Za późno na zmiany w budżecie

Przyszli koalicjanci zapowiadają duże zmiany w budżecie na 2006 r. Mogą jednak nie zdążyć. Wczoraj rząd wstępnie zaakceptował przygotowane przez Mirosława Gronickiego, ministra finansów, propozycje budżetowe na przyszły rok.

Przyszli koalicjanci zapowiadają duże zmiany w budżecie na 2006 r. Mogą jednak nie zdążyć.
 Wczoraj rząd wstępnie zaakceptował przygotowane przez Mirosława Gronickiego, ministra finansów, propozycje budżetowe na przyszły rok.

Przewidują one, że deficyt budżetowy wyniesie 32,5 mld zł przy wydatkach 221,8 mld zł i dochodach 189,2 mld zł. Założenia byłyby lepsze, gdyby nie prezent wyborczy w postaci ustawy o zwrocie VAT na materiały budowlane, której koszty wyniosą około 3 mld zł. Gdyby nie ona, nie byłoby konieczności podnoszenia w 2006 r. akcyzy na paliwa i szukania dodatkowych oszczędności. Posłowie dzisiejszej opozycji, czyli przyszli rządzący, sami są sobie winni - komentuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku.

Dziękujemy, wiemy lepiej

Reklama

Przyszła koalicja ma własne, odmienne plany budżetowe. Każda praca jest cenna, ale projekty budżetowe starej ekipy będziemy traktować jako materiał analityczny, a nie zobowiązanie polityczne zapowiada Artur Zawisza z PiS. Jego zdaniem, jeszcze w tym roku można wprowadzić zmiany, które pozwoliłyby na zaoszczędzenie kilku miliardów złotych. Zapisaliśmy je w naszym programie Tanie państwo. Dotyczą m.in. konsolidacji budżetu i likwidacji niektórych instytucji - mówi poseł PiS. Jego partia może zaakceptować maksymalny poziom deficytu równy 30 mld zł. Wysuwająca się na prowadzenie w wyborczych sondażach PO chce głębszych cięć. Liczymy na to, że jeszcze w tym roku uda się zmienić podatki. Główne zmiany dotyczyć będą jednak wydatków. Należy je ciąć, gdzie się da. Minimalne oszczędności to 5 mld zł, choć optymalnie należałoby odchudzić wydatki o 5-10 mld zł. Taki budżet przygotowujemy - twierdzi Rafał Antczak, doradca ekonomiczny PO.

Tylko kosmetyka

Ekonomiści są jednak sceptyczni co do skali manewrów budżetowych możliwych do przeprowadzenia w tym roku. Nie wierzę, by partie, które uchwaliły ustawę o zwrocie VAT, chciały ją po wyborach demontować. Oszczędności można poszukać w administracji - uważa Marek Nienałtowski, główny ekonomista Palladia Capital Markets. Janusz Jankowiak zwraca uwagę, że będzie zbyt mało czasu na zmiany w podatkach, które mogłyby obowiązywać już od 2006 r. Prawdopodobieństwo przeprowadzenia poważnych zmian w dochodach jest znikome.

Akty prawne dotyczące podatków musiałyby zostać uchwalone i opublikowane do 30 listopada, a wcześniej przebrnąć przez komisje sejmowe i trzy czytania, Senat i prezydenta. Dotychczasowego prezydenta - tłumaczy ekonomista BRE Banku. Jego zdaniem, po stronie wydatków sytuacja wygląda jeszcze gorzej. I nie chodzi tu tylko o różnice zdań dzielące przyszłych koalicjantów, ale o problem praw nabytych. W ich przypadku wszelkie zmiany, o czym świadczy orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego, wymagają czasu i staranności. Wiele wskazuje na to, że zmiany propozycji budżetowej ministra Gronickiego będą tylko kosmetyczne - dodaje Janusz Jankowiak. Zgodnie z założeniami rządu, w 2006 r. gospodarka ma przyspieszyć o 4,3 proc., a ceny wzrosnąć średnio o 1,5 proc.

Zdaniem ekonomistów, realizacja tego scenariusza jest możliwa, choć to założenia ryzykowne. Są przesadzone. Zwłaszcza po tym, co gospodarka pokazała w pierwszym półroczu. Trudno spodziewać się znacznego przyspieszenia w przyszłym roku - twierdzi Marek Nienałtowski. Według Janusza Jankowiaka bezpieczniej byłoby założyć wzrost PKB na poziomie 3,5-4,0 proc.

Bartosz Krzyżaniak

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: ekonomista | budżet | oszczędności
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »