Niemcy się sypią. Dosłownie. Nowy rząd będzie musiał się tym zająć

W niedzielę 23 lutego w Niemczech odbędą się przyspieszone wybory do Bundestagu. Po upadku rządu kanclerza Olafa Scholza w sondażach prowadzi blok partii chadeckich CDU/CSU. Bez względu jednak na to, kto zdobędzie najwięcej głosów i kto z kim wejdzie w koalicję, Niemcy mają większy problem - zauważa sobotnie "Gazeta Wyborcza". Jest nim infrastruktura, która dosłownie się sypie. Niemieckie drogi, mosty i koleje są w coraz gorszym stanie - i nowy rząd będzie musiał pilnie zająć się ich naprawą.

"O tym, że jazda po niemieckich mostach stała się niebezpieczna, media trąbiły od ponad dekady, zwykle przed wyborami. Ale do tej pory, mimo złych technicznych diagnoz, żaden się nie zawalił" - zauważa "Gazeta Wyborcza". 

Tysiące mostów w Niemczech do remontu albo do wyburzenia

Według federalnego ministerstwa transportu 4 tys. mostów u naszych zachodnich sąsiadów trzeba wyremontować albo zburzyć i postawić na nowo. Z kolei stan 3/4 mostów ocenia się jako zły, ale dopuszczalny.

"Gigantycznym problemem jest biurokracja. Przygotowanie inwestycji, zebranie odpowiednich pozwoleń i uzgodnień, dokumentacji to koszmar" - czytamy. 

Reklama

Branża budowlana w Niemczech narzeka na brak kadr, elastyczności i pieniędzy

Wykonawcy pod uwagę muszą brać ok. 20 tys. przepisów prawnych, a z wyliczeń związków przedsiębiorców budowlanych wynika, że sama budowa pochłania tylko 15 proc. czasu potrzebnego na wykonanie inwestycji. Reszta schodzi budowlańcom na przysłowiowym "użeraniu" się z machiną urzędniczą i sądową.

Ponadto z szacunków niemieckiej branży budowlanej wynika, że co trzecia firma boryka się z brakiem pracowników. 

"Ale przede wszystkim brakuje pieniędzy. W 2022 roku minister transportu Volker Wissing na specjalnej konferencji poświęconej sypiącej się infrastrukturze zapowiedział narodowy plan naprawy 400 mostów rocznie. Projekt miał pochłonąć 4,5 mld euro" - przypomina "GW", zauważając, że według ekspertów plan ten był "zbyt ambitny". Do dziś w dużej mierze jego założenia nie zostały zrealizowane.

Szef rady nadzorczej Deutsche Ban o koniecznych inwestycjach w kolej. Mówi o 150 mld euro

Tymczasem nie dalej jak w styczniu 2025 r. przewodniczący rady nadzorczej niemieckiego przewoźnika kolejowego Deutsche Ban, Werner Gatzer, w rozmowie z magazynem "Focus" oszacował potrzeby inwestycyjne związane z niemiecką infrastrukturą kolejową na kwotę co najmniej 150 mld euro (wydatki miałyby być rozłożone na 10 lat). Gatzer zaapelował o utworzenie w tym celu specjalnego funduszu. Gatzer wyraził przy tym przekonanie, że zaciągnięte na ten cel zobowiązania finansowane są do udźwignięcia przez rząd federalny w świetle spadających wskaźników zadłużenia. 

Osobną kwestią jest pożądane - z punktu widzenia gospodarki Niemiec - odbicie inwestycji, do czego z pewnością przyczyniłaby się intensyfikacja robót budowlanych różnego rodzaju. W styczniu niemiecki urząd statystyczny Destatis podał, że niemiecki PKB według wstępnych szacunków skurczył się w 2024 r. o 0,2 proc. (przypomnijmy, to drugi rok z rzędu, kiedy gospodarka Niemiec malała zamiast rosnąć). Nakłady brutto na środki trwałe - tak w statystyce określa się inwestycje - spadły w Niemczech w ubiegłym roku o 2,8 proc. Same tylko inwestycje budowlane zmalały o 3,5 proc. rok do roku (największy spadek dotyczył sektora budownictwa mieszkaniowego).

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Niemcy | wybory | inwestycje | Recesja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »