci na oferty firm z Korei Południowej, a także Chin, chcących zbudować małe reaktory modułowe (SMR). Rozmawiamy o lokalizacji w Synopie ze wszystkimi zainteresowanymi krajami - podsumował turecki minister odpowiedzialny za energetykę.