Pierwsza taka sprawa w Polsce? Fiskus nie chciał od niej podatku, więc poszła do sądu
To, kiedy należy zapłacić podatek od darowizn, a kiedy obdarowany jest zwolniony z obowiązku uiszczania tej daniny, było wielokrotnie poruszane nie tylko przez media, lecz również przez fiskusa w drodze indywidualnych interpretacji. Wszystko po to, żeby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji i nie narażać obdarowanych na konsekwencje podatkowe. "Gazeta Wyborcza" opisuje historię kobiety, od której fiskus nie chciał pobrać podatku od darowizny. Ta poszła do sądu, a w prawdopodobnie jedynej takiej sprawie w Polsce zapadł wyrok.
Pod pewnymi warunkami darowizny od osób najbliższych są zwolnione z podatku. Na łamach naszego serwisu przedstawiliśmy wiele interpretacji wydanych przez fiskusa lub wyroków rozstrzygających sprawy z jego udziałem. O tym, kiedy darowizna jest zwolniona z podatku możecie przeczytać tutaj. Dzisiaj przedstawimy historię podatniczki, która wobec tego, że fiskus nie chciał od niej pobrać podatku od darowizny, skierowała sprawę na drogę sądową.
"Takiego sporu między podatniczką a skarbówką jeszcze nie było" - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Dziennik przedstawia historię pani Marii, która przekonuje, że kilka lat temu otrzymała od matki darowiznę w wysokości 340 tys. zł. W tym miejscu należy zauważyć, że pieniądze otrzymane od rodziców są zwolnione z opodatkowania, jeżeli zostaną przelane na konto osoby obdarowanej. Fakt otrzymania darowizny należy zgłosić w ciągu 6 miesięcy do fiskusa.
To właśnie drugiego z wymienionych warunków - jak twierdzi pani Maria - nie udało się jej dotrzymać. Dlatego w 2019 r. udała się do urzędu skarbowego, żeby powiadomić o darowiźnie i zapłacić należny podatek. - Ja przez niedopatrzenie nie zgłosiłam darowizny w ciągu pół roku od jej otrzymania. Przyznaję się do błędu i chcę zapłacić podatek - powiedziała kobieta, której słowa przytacza dziennik.
Urzędnicy, którzy zajęli się zbadaniem sprawy podatniczki, poddali w wątpliwość fakt, że do darowizny w ogóle doszło. Co więcej, matka kobiety zmarła, więc nie można było jej przesłuchać.
Chcąc zapłacić daninę, kobieta wystąpiła przeciwko fiskusowi do sądu. Po przegranej w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Olsztynie, wniosła kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Co stwierdził organ?
Sąd wskazał, że umowa darowizny nie została sporządzona na piśmie, a rzekomy darczyńca zmarł. "Brak jest także dowodu potwierdzającego przekazanie kwoty 340 tys. zł. (...) Niemniej, jeżeli zostają zestawione z ustaleniem, że rzekomy darczyńca nie mógł dysponować kwotą 340 tys. zł, czynią zasadnym stwierdzenie organów, że darowizna w rzeczywistości nie miała miejsca" - stwierdził NSA.
To jednak może nie być koniec sprawy pani Marii. Chcąc wyjaśnić zachowanie podatniczki, olsztyński sąd stwierdził, że być może kobieta obawiała się wszczęcia sprawy o nieujawnione źródła przychodu. Może to stanowić podstawę do nałożenia sankcyjnej stawki podatku oraz do pociągnięcia podatnika do odpowiedzialności karno-skarbowej.