Pielęgniarka Ewa Zielińska przez 16 lat pracowała jako opiekunka osób starszych w Niemczech. O kulisach pracy w tym zawodzie napisała w książce "Wyznania opiekunki". Swoimi doświadczeniami podzieliła się także w rozmowie z serwisem wp.pl.
Została opiekunką osób starszych w Niemczech. Nie miała szczęścia do pierwszej rodziny
O tym, jak wygląda praca opiekunki w Niemczech, Zielińskiej opowiadała koleżanka, która w ten sposób zarabiała na życie. Znajoma podkreślała, że nie wykonuje zabiegów pielęgniarskich, tylko zajmuje się pielęgnacją seniorów oraz pomaga w domu - gotuje, robi pranie. Kobieta chwaliła też rodziny, u których pracowała. Mówiła, że tylko raz miała nieprzyjemną sytuację z jednym seniorem, który chwycił ją za rękę w jednoznaczny sposób. "Odpowiedziała pacjentowi, że nie jest dziewczyną z agencji towarzyskiej, tylko jego opiekunką. Powiadomiła o tym fakcie rodzinę" - relacjonowała rozmówczyni serwisu.
Pani Ewa nie miała na początku takiego szczęścia do pracodawców, jak jej koleżanka. "Pierwsza rodzina, do której wysłała mnie agencja pracy, to bardzo negatywne doświadczenie w moim życiu" - mówiła serwisowi.
Seniorka, którą się opiekowała, nie sprawiała problemów, za to jej córka tak. "Poniżała mnie, głodziła, nie okazywała empatii, nie stać jej było na przyjazne gesty, za to bezpodstawnie oskarżała mnie o najróżniejsze, niejednokrotnie absurdalne rzeczy" - opowiadała Polka. Stres w pracy przypłaciła zdrowiem - pojawiło się nadciśnienie, a potem zaburzenia lękowe.
Polka zgadzała się wykonywać zadania, które nie należały do jej obowiązków
Zielińska wspominała, że w tamtym czasie nie potrafiła dobrze posługiwać się językiem, co utrudniało rozwiązywanie konfliktowych sytuacji z pracodawczynią. Nie potrafiła również stawiać granic, bo obawiała się utraty pracy. Dlatego też zgadzała się m.in. na wykonywanie zadań, które nie należały do jej obowiązków - np. prasowała rzeczy córki swojej podopiecznej.
Pani Ewa informowała o problemach z szefową agencję, z którą współpracowała. Ta zresztą miała zdawać sobie sprawę z konfliktowej natury kobiety, gdyż poprzednie opiekunki też się na nią skarżyły. Agencja reagowała, ale w opinii Zielińskiej Niemka nic sobie z tego nie robiła.
Pani Ewie znaleziono także posadę w innym domu, ale odmówiła, bo bała się, że sobie nie poradzi. Jak tłumaczyła - praca wymagała dużej samodzielności i dobrej znajomości języka. Trafiła do nowego domu, dopiero gdy jej pierwsza podopieczna zmarła. Doszło do tego, gdy Polka przebywała akurat w Polsce.











