Adam Glapiński wskazał przełomowy miesiąc. "Nie będzie inflacji"
Sytuacja gospodarki jest bardzo dobra, kwitnąca. A sytuacja inflacji bardzo zła. Co nas cieszy - powiedział prezes NBP Adam Glapiński na konferencji prasowej. - Inflacja jest trafiona dokładnie w punkt przez projekcję NBP, którą miałem osobiście państwu prezentować. Gdyby nie to, że alkoholu w miejscach urzędowych nie pijemy, to podałbym szampana - dodał. Jak zaznaczył szef banku centralnego, w marcu inflacja w Polsce znajdzie się "praktycznie w celu".
- Tak jak w styczniu państwu zapowiadałem z tego miejsca - inflacja wynosi około 6 procent. Projekcja NBP mówiła między 6 a 7. A od siebie dodałem, że będzie 6 i jest 6 - zaznaczył.
Adam Glapiński podkreślił, że w Polsce następuje "powolne ożywienie koniunktury".
- Szczęśliwie ominęliśmy recesję, która przydarzyła się w innych krajach. Która trwa w innych, sąsiednich krajach. My przeszliśmy suchą stopą przez spowolnienie gospodarcze, między innymi dzięki mądrej polityce pieniężnej NBP. Ale dynamika aktywności gospodarczej nadal pozostaje umiarkowana - stwierdził.
Szef NBP przypomniał, że po spadku w pierwszej połowie ubiegłego roku w III kwartale PKB wzrósł o 0,5 proc. w ujęciu rocznym. - Oceniamy, że w IV kwartale 2023 roku roczna dynamika nadal przyspieszała - powiedział.
- Nastąpił bardzo szybki spadek inflacji. Jest to tak zwana inflacja umiarkowana. Szczególnie jak patrzymy na porównanie z początkiem ubiegłego roku, to trzeba pamiętać, że mamy inflację trzykrotnie niższą niż w lutym 2023 roku (wówczas 18,4 proc. rdr - red.). W ciągu zaledwie 10 miesięcy inflacja obniżyła się o ponad 12 punktów procentowych - wyliczał.
Adam Glapiński stwierdził ponadto, że w grudniu inflacja bazowa prawdopodobnie spadła po raz dziesiąty z rzędu.
Zdaniem Adama Glapińskiego, w Polsce w marcu "nie będzie już inflacji" i znajdzie się ona "praktycznie w celu".
- Spodziewamy się w najbliższych miesiącach dalszego spadku inflacji. W pierwszym kwartale bieżącego roku ten spadek może być szybszy niż przewidywano w naszej projekcji listopadowej. W efekcie inflacja może obniżyć się do nawet poziomu poniżej 3 procent. To jest blisko celu inflacyjnego NBP. A nawet powiedziałbym, że dokładnie będziemy w 2,5 proc. inflacji. (należy pamiętać o wysokiej bazie statystycznej - red.) - stwierdził.
- Oczywiście trzeba wiedzieć jakie są przyczyny, jakie są perspektywy, bo sytuacja jest złożona. Mamy w tym wskaźniku ceny administrowane. Mamy tarcze antyinflacyjne, to wszystko się zmienia. Ale mówimy jaka będzie inflacja w najbliższych miesiącach, a będzie bliska celu inflacyjnego. Czyli będzie taka, którą potocznie nazywa się, że nie ma inflacji - kontynuował.
- W marcu będziemy w celu inflacyjnym albo blisko niego. Będziemy w paśmie odchyleń (1,5 proc. a 3,5 proc. - red.). To jest zupełnie niesamowite, co teraz mówię. O tym wiemy już wszyscy - mówił.
Szef NBP wskazał, dlaczego inflacja w Polsce w ciągu 10 miesięcy obniżyła się o 12 punktów procentowych.
- Po pierwsze, pomimo obserwowanego poziomu ożywienia (gospodarczego - red.), presja popytowa w gospodarce polskiej, ale tak jak we wszystkich okolicznych, jest wciąż ograniczona. Firmom jest relatywnie trudno podnosić ceny, szczególnie że oczekiwania inflacyjne w gospodarce spadły. Rynek nie jest skłonny akceptować wyższych cen - wyjaśnił.
Według Adama Glapińskiego, kurs złotego w najbliższym czasie "powinien być mocny".
- To przełożenie na inflację, czyli mocny złoty, nie jest tak korzystne (na wyhamowanie tempa wzrostu cen - red.), jak podkreślają niektórzy publicyści. [...] Co do kursu, to niemożliwe jest przewidywanie jaki on będzie. Patrząc jednak na ogromne potrzeby pożyczkowe Polski, większe niż kiedykolwiek, to można prognozować, że ten kurs w najbliższym roku, dwóch będzie nadal mocny - stwierdził. - Będziemy zaciągać duże zobowiązania, będą przychodzić środki w obcych walutach i będą wymieniane na złote. Stąd się biorą te mocne kursy obecnie - doprecyzował.
Jak zaznaczył Adam Glapiński, w połowie roku inflacja może przejściowo wzrosnąć. Wśród przyczyn wymienił m.in. wygaśnięcie zamrożenia cen energii.
- W najbliższych kwartałach przewidywanie inflacji jest obarczone ogromną niepewnością. To jest coś, z czym RPP musi się zmagać. Do marca możemy coś przewidywać, do połowy roku możemy coś przewidywać. Później jest ogromna niepewność - stwierdził.
- Może być tak, że w drugiej połowie roku inflacja może bardzo wzrosnąć. Będzie to zależało od kilku czynników. Przede wszystkim od trzech. Dynamika wzrostu cen będzie zależała od stawki VAT na żywność. Na podstawową żywność. Ta stawka VAT, zredukowana obecnie, jest bardzo ważnym elementem. Ona obowiązuje do końca marca - kontynuował.
- Nie wiemy, czy ona będzie utrzymana po marcu, czy nie będzie. Nie mamy na ten temat informacji. Nie wiemy czy minister finansów to wie, czy nie. Gdyby wróciło do poprzedniego poziomu (stawka VAT na żywność - red.) do 5 procent po marcu, to inflacja konsumencka wzrośnie o 0,9 punktu procentowego. Prawie o jeden punkt procentowy, czyli istotnie - zaznaczył. - Po drugie, nie wiemy jak w drugiej połowie roku będą kształtować się ceny gazu, energii elektrycznej i ogrzewania - wskazał prezes NBP. Według obecnym przepisów, uchwalonych pod koniec 2023 r., ceny mediów zostaną zamrożone do czerwca tego roku.
- Jeśli się przeliczy pełne odmrożenie cen energii, to w lipcu nastąpiłby istotny wzrost, który w sposób istotny podbiłby wskaźnik inflacji. O ile by ten wzrost trzech elementów nastąpiłby, o tyle by ten wzrost byłby różny. Trudno sobie wyobrazić, żeby całkowicie odmrożono te ceny - powiedział Glapiński.
Prezes NPB spróbował jednak oszacować, o jakim wpływie na inflacje można by mówić, jeżeli ceny energii i gazu będą ponownie regulowane przez rynek. - Gdyby całkowicie odmrożono te ceny, to wskaźnik inflacji mógłby się podnieść nawet o 4 punkty procentowe. Gdyby całkowicie od połowy roku odmrozić ceny gazu, energii elektrycznej o ogrzewania sieciowego. Oczywiście jest to bardzo, bardzo mało prawdopodobne - podsumował.
Ekonomista nawiązał także do podwyżek dla sfery budżetowej. Przypomnijmy, że rząd Donalda Tuska wpisał do projektu ustawy budżetowej na przyszły rok 30 proc. wzrost wynagrodzeń dla nauczycieli i 20 proc. dla pracowników administracji państwowej. - Przyjęty przez rząd projekt ustawy budżetowej, ten przyjęty w grudniu, przewiduje większy deficyt w bieżącym roku niż zakładano we wrześniowym projekcie starego rządu. Ten deficyt w znaczącym stopniu wynika ze zwiększenia wynagrodzeń w sferze budżetowej. W efekcie większych wydatków, szczególności na wynagrodzenia, presja popytowa może być większa, niż wcześniej przewidywano - dodał.
- To może przyczynić się do podwyższenia inflacji względem naszych wcześniejszych założeń o 0,1 pkt. proc. w tym roku oraz o 0,4 pkt. proc. w 2025 r. W porównaniu z tymi elementami wymienianymi wcześniej, to jest mało. Ale to jest też pewien element proinflacyjny. Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione wcześniej czynniki, inflacja w drugiej połowie roku, po wyraźnych spadkach, może przyśpieszyć. Inflacja spada gwałtownie ku celu, a następnie równie gwałtownie może wzrosnąć do poziomu 6, nawet 8 procent. To będziemy mówili w następnych miesiącach - wskazał.
- RPP teraz bierze pod uwagę jako główny wskaźnik ten bazowy. Bo inflacja bazowa jest wolna od tych czynników niepewnych, o których wcześniej mówiłem. Dynamika cen, po wyłączeniu cen energii i żywności. Ona jest dla nas najbardziej miarodajna, jako źródło naszych decyzji. Inflacja bazowa w Polsce będzie dalej stopniowo się obniżać. I to będzie sprzyjać trwałemu powrotowi inflacji do celu NBP w średnim okresie. [...] Biorąc to pod uwagę, inflacja znajdzie się u celu w 2025 roku - wyjaśnił prezes NBP.
- Po zapoznaniu się z tymi projekcjami analityków NBP, Rada zdecydowała się pozostawić stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Docierają do mnie z mediów pytania, czy to oznacza koniec cyklu obniżek stóp procentowych, czy początek podwyżek. Podkreślę stanowczo. My nie jesteśmy w żadnym cyklu. My nawet nie przewidujemy i nie zakładamy co zrobimy w następnym miesiącu. Ja państwa rozumiem i państwu nie zabraniam wysnuć po konferencji takie wnioski, że "do marca stopy procentowe się nie zmienią". Rozumiem to. Ale ja tego nie mogę powiedzieć tak twardo, bo co jak coś się zmieni? Co z decyzjami rządowymi? Nie jesteśmy w żadnym cyklu. Na bieżąco analizujemy sytuację. Inflacja znacząco spadnie do połowy roku, a później znacząco wzrośnie. Tak do 6-7 procent - dodał Glapiński.
Pierwsze posiedzenie w 2024 roku Rada Polityki Pieniężnej zakończyła decyzją o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Główna stopa Narodowego Banku Polskiego, tj. referencyjna, nadal wynosi 5,75 proc.
Taki ruch władz monetarnych był prognozowanych przez ekonomistów. Eksperci w rozmowie z Interią Biznes jednogłośnie wskazali, że w styczniu nie dojdzie do ewentualnej obniżki kosztu pieniądza. Opinie analityków bankowych opierają się o komunikat RPP opublikowany jeszcze w grudniu 2023 r. Wówczas władze monetarne podkreśliły, że niepewność co do prowadzonej polityki fiskalnej przez nowy rząd nie da przestrzeni do zmian w zakresie wysokości stóp procentowych, nawiązując tym samym do trwającego jeszcze procesu legislacyjnego ustawy budżetowej na ten rok.
Już w grudniu Rada dała więc sygnał, że status quo względem stóp procentowych może się utrzymywać co najmniej do marca. Właśnie w tym miesiącu bank centralny opublikuje swoją projekcję makroekonomiczną, która uwzględni uchwalone wydatki z budżetu państwa i to, jak one wpłyną na kształtowanie się inflacji w Polsce. Zdaniem ekonomistów z Credit Agricole i Banku Millennium to właśnie w marcu dojdzie do pierwszej obniżki stóp procentowych. Takiemu scenariuszowi może sprzyjać hamowanie tempa wzrostu cen w naszym kraju.
Właśnie na wiosnę inflacja ma zbliżyć się do odchylenia przewidzianego w celu Narodowego Banku Polskiego, czyli do poziomu ok. 3,5 proc. Z założenia bank centralny ma swoimi decyzjami sprowadzić tempo wzrostu cen do pułapu 2,5 proc., ale przewiduje możliwe odchylenie o 1 pkt. proc. w górę lub w dół.
Jednocześnie taki odczyt inflacji byłby pierwszym od 2021 r., kiedy to tempo podwyżek cen konsumentów wyhamowałoby z takim impetem. Jednak marzec nie będzie oznaczał, że można już fetować zwycięstwo. Niski wskaźnik będzie obarczony wysoką bazą statystyczną sprzed roku. Przypomnijmy, że inflacja w 2023 r. osiągnęła swój szczyt w lutym - 18,4 proc. rdr - a następnie nieznacznie spadła w marcu ub.r. do 16,1 proc.
W prognozach ekspertów dołek inflacyjny w marcu 2024 r. przyniesie w następnych miesiącach odbicie. Wpływ na to może mieć wygaszenie zerowego VAT-u na żywność, który obecnie obowiązuje przez I kw. br. W grze pozostaje także zamrożenie cen energii na poziomach z 2022 r., jednak te będzie obowiązywało jedynie przez pierwsze półrocze 2024 r.
Wrócenie do kreowania stawek energii przez rynek także może przynieść przyśpieszenie tempa wzrostu cen. Do tego czynnikiem proinflacyjnym może okazać się ożywienie gospodarcze, a w szczególności wzrost popytu u konsumentów. Zdaniem ekonomistów z banku Santander, inflacja CPI na koniec 2024 r. wyniesie ok. 6,5-7 proc. Według prognoz ekspertów z Credit Agricole, inflacja w IV kw. br. wzrośnie średnio do ok. 5,3 proc.