Spadek liczby ofert pracy normalny
Zdaniem ekspertów, spadek liczby ofert pracy w sierpniu jest normalny, bo jest wtedy mniej prac sezonowych. Jak podał w środę GUS, pracodawcy zgłosili w sierpniu o prawie 1000 ofert mniej niż miesiąc wcześniej.
Według GUS, stopa bezrobocia w sierpniu 2009 r. była taka sama jak w lipcu i wyniosła 10,8 proc. W urzędach pracy na koniec sierpnia zarejestrowanych było 1 mln 689 tys. osób. Pracodawcy zgłosili w sierpniu do urzędów pracy 78,9 tys. ofert. W lipcu było ich 79,8 tys.
Ekspertka PKPP Lewiatan Małgorzata Krzysztoszek powiedziała w środę PAP, że "w znacznym stopniu spadek liczby ofert pracy w sierpniu spowodowany był sezonowością. Mniejsze było zapotrzebowanie na pracę przede wszystkim w rolnictwie". Jej zdaniem, należy spodziewać się, że we wrześniu i październiku pojawią się nowe oferty, głównie do zbioru owoców, a także w budownictwie.
"Wyniki produkcji budowlano-montażowej w sierpniu 2009 r. były o prawie 50 proc. lepsze niż w sierpniu 2008 r. To pozwala mieć nadzieję, że jeżeli tylko jesienią dopisze pogoda, sektor budowlany będzie potrzebował kolejnych pracowników, a już na pewno nie będzie ich zwalniał" - powiedziała Krzysztoszek. Przypomniała też, że od początku roku zlikwidowano 257,6 tys. miejsc pracy, w tym samym czasie powstało ich 286,6 tys.
Jej zdaniem, w najbliższym czasie nie ma zagrożenia "istotnym" wzrostem bezrobocia spowodowanym rejestrowaniem się w urzędach pracy absolwentów wyższych uczelni. Krzysztoszek podkreśliła, że w tym roku, inaczej niż w latach ubiegłych, studenci rejestrowali się jako bezrobotni jeszcze latem, chcą zapewnić sobie pracę wcześniej niż inni. "Na pewno jednak na koniec roku będziemy mieli o ok. 1-2 proc. bezrobotnych więcej" - powiedziała Krzysztoszek.
Podobnego zdania jest ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju Wiktor Wojciechowski. Według niego, stopa bezrobocia na koniec roku nie przekroczy 11,5 proc., ale największy wzrost będzie widoczny dopiero w ostatnich miesiącach. Również spadek ofert pracy jest - w jego ocenie - przejściowy, choć w ostatnich miesiącach roku będzie z pewnością największy.
Wojciechowski nie widzi większego problemu w liczbie zgłaszających się do urzędów pracy tegorocznych absolwentów wyższych uczelni. Podkreśla, że osoby młode najczęściej zmieniają pracę. "Tracą jedną, rejestrują się jako bezrobotni, potem znajdują kolejną i tak dalej, wiele razy w ciągu roku. Bezrobocie osób, które dopiero weszły na rynek pracy, jest więc zwykle przejściowe i dowodzi raczej ich mobilności" - powiedział.
Według eksperta FOR, większym problemem może być to, że po wzroście bezrobocia na koniec roku trudno będzie o jego spadek w kolejnych miesiącach, mimo wychodzenia z kryzysu gospodarczego.
"Rynek pracy zwykle reaguje na załamanie gospodarcze z opóźnieniem. Dotyczy to zarówno zwolnień, jak i przyjęć do pracy. Pracodawcy, którzy mają kłopoty finansowe, najpierw ograniczają inwestycje, wykorzystują zapasy, a dopiero na końcu decydują się na zwolnienia pracowników. Ale potem, gdy już mają więcej zamówień, najpierw starają się zrealizować je przy pomocy ludzi, którzy już u nich pracują. Na zatrudnienie nowych decydują się najwcześniej po kilku miesiącach - powiedział Wojciechowski.