Estoński CIT po nowemu. Eksperci: Zmiany niewiele wniosą
W 2023 roku mają zmienić się przepisy obejmujące tzw. estoński CIT. Jak zaznacza Ministerstwo Finansów, celem modyfikacji jest wyeliminowanie wątpliwości zgłaszanych przez podatników i organy administracji skarbowej. Zdaniem ekspertów, zmiany są niewielkie i nie zwiększą w znaczący sposób zainteresowania tą formą opodatkowania.
Mimo dobrych zmian, polska wersja wciąż nie jest tak atrakcyjna, jak jej pierwowzór. Znawcy tematu wskazują, co konkretnie utrudnia skorzystanie z tego mechanizmu. Sugerują też, co należy zmienić w pierwszej kolejności.
Liberalizacja przepisów może przyczynić się do rozwoju spółek, co pozwoliłoby zniwelować negatywne skutki wzrostu cen i utrzymać miejsca pracy.
Od przyszłego roku mają obowiązywać zmienione przepisy dotyczące tzw. estońskiego CIT-u, czyli ryczałtu od przychodów spółek. Jak podkreśla doradca podatkowy Ewa Flor, zapowiadane zmiany obejmują cztery kwestie. Po pierwsze, odnoszą się do terminu zapłaty ryczałtu przy zaliczkach na poczet dywidend. Po drugie, dotyczą czasu potrzebnego na zawiadomienie organu skarbowego o wejściu w estoński CIT. Po trzecie, wyznaczają sposób określania dochodu z tytułu wydatków niezwiązanych z działalnością gospodarczą. Po czwarte, zmiany mają związek z instytucją korekty wstępnej, czyli z brakiem obowiązku płacenia podatku od różnicy między wynikiem podatkowym a bilansowym.
- Nie są to zmiany, które w istotny sposób zwiększą zainteresowanie ryczałtem od dochodów spółek kapitałowych. W porównaniu z tymi z 2022 roku są relatywnie niewielkie. Mają raczej ułatwić korzystanie z estońskiego CIT-u oraz podjęcie decyzji o wejściu w niego. To modyfikacje kwestii mniej kontrowersyjnych. Na pewno nie jest to odpowiedź na wszystkie bolączki istniejące w tym systemie podatkowym. To tylko niewielki kroczek w dobrą stronę, nie zaś istotny krok czy nawet skok regulacyjny - komentuje Bartosz Rodak, adwokat i doradca podatkowy w Kancelarii Mariański Group.
Jak informuje biuro prasowe Ministerstwa Finansów, uchwalona przez sejm ustawa zawiera w zakresie ryczałtu przede wszystkim zmiany o charakterze doprecyzowującym. Ich celem jest wyeliminowanie zgłaszanych resortowi wątpliwości zarówno przez podatników, jak i organy administracji skarbowej. W ocenie Ministerstwa Finansów, omawiane działanie powinno przyczynić się do wzrostu pewności podatkowej oraz zaufania podatników. W przyszłości może to również pośrednio wpłynąć pozytywnie na liczbę podmiotów zainteresowanych tzw. estońskim CIT-em. Z kolei doradca podatkowy Natalia Stoch-Mika stwierdza, że zmiany są jedynie kosmetyczne. Według eksperta, nie będą one miały w ogóle wpływu na podjęcie decyzji przez podatnika o skorzystaniu z tej formy opodatkowania.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
- Zalet przejścia na estoński CIT jest wiele. Najbardziej zachęcające jest niższe, efektywne opodatkowanie niż w klasycznym podatku CIT. Do tego dochodzi brak bieżącego opodatkowania dochodów. Jest też mniej formalności. Na przeszkodzie wciąż jednak stoją niedopracowane przepisy. Problemem jest również lista wymogów wstępnych. Nie da się ukryć, że katalog obostrzeń stawianych przed przedsiębiorcami jest więc dość obszerny. Pomimo dobrych zmian, polska wersja nadal nie jest tak atrakcyjna, jak jej pierwowzór - podkreśla Ewa Flor.
Zdaniem mec. Rodaka, problemem z estońskim podatkiem, który często stanowi blokadę dla firm, jest niejasność przepisów i brak zaufania wobec organów podatkowych. Według eksperta, niestety, część przedsiębiorstw boi się skorzystać z ryczałtu. Obawiają się bowiem, że organy podatkowe wytypują do kontroli podatników ryczałtowych i wykorzystają niejasne przepisy w celu dokonania opodatkowania.
- Ministerstwo Finansów nie prowadzi prac ukierunkowanych na poszerzenie zakresu podmiotowego tej regulacji. Przepisy o ryczałcie są przez nas analizowane pod kątem konieczności doprecyzowania istniejących regulacji - w odpowiedzi na bieżące zapytania zgłaszane przez podatników oraz organy podatkowe. Estoński CIT jest wysoce innowacyjną formą opodatkowania i jego stosowanie poddawane jest ciągłej ewaluacji - informuje biuro prasowe Ministerstwa Finansów.
Według Bartosza Rodaka, największą barierą w zakresie wejścia w tzw. estoński CIT jest konieczność posiadania struktury właścicielskiej opartej wyłącznie o osoby fizyczne. Udziałowcy lub wspólnicy spółki nie mogą być osobami prawnymi. Ekspert przekonuje, że to wyklucza wiele firm z tej formy opodatkowania. Przed wejściem w opisywany mechanizm często konieczne jest przeprowadzenie restrukturyzacji i np. wykluczenia pewnych podmiotów ze spółek. To może być kosztowne, szczególnie jeśli wspólnik, będący osobą prawną, jest wprowadzony do spółki celem ograniczenia ryzyka gospodarczego i zabezpieczenia majątku prywatnego albo też stanowi wehikuł, przez jaki do firmy wprowadzany jest inwestor zewnętrzny.
- W Estonii ryczałt odniósł sukces, a tam nie ma znaczenia, czy udziałowcami są osoby fizyczne, czy też inne spółki. Inwestująca spółka-wspólnik wspiera rozwój, a to jest przecież nadrzędnym celem rozwiązania estońskiego. Chcąc odnieść sukces, powinniśmy naśladować tamtejsze zasady. Liberalizacja w zakresie obostrzeń jest potrzebna, gdyż niektóre wymogi wydają się niewystarczająco uzasadnione, aby nadal stanowiły ograniczenie - mówi ekspert podatkowy Ewa Flor.
Z kolei według mec. Rodaka, w pierwszej kolejności powinny być zniesione ograniczenia dla firm działających w strukturach holdingowych. Drugą zmianą, która zachęciłaby do ryczałtu, mogłoby być złagodzenie wymogów dla podmiotów powiązanych. Szczególnie jeśli oba rozliczają się w ramach estońskiego CIT-u. Założeniem powinno być dążenie do ograniczenia obowiązków dokumentacyjnych względem nich.
- Rezygnacja z wymogu zatrudnienia pracowników pozwoliłaby większej liczbie firm skorzystać z tej formy opodatkowania. Estoński CIT jest atrakcyjny i korzystny dla podmiotów, które chcą się rozwijać oraz inwestować swoje środki, bez ich bieżącego wypłacania na rzecz wspólników. Z punktu widzenia aktualnego stanu w gospodarce estoński CIT daje możliwość rozwoju inwestycji - podsumowuje doradca podatkowy Natalia Stoch-Mika.
***