Gaz płynie, ale jak długo?

Rosyjska kompania Transnafta i białoruski Biełtransgaz podpisały umowę o tymczasowym wznowieniu dostaw rosyjskiego gazu na Białoruś. Z kontraktu wynika, że dostawy gazu będą zapewnione do końca lutego. Dalsze losy umowy zależą od tego, co zrobi Łukaszenko.

Jeśli Łukaszenko nadal będzie się upierał, żeby dostawać gaz za półdarmo, to na początku marca Rosja znów zakręci kurek. Przy tym zostaną zamknięte także gazociągi tranzytowe, żeby Białorusini nie mogli nielegalnie odpompowywać z nich gazu. Łukaszenko co prawda dzisiaj obiecał, że zgadza się na rosyjskie warunki, ale w Moskwie nikt mu nie wierzy, gdyż wcześniej wielokrotnie łamał swoje obietnice. Tak więc chwilowy rozejm nie oznacza spokoju, także dla naszego kraju.

Polska padła ofiarą. Problem polega bowiem na tym, że Polska stała się na długo zakładniczką, ale nie Rosji, a Łukaszenki - powiedział moskiewskiemu korespondentowi RMF Anatolij Chodorowski, dziennikarz gospodarczy. Jego zdaniem spokój zapanuje dopiero wtedy, gdy Łukaszenko zostanie obalony.

Reklama

Do Polski gaz przestał płynąć wczoraj ok. godz. 20:00 i nie wpłynęło go 30 proc., bo tyle właśnie jest przesyłane przez Białoruś. Dziś gaz pojawił się w rurach:

Dzienne zapotrzebowanie Polski na gaz w sezonie zimowym waha się od 44 do 50 mln metrów sześciennych na dobę. Z granicy białoruskiej odbieraliśmy 13 mln metrów sześciennych dziennie.

RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: łukaszenko | dostawy gazu | Białoruś | jak długo | Gazy | Strefa Gazy | gaz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »