Nie jest możliwe znalezienie inwestora dla stoczni
Nie jest możliwe znalezienie inwestora dla stoczni Gdynia i Szczecin, który będzie tam produkował statki - powiedział w piątek w Sejmie minister skarbu Aleksander Grad. Jego zdaniem, taką ocenę uzasadnia zła sytuacja w sektorze stoczniowym na świecie. Minister skarbu Aleksander Grad przedstawi w piątek w Sejmie informację rządu w sprawie sytuacji w polskim przemyśle stoczniowym. Z dokumentu wynika, że w ostatnich latach znacznie spada udział naszych stoczni w produkcji statków w Europie.
W informacji zamieszczonej na stronach internetowych Sejmu rząd zwrócił uwagę, że Polska pod względem posiadanych zamówień na statki zajmowała w 2004 roku drugie miejsce w Europie, a trzecie - jeśli chodzi o liczbę wyprodukowanych statków. W 2008 roku nasz kraj uplasował się odpowiednio na 8. i 9. pozycji. Udział Polski w europejskim portfelu zamówień w przemyśle stoczniowym wynosił w 2005 r. 8,7 proc., a w 2008 r. zmniejszył się do 4,9 proc. W przypadku światowego portfela zamówień nasz udział wynosi obecnie 0,4 proc.
W dokumencie podano, że z problemami finansowymi borykają się także m.in. duńska stocznia Odense Steel Shipyard oraz litewska Lithuania Baltija Shipyard, które mają być wystawione na sprzedaż. Zdaniem rządu, zwiększona konkurencja w tym przemyśle wynika ze wzrostu wydajności stoczni w krajach o taniej sile roboczej na Dalekim Wschodzie, głównie w Chinach. Również niemieckie stocznie - Wadan w Wismarze i zakład w Rostocku-Warnemuende - ogłosiły bankructwo, ponieważ od lutego 2008 r. nie otrzymały nowych zamówień.
Według rządu, krytyczna sytuacja w morskich stoczniach produkcyjnych w Polsce wynika m.in. z umacniającego się złotego, znaczącego wzrostu cen stali i części wyposażenia statków.
Na pogarszającą się sytuację stoczni w Gdyni i Szczecinie - według rządu - duży wpływ miała m.in. niewłaściwa organizacja pracy w zakładach i jej niska wydajność. Zabrakło również "wewnętrznych procedur oceny podejmowanego przez stocznie ryzyka przy zawieraniu kontraktów".
Z informacji rządu wynika, że stocznia Gdynia sprzedała od 2000 r. do końca listopada 2007 r. 67 statków, z czego 12 przyniosło zysk w wysokości 91 mln 282 tys. zł, a 55 stratę sięgającą 1 mld 120 mln zł. Z kolei stocznia w Szczecinie zakontraktowała od 2002 r. do listopada 2007 r. 69 statków, z czego 40 sprzedała. 5 kontraktów przyniosło jej zysk w wysokości 52 mln zł, a reszta stratę na poziomie 258 mln zł.
W informacji przywołano również raport Najwyższej Izby Kontroli o wynikach kontroli restrukturyzacji i prywatyzacji sektora przemysłu stoczniowego w latach 2005-2007. Izba negatywnie oceniła ówczesne rządy, Agencję Rozwoju Przemysłu, Korporacje Polskie Stocznie oraz zarządy stoczni Gdańsk, Gdynia i Szczecin odpowiedzialne za restrukturyzację i prywatyzację w tym okresie.
NIK stwierdziła, że w latach 2005-2007 "w żadnym z obszarów: gospodarczym, społecznym, makroekonomicznym nie osiągnięto zaplanowanych celów restrukturyzacji (stoczni - PAP), w szczególności celu kluczowego, jakim było odzyskanie zdolności do prowadzenia działalności gospodarczej na zasadach rynkowych".
6 listopada 2008 r. KE wydała decyzję w sprawie stoczni w Gdyni i Szczecinie, uznając udzieloną im przez polski rząd pomoc publiczną za nielegalną. Zgodnie z planem uzgodnionym z Komisją, podzielony na części majątek stoczni był licytowany w przetargach.
Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights, który wylicytował główne części majątku stoczni, nie zapłacił pieniędzy. Również rządowa agencja Qatar Investment Authority, która zastanawiała się nad przejęciem aktywów, wycofała się z inwestycji. Komisja Europejska dała we wtorek polskiemu rządowi więcej czasu na dokończenie sprzedaży obu stoczni.
Inaczej wygląda sytuacja stoczni Gdańsk, która została sprywatyzowana pod koniec 2007 r. Komisja Europejska zatwierdziła w lipcu pomoc przyznaną tej stoczni - od czasu wejścia Polski do UE i planowaną w przyszłości - w łącznej wysokości 251 mln euro, akceptując ostatecznie plan restrukturyzacji tego zakładu.