Felieton Gwiazdowskiego: Podatek na niezależność

„Jeżeli panujący wymuszają coś przy użyciu przemocy w sposób niewłaściwy, to jest to rabunek taki sam, jak rozbój na drodze” pisał św. Tomasz z Akwinu. Niestety większość podatków nakładana jest dziś w sposób niewłaściwy. Doskonałym przykładem jest podatek od reklam, który mają płacić media. Pisałem już o nim w tym miejscu w ubiegłym tygodniu.

Oczywiście każda władza od początku istnienia każdego państwa stawała przed problemem pozyskania środków na finansowanie swojej działalności. Nawet królewskich nałożnic. Prawo nakładania podatków uważane jest za konstytutywny element definicji państwa. Joseph Shumpeter utrzymuje wręcz, że "wymóg podatkowy jest pierwszą oznaką istnienia nowoczesnego państwa. 

Podatki mają tak wiele wspólnego z państwem, iż określenie "państwo podatkowe" może nawet uchodzić za pleonazm. (...) Państwo, uzbrojone w ustawę podatkową przenikało do gospodarki prywatnej, coraz bardziej ją sobie podporządkowując. Podatki wnoszą ducha kalkulacji do zakątków, do których same jeszcze nie dotarły; w ten sposób stają się czynnikiem kształtującym organizm, który je stworzył".

Reklama

Jednak wyeliminowanie władczej samowoli w nakładaniu dowolnych podatków stało się przyczyną paru rewolucji i kamieniem węgielnym rozwoju nowożytnej gospodarki. Jednakże - jak twierdzą w "Historii kapitalizmu" Rosenberg i Birdzell - aż do dziewiętnastego wieku przypadki przejmowania przez rządzących zasady "nie ma opodatkowania bez zgody opodatkowanych drogą świadomego wyboru", w odróżnieniu od jej wymuszania na nich drogą zbrojnej rewolty, należały do rzadkości. 

Ich zdaniem, wszelkie decyzje polityczne dotyczące gospodarki i opodatkowania ludności miały na celu jedynie dobro rządzących. Jeśli miały pozytywny wpływ na kształt prawa własności i rozwój gospodarczy, "to tylko w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności, a nie przekonania rządzących".

Niestety, jak podsumowała swój raport na temat podatków powołana przez Kongres Stanów Zjednoczonych za czasów Prezydenta Reagana, Narodowa Komisja do Spraw Wzrostu Gospodarczego i Reformy Podatkowej (nie tylko PiS lubi się posługiwać przymiotnikiem "narodowy"), "możliwość opodatkowania z udziałem przedstawicieli narodu również nie była zbyt dobrym pomysłem".

Ustawodawca nieustannie zwiększa zakres opodatkowania z tych samych powodów, dla których William Sutton, potocznie zwany Billy the Kid, napadał na banki: dla pieniędzy. Oczywiście udaje, że robi to w interesie państwa, albo społeczeństwa, a przynajmniej swoich wyborców. Ale robi to w swoim interesie własnym. Żaden podatek nie zostanie nigdy wprowadzony, jak się to nie będzie kalkulowało rządzącym. Ich interes nie musi być wcale ekonomiczny - może być, i zazwyczaj jest, polityczny. 

Nakładając podatki władza kalkuluje jak to zostanie odebrane przez jej klientelę wyborczą. Dlatego udaje, że opodatkowuje bogatszą mniejszość, choć więcej podatków ściąga od biedniejszej większości, ale w taki sposób, żeby ta większość się w tym nie zorientowała.

Co prawda Pan Premier Morawiecki, gdy mówił, że "Ludzie są tacy głupi, że to działa" miał na myśli klientów banku, którego był prezesem, ale z pewnością można te słowa odnieść do podatników. Po drugie, władza  najchętniej opodatkowuje przeciwników władzy. 

Świetnego przykładu dostarcza angielski król Jan bez Ziemi. To jego działania doprowadziły do pierwszej podatkowej rebelii, której efektem był kamień węgielny angielskiej  konstytucji - Wielka Karta Wolności z 1215 roku. Ze średniowiecznej Anglii wywodzą się też "trusty" - czyli wehikuły służące unikaniu opodatkowania, z których skorzystało wielu przeciwników absolutyzmu monarszego. Z powodzeniem są one wykorzystywane do dziś.

Współcześnie władza nadal opodatkowuje tych, którzy niewiele mogą jej zrobić (bo stanowią mniejszość) choć mogą podatków uniknąć albo je zminimalizować, oraz tych, których nie lubi. Padło na media. Nie przez przypadek te, które władzy nie schlebiają za bardzo, tak, jak się władza przyzwyczaiła dzięki mediom posiadanym przez władzę i jakby chciała, żeby schlebiały jej wszystkie media.

Cel fiskalny nowego podatku jest oczywisty. Ale wpływy z niego nie będą mieć zbyt dużego znaczenia dla budżetu państwa. Słychać jednak głosy, że media - jak inni "bogaci" - nie chcą się "sprawiedliwie" dzielić ze społeczeństwem swoimi zyskami. No cóż... "Ludzie są tacy głupi...". I Pan Premier o tym doskonale wie. Sam to przecież powiedział.  Owszem media potrzebują pieniędzy. Tak samo jak wszyscy inni. Potrzebują ich jako gwarancji swojej wolności i niezależności. Od władzy. Wszyscy - nie tylko media - mogą się władzy nie bać, albo przynajmniej bać się mniej, gdy mają dochody ze źródeł niezależnych od władzy. I władza tego nie lubi.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Na koniec jeszcze jeden cytat, bez specjalnej nadziei, że do władzy on dotrze. Cezary Kosikowski pisał, że "pamięć słynnych władców kojarzy się nie tyle z wygranymi przez nich bitwami lub wojnami, co z zapewnieniem dobrobytu państwa i społeczeństwa poprzez reformy gospodarcze i podatkowe".

Robert Gwiazdowski

Autor felietonu wyraża własne opinie.

Czytaj poprzedni Felieton Gwiazdowskiego: Rząd nie powiedział ostatniego słowa, a pieniędzy mu brakuje

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: podatek od reklam
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »