Ministrowie chcą zdjąć fiskalny gorset
Biurokracja trzyma się mocno; sześć resortów domaga się od ministra finansów by wyłączył ich instytucje spod nowej reguły fiskalnej, alarmuje "Puls Biznesu".
Owa reguła, mająca obowiązywać od 2014 r., rodziła nadzieję, że rząd wreszcie chce sobie narzucić prawdziwą dyscyplinę, pisze gazeta. Nakładała limity wydatkowe na ponad połowę sektora finansów publicznych, podczas gdy stara reguła dotyczyła zaledwie 10 proc. tego sektora.
Ograniczenia reguły domagają się ministrowie transportu, obrony, pracy, skarbu, zdrowia oraz rozwoju regionalnego. Jeśli ta szóstka postawiłaby na swoim, oznaczałoby to, że spod reguły wydatkowej uciekłoby kilkadziesiąt miliardów złotych, a cała idea straciłaby sens, pisze "PB".
Senacka komisja budżetu i finansów publicznych opowiedziała się w środę za przyjęciem bez poprawek nowelizacji ustawy o finansach publicznych, która przewiduje zawieszenie tzw. pierwszego progu ostrożnościowego.
Komisja nie zgodziła się z wnioskiem senatora Grzegorza Biereckiego (PiS), by ustawę odrzucić. Bierecki zapowiedział, że zostanie on zgłoszony do głosowania na posiedzeniu plenarnym Senatu w formie tzw. wniosku mniejszości.
Zdaniem Biereckiego przygotowana przez rząd propozycja "jest białą flagą wywieszoną przez rząd" - dowodem bezsilności. Bierecki mówił, że rząd przyznał w ten sposób, że aby ratować gospodarkę trzeba się bardziej zadłużyć. "Takimi działaniami jak to, doprowadzamy do sytuacji, że tak naprawdę przyszłość gospodarcza Polski będzie zależała od cyklów spłaty zadłużenia i terminów zapadalności tego zadłużenia" - ocenił.
Kazimierz Kleina (PO) mówił natomiast, że zmiana jest "najbardziej racjonalnym rozwiązaniem, które powinno dać pozytywne efekty w tym roku i latach następnych".
Zawieszanie pierwszego progu ostrożnościowego otwiera rządowi drogę do nowelizacji tegorocznego budżetu i zwiększenia deficytu o 16 mld zł. Wiceminister finansów Janusz Cichoń wyjaśnił, że alternatywą dla tego byłaby konieczność podniesienia podatków i cięcia wydatków, większe od planowanych.
Uchwalona w ubiegłym tygodniu przez Sejm ustawa przewiduje zawieszenie do końca roku sankcji nakładanych na finanse publiczne po przekroczeniu tzw. pierwszego progu ostrożnościowego, gdy relacja długu publicznego do PKB przekracza 50 proc. W takiej sytuacji rząd nie może uchwalać projektu budżetu, w którym relacja deficytu budżetu państwa do dochodów budżetu byłaby wyższa niż ta wynikająca z aktualnej ustawy budżetowej. Ponadto projekt zakłada zawieszenie tymczasowej reguły wydatkowej, która mówi, że wydatki tzw. elastyczne nie mogą rosnąć więcej niż 1 proc. powyżej inflacji.
Ustawa została uchwalona w ekspresowym tempie. Rząd przyjął ją w ubiegłym tygodniu bez wcześniejszych zapowiedzi, rezygnując z konsultacji społecznych, a pierwsze czytanie projektu miało miejsce w ubiegłą środę.
Resort finansów podał w uzasadnieniu do zmian, że procykliczność sankcji po przekroczeniu pierwszego progu ostrożnościowego wymusza podjęcie restrykcyjnych działań ograniczających deficyt sektora finansów publicznych w momencie, kiedy gospodarka znajduje się w fazie spowolnienia.
"W efekcie konieczne okazałoby się w pierwszym rzędzie drastyczne ograniczenie tzw. wydatków elastycznych przy konstrukcji ustawy budżetowej na 2014 r., dodatkowo wzmocnione mechanizmem obowiązującej od 2011 r. tzw. tymczasowej reguły wydatkowej" - wskazano.
Wyjaśniono, że "ze względu na ważny interes państwa" datę wejścia w życie zmian określono na dzień następujący po dniu ogłoszenia. "Wejście w życie projektowanej ustawy w tym terminie pozwoli na przygotowanie ewentualnego projektu nowelizacji ustawy budżetowej na rok 2013, jak i projektu ustawy budżetowej na rok 2014 według nowych zasad. Projektowana ustawa wymaga zatem jak najszybszego wejścia w życie, a zasady demokratycznego państwa prawnego nie stoją temu na przeszkodzie" - podkreślono.
Premier Donald Tusk poinformował przed dwoma tygodniami, że deficyt budżetowy w 2013 r. będzie większy o 16 mld zł, a resorty mają obciąć wydatki o 8,5-8,6 mld zł. W sierpniu zostanie przedstawiony projekt nowelizacji budżetu. Według premiera nowelizacja jest konieczna w związku z niższymi dochodami, jakie Polska odnotowała w pierwszym półroczu. W sumie brakuje około 24 mld zł. Ubytek ten będzie można pokryć z oszczędności i przez zwiększenie deficytu.