Przekleństwo wysokich cen. Nasza inflacja nie taka straszna jak argentyńska i turecka

Argentyna jest niechlubnym liderem klasyfikacji państw o najwyższej inflacji. Mieszkańcy kraju mają tylko jeden powód do zadowolenia - dynamika cen spadła z 300 proc. wiosną 2024 roku do nieco ponad 100 proc. W Europie najwyższą inflację ma Turcja, która z trudem schodzi poniżej 50 proc.

  • W Argentynie inflacja liczona rok do roku w zeszłym miesiącu wyniosła 117,8 proc. i była niższa o 48 punktów procentowych od listopadowej
  • Prowadzona przez prezydenta Argentyny Javiera Mileia "terapia szokowa" uderza między innymi w emerytów pozbawionych waloryzacji świadczeń. Poniżej progu ubóstwa żyje już ponad połowa mieszkańców kraju
  • W Turcji na ścieżkę szybkich podwyżek stóp procentowych wkroczono w połowie 2023 roku, ale inflacja spadła poniżej 50 proc. dopiero pod koniec 2024 roku
  • Kraj nad Bosforem płaci wysoką cenę za wiele lat "dolewania oliwy do inflacyjnego ognia" przez prezydenta Recepa Erdogana, który wymuszał skrajnie łagodną politykę pieniężną

Reklama

Argentyńczycy i Turcy od dawna borykają się z wielką inflacją. Choć z najnowszych danych statystycznych obejmujących grudzień 2024 roku wynika, że obydwa kraje nieco poskromiły dynamikę cen, to nie można mówić o spektakularnym sukcesie. W skali rok do roku nadal inflację najwyższą na świecie ma Argentyna - wyliczono ją na 117,8 proc. Druga w zestawieniu jest ogarnięta wojną Palestyna ze wskaźnikiem 88 proc., a trzecia Turcja z dynamiką cen na poziomie 44,4 proc.

Na kolejnych miejscach - z inflacją w przedziale 34-24 proc. - lokują się cztery kraje afrykańskie - Ghana, Egipt, Angola i Nigeria. W Polsce wzrost cen konsumpcyjnych w grudniu wyniósł 4,7 proc. Z takim wynikiem jesteśmy niestety dosyć wysoko na liście światowej, bo w okolicach 30. miejsca. Jak widać, nasza gospodarka nie wróciła jeszcze do równowagi po szoku covidowym i po napaści Rosji na Ukrainę.

Argentyńska piła mechaniczna

W Argentynie wyliczona w grudniu roczna inflacja na poziomie 117,8 proc. była niższa o 48 punktów procentowych od listopadowej. Trzeba tu przypomnieć, że w kwietniu 2024 roku dynamika cen osiągała szczyty i wynosiła 300 proc. Po opublikowaniu najnowszego raportu statystyków Ministerstwo Gospodarki oznajmiło na platformie X, że "zmiażdżyło" inflację. Sukcesem chwali się także prezydent Argentyny Javier Milei, który zakończył pierwszy pełny rok urzędowania.

Prezydent-wolnorynkowiec urząd objął w grudniu 2023 roku. W tamtym momencie miesięczne przyrosty inflacji sięgały 25 proc. W kampanii wyborczej Milei występował z piłą łańcuchową w rękach, by pokazać jak bardzo drastycznie będzie ciął argentyńskie wydatki publiczne. Słowa dotrzymał, bo zlikwidował wiele ministerstw i instytucji i zwolnił z pracy ponad 33 tysiące, czyli 10 proc. urzędników federalnych.

Prezydent Argentyny zapoczątkował prywatyzację szeregu "narodowych" przedsiębiorstw i przeprowadził wielką deregulację likwidując setki przepisów, procedur i wymogów. Jesienią zeszłego roku Javier Milei ogłosił rozwiązanie Administración Federal de Ingresos Públicos, największego urzędu skarbowego w kraju. Zastąpiła go nowa instytucja, ale zatrudniająca o ponad 3 tysiące urzędników mniej. Istotą tej operacji jest uwolnienie przedsiębiorców od nadmiernej biurokracji.

Wielkie zaciskanie pasa

Jednak w walce z niegospodarnością i wzrostem cen ofiary ponoszą także zwykli obywatele. Prezydent zawetował podwyżki emerytur, które miały rekompensować inflację. Zwiększyła się liczba bezrobotnych, a poniżej progu ubóstwa żyje już 53 proc. mieszkańców kraju. Dla porównania, w 2023 roku biedą dotkniętych było 42 proc. Argentyńczyków.

Clara Alesina, ekonomistka z think tanku Fundacion Libertad y Progreso, powiedziała Reutersowi, że w jej kraju w 2024 roku miał miejsce "znaczący postęp w stabilizacji gospodarczej". Jej zdaniem, w bliskiej perspektywie inflacja roczna spadnie poniżej 30 proc., co będzie najniższym poziomem od 2017 roku.

Wielu ekonomistów popiera "terapię szokową" Javiera Mileia. Przypominają, że Argentyna w ciągu ostatnich dwóch dekad aż trzykrotnie zbankrutowała. Jej gospodarka, niegdyś jedna z najbogatszych na kuli ziemskiej, stała się cieniem dawnej świetności. Po dziesięcioleciach polityki prowadzonej przez argentyńskich socjalistów, kraj jest na etapie najpoważniejszej korekty gospodarczej od czasu kryzysu walutowego w 2001 roku, kiedy zrezygnowano ze stałego kursu wymiany, co w jednej chwili obniżyło wartość peso i oszczędności Argentyńczyków o 75 proc.

Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że szybkie zbijanie inflacji w Argentynie jest utrudnione z powodu niecierpliwego obniżania stóp procentowych przez tamtejszy bank centralny. Kilkanaście miesięcy temu stopa referencyjna wynosiła 126 proc., a dziś to tylko 32 proc. Władze monetarne w Buenos Aires swojej decyzje tłumaczą powtarzającą się od jakiegoś czasu niewysoką inflacją w skali miesiąc do miesiąca. Problem w tym, że w grudniu tak liczona inflacja przyspieszyła z 2,4 do 2,7 proc.

Uporczywa inflacja w Turcji

Bardziej radykalną politykę stóp procentowych prowadzi Turcja. Jednak i ona nie ma wielkich osiągnięć w ograniczaniu drożyzny. W grudniu Turcy odnotowali spadek inflacji mierzonej rok do roku z 47,1 do 44,4 proc. Powód do zadowolenia jest jedynie taki, że średni cel banku centralnego na poziomie 44 proc. został prawie osiągnięty.

Kraj nad Bosforem jest przykładem, jak bardzo szkodzi gospodarce zwlekanie z wprowadzaniem wysokich stóp procentowych. W Turcji są one aplikowane od połowy 2023 roku, a mimo to inflacja dopiero w październiku 2024 roku spadła do 50 proc., czyli poziomu sprzed trzech lat. Półtora roku temu wielka inflacja i presja rynku walutowego zapoczątkowały stromy marsz w górę stóp procentowych z 8,5 proc. aż do 50 proc. Dopiero ostatnio główną stopę obniżono do 47,5 proc., ale ciągle jest ona wyższa od wskaźnika rocznej inflacji.

Kilka lat temu prezydent Turcji Recep Erdogan z uporem podtrzymywał kurs w polityce gospodarczej, który nie miał nic wspólnego z kanonami klasycznej ekonomii, zyskał natomiast miano "Erdoganomiki". Prezydent był przekonany, że kilkudziesięcioprocentową inflację wywołują wysokie stopy procentowe i dlatego naciskał na ich obniżanie. Twierdził, że krajowa gospodarka będzie napędzana przez tani kredyt, inwestycje i eksport. Tańszy pieniądz miał przyczynić się do stworzenia dodatkowych miejsc pracy i zwiększenia produkcji przemysłowej. Tymczasem kraj popadał w coraz większe kłopoty. W listopadzie 2022 roku stopa referencyjna banku centralnego była zaledwie 9-procentowa, podczas gdy inflacja przekroczyła 85 proc.

Kosztowne błędy "sułtana"

Ekonomiści na całym świecie ostrzegali, że polityka Recepa Erdogana to kompletny "niewypał" i "dolewania oliwy do inflacyjnego ognia". Autorzy podręczników ekonomii zalecają, by w okresach szalejącej inflacji przeprowadzać podwyżki stóp procentowych. W ten sposób można wyhamować ekspansję kredytu, zachęcić ludzi do oszczędzania i w konsekwencji ograniczyć tempo spadku siły nabywczej pieniądza.

"Sułtan" Erdogan pozostawał głuchy na te argumenty i w poprzedniej kadencji swojej prezydentury zwolnił z pracy trzech kolejnych gubernatorów Banku Centralnego Republiki Tureckiej (CBRT). Dopiero po zagwarantowaniu sobie reelekcji w maju 2023 roku przyzwolił na zwrot w polityce ekonomicznej o 180 stopni. W czerwcu 2023 roku na czele CBRT po raz pierwszy w historii stanęła kobieta. Nowa prezeska Hafize Gaye Erkan miała za sobą karierę na Wall Street - była dyrektorem w amerykańskich bankach Goldman Sachs i First Republic Bank.

Turcji stopy banku centralnego szybko i radykalnie zostały podniesione. W marcu 2024 roku stopa referencyjna wzrosła do 50 proc. i na tym poziomie pozostawała do stycznia tego roku, choć za politykę monetarną wiele miesięcy wcześniej przestała odpowiadać Hafize Gaye Erkan, która zrezygnowała z kierowania CBRT.

Mimo, że od ponad roku bank centralny podejmuje "podręcznikowe" decyzje, to kraj nie uniknął w tym czasie wstrząsów inflacyjnych. Wszystko wskazuje na to, że lata wymuszania przez Recepa Erdogana skrajnie łagodnej polityki pieniężnej i nieracjonalnie niskich stóp procentowych doprowadziły do narastania niebezpiecznych nierównowag makroekonomicznych.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Inflacja | ceny | Argentyna | Turcja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »