Ujawnijcie dla naszego dobra
Przedsiębiorstwa państwowe mogą mieć umorzone zaległości wobec budżetu oraz ZUS-u. Nieuczciwi lub "zapominalscy" mogą rozważać możliwość ujawnienia zatajonych wcześniej dochodów, w zamian za niewielki - 7,5 procentowy podatek. Tak wygląda współczesne państwo prawa.
Prywatne firmy, które doświadczyły jak wszyscy skutków spowolnienia gospodarczego i recesji, a mimo to płaciły wszystkie należności oraz faktury w terminie mogą poczuć się oszukane. Podobnie jak podatnicy, którzy płacili rzetelnie i regularnie w minionych latach znacznie wyższe podatki niż 7,5 proc. Najnowsze pomysły ministerstwa finansów i rządu mają tylko jeden cel - bez względu na zastosowane środki, zbierać pieniądze z rynku.
Dyskusja na temat abolicji podatkowej zaczyna nabierać tempa. W dużej mierze za sprawą ministra finansów Grzegorza Kołodki, który w barwny sposób opisuje korzyści, jakie przeciętny podatnik dzięki temu odniesie. Minister zna doskonale różne techniki i zanim dyskusja rozgorzała na dobre, próbował zamknąć usta potencjalnym krytykom pomysłu. W czasie konferencji prasowej wyciągnął zza pazuchy nożyce, z komentarzem: "z niezwykłą skrupulatnością będę obserwował co będzie działo się w polskich mediach, jakie nożyce będą się odzywały, kto wystąpi przeciw tej inicjatywie rządu". Zagranie iście pokerowe. Przypomina nieco metody argumentacji zwolenników psychoanalizy w pierwszych latach jej rozwoju. Wówczas, każdy kto krytykował teorię Freuda, był natychmiast podejrzewany o problemy i nie załatwione sprawy z własną osobowością.
Jak zachowają się obywatele w stosunku do propozycji rządu, okaże się wkrótce, jeśli na nieszczęście projekt wejdzie w życie. Można mieć tylko obawy co do faktycznych intencji rządu. W końcu to nie gdzie indziej, jak w Polsce, każe się spółkom płacić VAT, choć wcześniej postanowiono, że nie ma takiej konieczności. Ważna jest również wypowiedź wiceminister finansów Ireny Ożóg: W razie jakichkolwiek wątpliwości urząd skarbowy będzie mógł wszcząć postępowanie wyjaśniające, a potem karno skarbowe lub powiadomić fiskusa. No to wszystko już jasne. Zapłaćcie te 7,5 proc i wasze pieniądze staną się legalne. Później tylko musicie poczekać, aż jakiś nadgorliwy urzędnik skarbowy postanowi sprawdzić, czy te pieniądze nie były legalne inaczej. W końcu mogły pochodzić z działalności przestępczej. Właściwie to już po przyznaniu się można próbować określić co jest działalnością przestępczą, która podlega ściganiu, a która nie. Potencjalnie przecież można zebrać trochę więcej niż owe 7,5 proc.