We wtorek prezydent USA Donald Trump poinformował, że nie ma wyznaczonej daty, do której chciałby osiągnąć porozumienie między Ukrainą a Rosją. Wcześniej zapowiadał, że chciałby, aby udało się to przed Świętem Dziękczynienia (27 listopada).
- Nie mam deadline'u. Wiecie, jaki jest mój deadline? Gdy to się zakończy - przekazał Trump.
"Nie ma warunków do zawarcia pokoju"
Zdaniem Bartosza Cichockiego, ambasadora RP w Kijowie w latach 2019-2023, to, co jest możliwe do osiągnięcia na obecną chwilę to zawieszenie broni, które, jego zdaniem, może nastąpić "w perspektywie tego miesiąca czy początku stycznia". W rozmowie z money.pl podkreśla jednak, że nie będzie to zakończenie problemu.
"Nie ma warunków do zawarcia pokoju. Mogą powstać warunki do zawieszenia broni. To dwie różne rzeczywistości. Ta ostatnia jest do wyobrażenia sobie fizycznie wzdłuż linii kontaktu wojsk - tam, gdzie one teraz są. (...) Nie widzę powodu, żeby Ukraińcy oddawali tereny, które kontrolują, w szczególności tereny umocnione. Wskazywanie limitów dla armii, ustanawianie ograniczeń na charakter współpracy wojskowej Ukrainy z państwami zachodnimi - to byłyby za daleko idące ustępstwa." - ocenia na łamach portalu.
Wskazuje, że kluczem do zapewnienia bezpieczeństwa Polsce jest "praca nad zapobiegnięciem wznowieniu rosyjskiej agresji". Ocenia, że Rosja chce wypchnąć Amerykanów z Europy Środkowej i stworzyć tu szarą strefę, a niewykorzystanie czasu na przezbrojenie rosyjskiej armii przez Polskę będzie oznaczało zaproszenie dla Kremla.
Kryzys w Rosji się pogłębia
To, co wpływa na niekorzyść sytuacji gospodarczej Rosji, to m.in. nałożenie sankcji naftowych przez USA, które zwiększyły koszty wojny. Cichocki zwraca uwagę, że cena baryłki rosyjskiej ropy Urals spadła w ubiegłym tygodniu poniżej 40 dolarów.
"To jest dla Rosji kryzys przypominający sytuację, jaką Związek Radziecki miał kilka lat przed rozpadem. (...) Rosjanie wykorzystają zawieszenie ognia, żeby odbudować swoje zdolności ofensywne i wznowić agresję. My też powinniśmy wykorzystać możliwe zawieszenie ognia, żeby odtworzyć zdolności obronne Ukrainy i zacząć pracować nad własnymi zdolnościami obronnymi - to przede wszystkim armia i gospodarka, odbudowa systemu energetycznego i zabezpieczenie go przed uderzeniami." - ocenił w rozmowie z money.pl.
Import surowców z Ukrainy rośnie
Ekspert podkreśla, że jedynym realistycznym, dającym się przewidzieć scenariuszem jest brak obecności Ukrainy w UE, ale z dostępem do jednego rynku. Wskazuje wprost, że nie byłoby to dobre dla Polski.
"Nam powinno zależeć na transformacji Ukrainy, obecnego systemu gospodarczo-społeczno-prawnego. Jak powiedział kiedyś minister Sikorski, my chcemy na Wschodzie zbudować Zachód. Tu chodzi nie tylko o szanse dla naszego biznesu, ale też o bezpieczeństwo. Wolę Ukraińców do głębokich przemian może zapewnić wyłącznie perspektywa członkostwa w Unii. Wolny handel kurczakiem czy zbożem nie wystarczy." - wyjaśnia.
I dodaje, że gdy import surowców z Ukrainy rośnie, Komisja Europejska nie powinna "ograniczać się do ochrony producentów i miejsc pracy w starej Europie".
"Nie powinniśmy popierać pomysłów, gdzie Ukraina bez wykonania pracy domowej może zbierać wisienki na torcie." - puentuje.














