"Zły pomysł w długim terminie", "decyzja polityczna". Eksperci komentują decyzję Orlenu ws. puławskich Azotów
"Potencjalnie ratunkowa sprzedaż", "okazja do kupna ciekawych aktywów po niskiej cenie", "decyzja polityczna" - tak rozpoczęcie procesu negocjacji w sprawie przejęcia Zakładów Azotowych w Puławach przez PKN Orlen oceniają eksperci. Przewidują, że II kwartał puławska spółka może ponownie zamknąć stratą.
- Chcemy być stabilni na rynku w tych trudnych czasach. W tych czasach trzeba dokonywać konsolidacji poszczególnych branż. Zrobiliśmy to w sektorze ropy i gazu i możemy stabilizować sytuację na rynku - powiedział Obajtek. Podkreślił, że na stabilizację cen gazu dopłacają 14 mld zł.
Decyzja o podjęciu negocjacji w sprawie ewentualnego przejęcia puławskich zakładów wynika z trudnej sytuacji finansowej - spółka odnotowała w I kwartale tego roku stratę EBITDA na poziomie 401 mln zł. Jej przedstawiciele jako przyczyny sytuacji wskazali "ograniczony popyt na produkty Grupy i związane z tym niższe wolumeny sprzedaży oraz spadające ceny produktów".
Zapytaliśmy ekspertów, czy potencjalne przejęcie Zakładów Azotowych w Puławach przez Orlen może pomóc Grupie Azoty i co w praktyce konsolidacja dałaby energetycznemu gigantowi. Michał Kozak, analityk Trigon DM przekonuje, że byłoby to wykorzystanie tymczasowej słabości bilansowej Azotów, choć podkreśla, że skala transakcji jest mała z punktu widzenia kapitalizacji Orlenu.
- Dla Azotów to jest potencjalnie ratunkowa sprzedaż. Uważam, że negatywnie to wpłynie na Grupę w średnim i dłuższym terminie; w krótkim – dostaną gotówkę, której potrzebują w momencie przekroczenia kowenantów. W odniesieniu do kursów Grupy Azoty czy Puław, które rosną, prawdopodobnie rynek rozgrywa premię wezwaniową na Puławach i Azoty mogą na tym chwilowo skorzystać, jednak Spółka zostanie pozbawiona kluczowego aktywa. Wzrośnie im, moim zdaniem, koszt kapitału, ponieważ głównym aktywem zostanie Polimery Police, cechujące się wyższym ryzkiem. Długofalowo to jest zły pomysł dla Azotów, krótkoterminowo – będą mogli pokazać lepsze wskaźniki w bilansie. Dla Orlenu jest to oportunistyczne - wskazuje Interii Kozak.
Ekspert jest zdania, że lepszym pomysłem od potencjalnej transakcji przejęcia byłoby prowadzenie negocjacji z bankami, aby te zaniechały patrzenia na wskaźnik dług netto/EBITDA przez kolejne kilka kwartałów - do czasu, aż Polimery Police pokażą pozytywne wyniki. Prognozuje ponadto że II kwartał tego roku dla Azotów również zakończy się stratą.
Kamil Kliszcz, analityk BM mBanku podkreśla, że przejęcie puławskich zakładów jest "jedną z opcji na stole" i zgadza się z analitykiem Trigonu, że dla Orlenu nie będzie mieć ona tak dużego znaczenia, jak dla drugiej ze stron negocjacji.
- Z punktu widzenia Orlenu to jest okazja, żeby kupić ciekawe aktywa po atrakcyjnej cenie. Azoty są pod ścianą, więc jeśli chodzi o biznesowe uzasadnienie to Puławy wpisują się w model integracji z Grupą Orlen. Nie jest to może duża skala przy obecnej skali grupy Orlenu i nie zmienia istotnie potencjału. Sytuacja Grupy Azoty jest trudna po słabych wynikach I kwartału i perspektywie również słabych wynikach II kwartału. Trzeba podjąć jakieś kroki, żeby sytuację bilansową poprawić. Jedną z opcji jest sprzedaż aktywów - mówi ekspert. Zwraca jednak uwagę, że sprzedaż "w dołku koniunktury" dla strony kupującej jest okazją do zakupu aktywów po relatywnie niskiej cenie.
Z kolei były wicepremier i minister gospodarki Janusz Steinhoff jest zdania, że ogłoszenie decyzji o planowanych negocjacjach nie jest podyktowane uwarunkowaniami biznesowymi.
- To jest polityczna decyzja. Tutaj nie ma mowy o uwarunkowaniach rynkowych. Nie widzę tutaj jakiegokolwiek uwzględniania sytuacji na rynku - powiedział Interii były polityk.
Steinhoff podkreśla, że problemów z wysokimi cenami nośników energii doświadczyły firmy w całej Europie, jednak w przypadku Grupy Azoty wpływ na sytuację finansową miał, jego zdaniem, sam koncern.
- Orlen dostarcza Azotom gaz po zawyżonych cenach. Nie ma rynku gazu w Polsce, 90 proc. tego rynku przynależy do PGNiG S.A., czyli inaczej mówiąc do Orlenu i dlatego też dla biznesu ceny gazu są zawyżone. Wcześniej zarówno Puławy, jak i inne duże spółki kupowały gaz poza PGNiG. Z tego wynikają główne problemy Azotów w Puławach - przekonuje nasz rozmówca.
Pozostali eksperci na nie zgadzają się z tą narracją.
- To nie jest stosowanie nierynkowych cen gazu przez Orlen, tylko nietrafiona polityka zabezpieczania cen gazu przez Azoty. W 2022 roku przy wzrostach cen gazu Azoty zmieniły podejście, jeśli chodzi o rozliczanie zakupu gazu - płacili nieco wcześniej. Teraz nie radzą sobie ze spadkami cen - realizują straty na zakupach. Dodatkowo przy ograniczeniach produkcji kupują więcej gazu i energii elektrycznej, które przy niższych cenach musieli odsprzedać - uważa Michał Kozak. Z kolei Kamil Kliszcz podkreśla, że Orlen nie ma wpływu na benchmarki europejskie, a Grupa Azoty kupuje gaz po cenach rynkowych.
Steinhoff jest jednak zdania, że ogłoszenie negocjacji między spółkami oznacza powrót do systemu gospodarczego znanego z II połowy XX wieku. - Tam, gdzie nie ma rynku, tam jest zawsze patologia. Jeżeli ktoś myśli, że można ręcznie sterować z pozycji ministra aktywów państwowych całym rynkiem gazu, paliw płynnych itd., a do tego to wszystko zmierza, bo będziemy mieli wszystko w jednych rękach, czyli prezesa Orlenu. To jest jakiś absurd. My od dłuższego czasu wracamy do funkcjonowania gospodarki centralnie planowanej rodem z PRL. Niestety, przewiduję, skończy się tak samo, jak w PRL - podsumował.
Paulina Błaziak