Topór gazowy zakopany

Komisja Europejska (KE) potwierdziła w piątek zawarcie z Ukrainą i Rosją porozumienia o wysłaniu obserwatorów, którzy mają monitorować tranzyt rosyjskiego gazu do UE przez Ukrainę.

Komisja Europejska (KE) ogłosiła w piątek, że po porozumieniu z Rosją w sprawie obserwatorów, którzy mają monitorować przepływ rosyjskiego gazu przez Ukrainę do UE, nie ma przeszkód dla wznowienia dostaw gazu przez Rosję.

Zdaniem KE jest szansa, że w ciągu trzech dni rosyjski gaz pompowany przez Ukrainę trafi z powrotem do europejskich odbiorców.

Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso rozmawiał w piątek telefonicznie z premierem Rosji Władimirem Putinem, uzyskując od niego potwierdzenie, że jest zgoda Rosji na porozumienie w sprawie obserwatorów.

Reklama

"Putin obiecał, że jak tylko obserwatorzy dotrą na granicę Ukrainy z Unią Europejską oraz Ukrainy z Rosją, dostawy gazu dla UE będą wznowione" - ogłosiła z zadowoleniem rzeczniczka KE Pia Ahrenkilde Hansen na konferencji prasowej.

Pierwsza grupa unijnych ekspertów jest już w Kijowie. Zgodnie z porozumieniem docelowo w misji mają wziąć także udział przedstawiciele rosyjskiego Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu, którzy będą rozmieszczeni zarówno na terytorium Ukrainy, jak i Rosji.

Rzecznik KE ds. energii Ferran Tarradellas poinformował, że w pierwszej, wysłanej już do Kijowa "małej grupie" są eksperci KE wysokiego szczebla oraz przedstawiciele firm gazowych z różnych krajów UE. Rzecznik nie potrafił podać, skąd dokładnie pochodzą.

Poinformował, że kiedy pierwsza grupa leciała do Kijowa, równolegle w Berlinie toczyło się spotkanie innej grupy ekspertów, której zadaniem był podział pracy w grupie między przedstawicielami Rosji i Ukrainy. Ta grupa ma być wysłana na Ukrainę w najbliższych godzinach. W sumie - powiedział - misja ma liczyć 18 przedstawicieli firm gazowych i czterech urzędników KE.

KE nie potrafi podać szczegółów porozumienia z Rosją. Nie wiadomo m.in., czy Rosjanie - jak tego domaga się Gazprom - będą mieli nieograniczony dostęp do wszystkich ukraińskich instalacji przesyłowych. Nie wiadomo też, kto będzie przewodniczył międzynarodowej grupie. Na razie koordynacją zajmują się eksperci KE.

KE nie dysponuje także informacjami, kiedy Rosjanie dołączą do grupy i kiedy wszyscy obserwatorzy dotrą do punktów pomiarowych. Z zapowiedzi Rosji wynika, że - przyznał Tarradellas - bez kontrolerów rosyjskich na miejscu nie może być mowy o rzeczywistym odkręceniu kurka z rosyjskim gazem.

"Warunki są jasne, sfinalizowane. Są warunki, by wznowić dostawy gazu do UE - powtarzał mimo to Tarradellas. - Mamy porozumienie i nie ma co do tego wracać". Przyznał, że optymizm KE co do szybkiego wznowienia dostaw wynika z ustnych zapewnień premiera Putina złożonych przewodniczącemu Barroso.

Zdaniem KE, do wznowienia dostaw nie potrzeba pisemnego porozumienia, czego w piątek domagał się szef Gazpromu Aleksiej Miller i nie ma co na to czekać. "Jest telefoniczne porozumienie, przeszkody zostały usunięte, warunki (wznowienia dostaw) są już spełnione. Nie sprzeciwiamy się natomiast pisemnemu porozumieniu w przyszłości" - powiedział rzecznik.

Z informacji przedstawicieli Gazpromu przekazanych na piątkowym posiedzeniu unijnych koordynatorów ds. gazu w Brukseli wynika, że po "odkręceniu kurków" upłynie nawet 30 godzin, nim rosyjski gaz dla UE trafi do Ukrainy. Ukraiński Naftohaz poinformował z kolei na tym spotkaniu, że tranzyt przez Ukrainę zajmie "mniej niż 36 godzin".

"To oznacza, że zajmie co najmniej trzy dni, zanim gaz zacznie być z powrotem dostarczany do unijnych odbiorców" - powiedział Tarradellas. Zastrzegł, że nie wiadomo, czy od razu dostawy zostaną wznowione w 100 proc.

Zadaniem obserwatorów jest stwierdzenie na podstawie odczytów stacji pomiarowych, ile gazu dla UE Gazprom pompuje na Ukrainę, ile trafia rzeczywiście na ukraińskie terytorium i ile w końcu wypływa w kierunku zachodnim. KE zapowiada, że obserwatorzy "zostaną na miejscu tak długo, jak będzie to konieczne".

Na razie nie wiadomo, jakie są w UE straty w wyniku całkowitego wstrzymania w środę dostaw rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy. KE szacuje, że "z pewnością bardzo duże", a bardziej przybliżone szacunki zapowiada w ciągu najbliższych dni.

Premier sprawujących przewodnictwo w UE Czech Mirek Topolanek udaje się w piątek z wizytą do Kijowa, by na miejscu ustalić ostatnie szczegóły funkcjonowania misji obserwacyjnej i - jak głosi komunikat - upewnić się, że obserwatorzy są rozmieszczeni we wszystkich punktach istotnych z punktu widzenia tranzytu gazu do UE, tak żeby dostawy mogły być wznowione jak najszybciej.

Topolanek powiedział w piątek w Pradze, że w wyniku swojej wizyty spodziewa się "odblokowania sytuacji".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Ukraina | gaz | tranzyt | dostawy | Komisja Europejska | porozumienia | topór | obserwatorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »