W skrócie
- - Myślimy o budowie europejskiej konstelacji z państwami, które pozyskują podobne satelity. Chodzi o takie państwa, jak np. Finlandia, Holandia, Szwecja, Grecja, Portugalia - mówi płk. Leszek Paszkowski, Szef ARGUS, jednostki MON odpowiedzialnej za działalność wojskową w kosmosie.
- Wojsko Polskie planuje w najbliższych latach posiadać dwanaście satelitów: sześć optycznych i sześć radarowych, co pozwoli Polsce mieć najwięcej takich obiektów w Europie.
- Nasz rozmówca ocenia, że prędzej czy później dojdzie w Polsce do wydzielenia wojsk kosmicznych.
- Polscy żołnierze szkolą się m.in. w USA w ramach ćwiczeń Global Sentinel w USA. - Pracujemy nad tym, jak przeciwdziałać zagrożeniom na orbicie - wskazuje płk. Paszkowski.
- Dodaje, że choć do tej pory nie doszło do wrogiego działania, obserwuje się przypadki zbliżania się obcych satelitów, co może prowadzić do deorbitacji.
Paulina Błaziak, Interia Biznes: Kilka dni temu na orbicie znalazł się pierwszy wojskowy satelita radarowy, który ma dać polskiej armii niezależność. Na czym ona ma polegać?
Płk. Leszek Paszkowski, Szef Agencji Rozpoznania Geoprzestrzennego i Usług Satelitarnych (ARGUS): Do tej pory korzystaliśmy z zobrazowań satelitarnych, ale zawsze pochodziły one z systemów należących do innych państw. Dobrym przykładem jest umowa z Włochami, gdzie sfinansowaliśmy część prawa własności ich systemu i uzyskaliśmy określony procent zdolności operacyjnych, z których korzystamy. Jednak bardzo często, zwłaszcza gdy korzystaliśmy z usług komercyjnych, w nagłych sytuacjach nie mogliśmy otrzymać zdjęć, ponieważ wszyscy użytkownicy jednocześnie próbowali pozyskać zobrazowanie na konkretny obszar.
- Gdyby wszyscy fotografowali ten sam obiekt, to samo zdjęcie trafiłoby do wszystkich. Ale przeważnie jest inaczej, a system nie jest w stanie na jednym przejściu nad danym miejscem wykonać pożądanej liczby zdjęć. W związku z tym dostają je tylko niektórzy i trzeba czekać na kolejny przelot. Teraz, po raz pierwszy w historii Sił Zbrojnych, ale też naszego państwa będziemy mieli własne satelity, pełną kontrolę nad nimi i 100 proc. zasobów do własnego użytku.
Kto, oprócz Polski, będzie mógł z otrzymanych danych skorzystać?
- To będzie zależało tylko od nas. Mając pełną kontrolę nad systemami mamy też pełną kontrolę nad jego zasobami, ale również priorytetami, czyli to my decydujemy, co jest ważniejsze, a co jest mniej ważne. Natomiast włączyliśmy się do programu APSS, w którym państwa mające zdolności satelitarne mogą na potrzeby SHAPE, czyli Naczelnego Dowództwa NATO, udostępniać swoje zdolności. Przystąpiliśmy do niego, bo chcemy również wspierać NATO.
- Kwestia współpracy i dzielenia się zdolnościami z innymi partnerami jest jeszcze przed nami. Obecnie skupiamy się na tym, żeby wprowadzić systemy do pracy operacyjnej, rozpocząć ich zadaniowanie.
Co to znaczy, że satelita jest polski?
- Oznacza to, że jest naszą własnością, systemem narodowym wprowadzonym na wyposażenie Sił Zbrojnych RP. Co więcej, wszystkie satelity, które pozyskujemy, będą systemami podwójnego stosowania, zatem będziemy mogli dzielić się zdjęciami ze służbą cywilną w Polsce, np. przy zarządzaniu kryzysowym. W przypadku tego satelity polski wymiar to także fakt, że jeden z założycieli i głównych udziałowców ICEYE jest Polakiem. Część produkcji i centrum operacyjne jest umieszczona w naszym kraju.
Mając już pierwszego satelitę radarowego, jesteśmy wyżej w hierarchii państw, które mają stawiają na bezpieczeństwo kosmiczne?
- Zdecydowanie jesteśmy w awangardzie. Jeżeli uda nam się zrealizować wszystkie plany, to w 2027 roku będziemy mieli największe zdolności w zakresie satelitarnej obserwacji Ziemi w Europie.
Łącznie ile będzie to satelitów?
- Docelowo mówimy o dwunastu: sześciu optycznych (MIKROGLOB i POLEOS), na które są podpisane umowy i sześciu radarowych. Nawet jeśli będzie ich mniej, to i tak, przynajmniej przez najbliższe kilka lat, będziemy państwem mających najwięcej takich satelitów w Europie. Ambitnie dołączamy do czołówki.
Skoro satelita radarowy jest w stanie pozyskiwać dane w nocy i przez chmury, potrzebne są satelity optyczne?
- Dane SAR, choć są ważnym źródłem danych, tak naprawdę uzupełniają informacje pochodzące z satelitów optycznych. Danych optycznych nie da się zastąpić radarowymi. Żaden analityk, jeśli ma do wyboru oba obrazy, nie wybierze tego z SAR, bo na nim dużo mniej widać i trudniej go interpretować. Ale oba źródła doskonale się nawzajem uzupełniają. Są bowiem obiekty, których nie widać na zdjęciach "opto", ale są widoczne na radarze np. przewody elektryczne - są zbyt małe, aby je zobaczyć na zdjęciach optycznych, ale możemy je rozpoznać na radarze. Nakładając oba obrazy na siebie uzyskujemy dużo więcej informacji.
- Jako Siły Zbrojne RP korzystamy z różnych danych satelitarnych. Głównym źródłem danych optycznych jest umowa z firmą Airbus. Teraz będziemy mieli kolejne cenne źródło danych radarowych. Warto podkreślić, że wyniesienie satelity radarowego nastąpiło pół roku po podpisaniu umowy z ICEYE.
Szykują się kolejne takie porozumienia?
- Satelity mają określoną żywotność. W przypadku mikrosatelitów jest to od trzech do pięciu lat. Czyli siłą rzeczy już teraz trzeba myśleć o kolejnych generacjach. Duże satelity żyją od 7 do nawet 15 i więcej lat, ale są też wielokrotnie droższe. Moim zdaniem przyszłość leży w mniejszych satelitach. Po pierwsze, budujemy konstelacje, możemy mieć więcej satelitów na orbicie, co sprawia, że częściej możemy obserwować dany obszar. A dwa - możemy co 3-5 lat zmienić technologię i mieć lepsze parametry i sensory.
- Będziemy dążyć do tego, żeby te konstelacje żyły a ich zdolności operacyjne były kontynuowane. ICEYE ma w tej chwili jeden z lepszych na świecie produktów, jeśli weźmiemy pod uwagę kryterium ceny do jakości. Te satelity są też dużo tańsze niż wielkie satelity radarowe. Małe satelity kosztują około 20-30 milionów euro, duże: 7-10 razy więcej. Finalnie nawet przy częstszej wymianie, koszty budowy zdolności są mniejsze.
Da się te rozwiązania komercjalizować?
- Biorąc pod uwagę, że jest to satelita podwójnego zastosowania, na pewno przyjdzie taki moment, że będziemy myśleć również o komercjalizacji. Część cywilna będzie miała również możliwość zadaniowania tych zasobów, pozyskiwania zdjęć, a docelowo również sprzedawania ich. W jaki sposób będzie to zaimplementowane - trudno w tej chwili przesądzić. Natomiast na pewno jest przestrzeń do komercjalizacji takich zasobów, bo jako Siły Zbrojne nie potrzebujemy 100 proc. zdolności operacyjnych, stąd chcemy by zostały one zagospodarowane przez środowisko cywilne.
ARGUS funkcjonuje półtora roku. Co przez ten czas udało się wypracować?
- ARGUS powstała w oparciu o Szefostwo Rozpoznania Geoprzestrzennego oraz Wojskowe Centrum Geograficzne, których zadania kontynuujemy. Zaopatrujemy w dane geoprzestrzenne całe Siły Zbrojne, czyli tworzymy m.in. mapy topograficzne, lotnicze, ortofotomapy, numeryczne modele terenu. Półtora roku temu zaczęliśmy dodatkowo budować zdolności dotyczące typowo domeny kosmicznej, a więc związane z zarządzaniem systemami satelitarnymi oraz ich ochroną i obroną w przestrzeni kosmicznej. Powstało Centrum Operacji Satelitarnych w strukturze ARGUS oraz Centrum Wsparcia Satelitarnego w oparciu o jedną z jednostek podległych Agencji.
- Do tej pory utrzymanie i zapewnienie bezpieczeństwa satelitów, z których korzystaliśmy, leżało po stronie naszego zagranicznego partnera. Teraz będzie to nasza odpowiedzialność. Musieliśmy stworzyć struktury, które będą w stanie kierować satelitami, monitorować ich stan na orbicie, i przeciwdziałać zagrożeniem - również takim jak pogoda kosmiczna czy tzw. śmieci kosmiczne.
A o jakich zagrożeniach dla bezpieczeństwa państwa mówimy?
- Jesteśmy w stanie śledzić swoje, ale również inne satelity. Możemy wykrywać potencjalnie wrogie działania w stosunku do naszych satelitów i mamy możliwości przeciwdziałania temu. Obecnie jest kilka państw, które mają na orbicie satelity mogące zmieniać orbitę i zbliżać się do innych satelitów.
- Do tej pory nie doszło do wrogiego działania, ale są przypadki zbliżania się do satelitów komunikacyjnych czy obserwacyjnych innych państw i prawdopodobnie ich rozpoznawania. Urządzenia takie mogą również potencjalnie doprowadzić do deorbitacji innego satelity. To są realne zagrożenia i musimy być zdolni do przeciwdziałania.
Mamy ku temu kadry, zwłaszcza w wojsku?
- Jeśli jest taka potrzeba uczymy naszych specjalistów od podstaw. Stworzyliśmy strukturę, do której staramy się przyjmować ludzi po kierunkach związanych z kosmosem. Nam - byłemu Szefostwu Rozpoznania Geoprzestrzennego - nie przez przypadek powierzono akurat te zadania, bo byliśmy najbardziej zaawansowanymi użytkownikami technologii satelitarnych.
A jak wygląda kwestia budżetu na przyszły rok?
- Mamy w Siłach Zbrojnych plan modernizacji technicznej, w ramach którego planujemy z co najmniej dwuletnim wyprzedzeniem pozyskiwanie różnego sprzętu. W przypadku samych satelitów część pozyskaliśmy w ramach tego planu, ale na przykład MIKROGLOB jest finansowany z KPO, zaś POLEOS - z funduszy pozyskanych z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Jeśli chodzi o bieżące potrzeby, nie mogę mówić o szczegółach, bo są to informacje wrażliwe. Natomiast ujmując wszystkie satelity mówimy o kwotach rzędu setek milionów złotych, zaś tylko potrzeby bieżące, modernizacyjne - kilkadziesiąt milionów złotych.
Będzie tu działać program SAFE?
- Braliśmy udział w konsultacjach, zgłosiliśmy swoje propozycje i mam nadzieję, że w ramach programu SAFE również będziemy pozyskiwać sprzęt, zwłaszcza ten droższy, czyli np. systemy satelitarne.
ARGUS bierze udział w działaniach antydronowych?
- Co do zasady nie, natomiast uczestniczymy w pracach związanych z budowaniem Tarczy Wschód. To są zadania dotyczące rozwoju zdolności przeciwzaskoczeniowych. Wszystko to, co może wspierać tarczę antydronową np. wykrycie zagrożeń kilkaset kilometrów od naszych granic - to będziemy robić. Sama budowa tej tarczy jest poza naszymi kompetencjami.
Polska miała do tej pory okazję trzy razy uczestniczyć w ćwiczeniach Global Sentinel w USA. Jak one wyglądają w praktyce?
- Traktujemy je jako najwyższą formę szkolenia, bo to już jest de facto sprawdzenie wiedzy operacyjnej w praktyce. Dlatego bardzo zależy nam na tym, żeby jak najwięcej naszych żołnierzy brało udział w takich ćwiczeniach, tym bardziej, że trwają one przynajmniej dwa tygodnie.
- W ramach ćwiczenia Global Sentinel formowane są zespoły, często narodowe, czyli odgrywa się rolę własnego centrum operacji kosmicznych i sprawdza własne zdolności. W ramach ćwiczenia rozwiązuje się konkretne problemy typu: zagrożenie na orbicie i dana komórka musi reagować, czyli pozyskiwać informacje dotyczące tego zagrożenia, zadaniować źródła własne lub sojusznicze, przetworzyć dane, wyciągnąć wnioski i podjąć decyzję. Sprawdzenie reakcji na zagrożenia, określanie prawdopodobieństwa kolizji z innymi satelitami - to są bezcenne, praktyczne doświadczenia. Wcześniej uczestniczyliśmy w ćwiczeniu jako obserwator, a w tym roku już aktywnie.
Czego nauczyliśmy się od Amerykanów?
- Przede wszystkim procedur i działania w środowisku międzynarodowym w sytuacji zagrożenia. Do tej pory w ogóle nie mieliśmy takich doświadczeń. Teraz pracujemy nad tym, jak przeciwdziałać zagrożeniom na orbicie - jak je identyfikować, jak pozyskiwać i potwierdzać informacje.
- Rozpoznania przestrzeni kosmicznej nie da się prowadzić samodzielnie. Rozwiązaniem jest tylko i wyłącznie współpraca międzynarodowa, i to z wieloma państwami. Aby obserwować cały kosmos, trzeba mieć sensory rozmieszczone na całym świecie. Nawet takie mocarstwo jak Stany Zjednoczone nie jest w stanie robić tego bez partnerów.
Współpraca to jedno, a powinniśmy budować sojusze kosmiczne bazujące np. na wymianie danych czy kadry?
- Jak najbardziej. Dla mnie najbardziej partnerską formą współpracy jest tzw. wymiana zdolności, czyli współpraca z państwami, które mają swoje systemy satelitarne. Dajemy dostęp do naszych systemów w zamian za dostęp do innych lub tworzymy wspólną konstelację, nawet wirtualną. Czyli: nadal operujemy swoimi satelitami, inne państwa swoimi, ale już na etapie budowania tej konstelacji koordynujemy się tak, żeby działania satelitów się nawzajem uzupełniały. Mogę zdradzić, że rozmowy na ten temat już prowadzimy.
Z kim?
- Zainteresowanie jest ogromne i myślimy w pierwszej kolejności o budowie europejskiej konstelacji z państwami, które pozyskują podobne satelity. Chodzi o takie państwa, jak np. Finlandia, Holandia, Szwecja, Grecja, Portugalia.
Duży sojusz.
- Łącznie będziemy mieć kilkadziesiąt satelitów. To oznacza, że będziemy mogli pozyskać w pewnych okresach zdjęcie nawet co pół godziny. A przy kilku satelitach możemy mieć tylko raz czy dwa razy dziennie.
Kiedy mogłoby dojść do podpisania warunków współpracy?
- Te państwa są mniej więcej na podobnym etapie, co my: albo podpisały albo za chwilę podpiszą umowę na satelity. To jest dobry moment, żeby zawierać takie porozumienie i chcielibyśmy je mieć w przyszłym roku.
Polska powinna mieć wojska kosmiczne, tak jak USA czy Francja?
- W 2019 roku kosmos został uznany przez NATO za domenę operacyjną. Powinniśmy mieć wojska dla każdej z domen: Siły Powietrzne, Marynarka Wojenna, Wojska Lądowe, Wojska Obrony Cyberprzestrzeni i wojska kosmiczne. To są zupełnie inne środowiska operacyjne i uważam, że docelowo powinny być wydzielone wojska kosmiczne. Myślę, że w przyszłości wcześniej czy później do tego dojdzie, zwłaszcza gdy rozbudujemy nasze zdolności i będziemy mieli coraz więcej satelitów. To jest prowadzenie operacji w zupełnie innej przestrzeni i ktoś musi się tym zajmować i rozumieć tą przestrzeń, a to jest naprawdę najtrudniejsze ze środowisk ze wszystkich domen operacyjnych.
ARGUS korzysta z AI?
- Dzięki nowym satelitom zwiększy się nam wielokrotnie liczba zdjęć, które otrzymamy. Siłą rzeczy nie będziemy w stanie ich wszystkich przetworzyć manualnie. Stąd staramy się już teraz pozyskiwać różne rozwiązania lub sami rozwijać swoje, które zautomatyzują nam proces przetwarzania tych danych, przy wykorzystaniu algorytmów sztucznej inteligencji czy uczenia maszynowego. To jest duże wyzwanie, bo nadal nie ma systemów, które mogłyby wyeliminować analityka.
- Chcemy wykorzystywać algorytmy AI choćby po to, aby przeszukać zdjęcia w celu znalezienia tych, na których zobrazowana jest aktywność militarna czy pojazdy wojskowe o danej charakterystyce. To jest przyszłość i mocno na to stawiamy.
Będzie model wojskowy AI w Polsce?
- Na to liczę. Wiem, że DKWOC nad tym pracuje; powstało tam Centrum Implementacji Sztucznej Inteligencji. Podpisano też umowy z różnymi firmami, które dostarczą zaawansowane systemy bazujące na AI i będzie możliwość wykorzystania ich do celów wojskowych. Przyspieszyłoby nam to proces analiz, choć w przypadku rozpoznania obrazowego nadal nie ma jeszcze doskonale działających rozwiązań.
Czego obecnie Wojsko Polskie potrzebuje w kosmosie?
- Kluczowe są zdolności do zapewnienia świadomości w domenie kosmicznej, czyli posiadanie dostępu do tak dużej liczby sensorów lub danych pochodzących z sensorów rozmieszczonych na całym świecie, abyśmy mogli swobodnie obserwować przestrzeń kosmiczną w celu ochrony naszych satelitów. Ponadto chcemy zdobywać informacje o tym, kto może obserwować nasze działania. Nie da się niczego wynieść w kosmos tak, żeby nikt o tym nie wiedział.
Czyli jeśli jakieś państwo chciałoby coś wynieść "po cichu", to nie ma takiej możliwości?
- Nie da się, bo wywołałoby to alarm systemów wczesnego ostrzegania. Gdy rakieta startuje, cały świat musi o tym wiedzieć. Każde wyniesienie wymaga notyfikacji w ONZ. W przeciwnym wypadku skąd mamy wiedzieć, że nie jest to np. rakieta bojowa.
Ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że satelita ma ze sobą jakiś ładunek.
- I dlatego musimy mieć zdolności do rozpoznania przestrzeni kosmicznej. Wykorzystując nasze systemy, czy te umieszczone na ziemi, czy w przestrzeni kosmicznej, możemy rozpoznawać inne satelity. To wymaga ogromnej wiedzy i dlatego często bardziej potrzebujemy naukowców, inżynierów niż operatorów. Tylko ktoś, kto ma dużą wiedzę techniczną np. brał udział w budowie satelitów jest w stanie ocenić dokładnie, do czego służy dany element.
- To jest bardzo skomplikowana gra, która wymaga ogromnej ilości danych i szerokiej współpracy. Natomiast sam fakt, że możemy śledzić obiekty na orbicie, to już jest ogromny przełom, bo wcześniej nigdy nie mieliśmy takich możliwości.


















