Urlop wypoczynkowy w 2024 roku. Czy nadal jest obowiązek wzięcia 14 dni wolnego?
Sezon wakacyjny jest w pełni. Dla wielu z nas oznacza to w końcu upragniony urlop. Przy wykorzystywaniu gwarantowanego Kodeksem pracy urlopu wypoczynkowego jest jedna zasada, o której wielu z nas nie pamięta, a część z nas w ogóle nie chce jej stosować. Sprawdzamy, co na to inspekcja pracy.
Urlop wypoczynkowy przysługuje każdej osobie zatrudnionej na umowie o pracę. To, ile dni urlopu mamy do wykorzystania w ciągu roku, reguluje Kodeks pracy.
Chociaż nie wszyscy o tym pamiętają, prawo pracy reguluje także, w jaki sposób powinniśmy wykorzystywać urlop. Stanowi na przykład, że przynajmniej jedna część naszego urlopu powinna trwać co najmniej dwa tygodnie. Co, jeśli wolimy wykorzystywać urlop częściej, ale krócej? Pytamy o to Główny Inspektorat Pracy.
Urlop wypoczynkowy jest tylko jednym z rodzajów urlopu przysługujących pracownikowi. Poza nim można skorzystać np. z urlopu okolicznościowego, opiekuńczego czy na poszukiwanie pracy. To jednak rodzaje urlopu, które przysługują tylko w określonych sytuacjach życiowych. Tymczasem urlop wypoczynkowy przysługuje każdemu i każdego roku. Nie można się także zrzec prawa do urlopu - co roku powinniśmy wykorzystać przysługujące nam dni wolne.
To, ile dni urlopu mamy do wykorzystania, reguluje Kodeks pracy. Wymiar urlopu zależy od dotychczasowego stażu pracy pracownika. Do stażu wlicza się przy tym także okres edukacji.
Wymiar urlopu wynosi:
- 20 dni na rok kalendarzowy dla pracownika ze stażem pracy poniżej 10 lat,
- 26 dni na rok kalendarzowy dla pracownika ze stażem pracy co najmniej 10 lat.
Co ważne, urlopu udziela się w dni, które są dla danej osobami dniami pracującymi. Jeżeli więc pracujemy od poniedziałku do piątku i mamy wolne w święta, to do naszego urlopu nie wliczają się weekendy i dni ustawowo wolne od pracy.
Nie trzeba całego urlopu wykorzystywać ciągiem. W dzisiejszych warunkach zatrudnienia mogłoby się wręcz okazać, że pracodawca nie wyrazi na to zgody. A trzeba pamiętać, że formalnie to właśnie pracodawca ustala termin urlopu - albo zgodnie z planem urlopów w danej firmie, jeśli taki plan obowiązuje, albo w porozumieniu z pracownikami.
Kodeks pracy wskazuje, że przysługujące nam 20 lub 26 dni możemy sobie podzielić na części. W tym, jakie to będą części, z punktu widzenia prawa mamy dość dużą dowolność. Wiele osób z tego korzysta biorąc krótsze wolne, ale częściej. Z punktu widzenia prawa nie jest jednak całkowicie obojętne, jak długi chcemy mieć urlop. Jest jedna zasada, która wymaga, żeby co najmniej jedna część naszego wypoczynku trwała dwa tygodnie.
Jeśli nie bierzemy 20 lub 26 dni urlopu z rzędu, tylko dzielimy go na części, "co najmniej jedna część wypoczynku powinna trwać nie mniej niż 14 kolejnych dni kalendarzowych" - czytamy w Kodeksie pracy.
Co ważne, nie musi to oznaczać konieczności wzięcia 14 dni urlopu naraz. Do okresu takiego wypoczynku mogą się wliczać soboty, niedziele i święta (o ile zwykle są to dla nas dni niepracujące). Przykładowo - biorąc urlop od 8 do 21 sierpnia (14 dni kalendarzowych), musimy w takim przypadku wziąć 9 dni urlopu. Do tego dojdą dwa weekendy (10-11 oraz 17-18 sierpnia) oraz dzień ustawowo wolny od pracy - 15 sierpnia.
Zasada, że co roku trzeba mieć dwutygodniowe wolne, była prawdopodobnie bardziej zrozumiała w czasach gdy urlop wypoczynkowy był świeżym osiągnięciem lat starań o większe prawa pracownicze. Bez jej zapisania w Kodeksie pracy można było się spodziewać, że niektórzy pracodawcy nie zgadzaliby się na dłuższe wolne, zamiast tego każąc np. brać po jednym dniu w tygodniu. W rezultacie niektórym ciężko byłoby naprawdę odpocząć od codziennego wysiłku.
Ale współcześnie rekordy popularności biją krótkie weekendowe wypady, na które wiele osób stać co najmniej kilka razy w roku. Coraz więcej osób pracuje zdalnie, co dla wielu z nas oznacza lepszy balans między życiem prywatnym a pracą, a niektórym umożliwia "workation" - łączenie pracy zdalnej i wakacyjnych wyjazdów. Do tego niektórzy z nas po prostu nie chcą odrywać się od pracy na tak długi czas. W praktyce są więc osoby, które nie biorą dwutygodniowych urlopów, mimo że formalnie wymaga tego prawo.
Zdaniem inspekcji pracy regulacja o 14-dniowym okresie wypoczynku nadal ma jednak sens. A nieudzielenie takiego urlopu jest naruszeniem przepisów - wynika z komentarza przesłanego Interii. Zapytaliśmy, kto i jakie konsekwencje ponosi, jeśli nie pójdziemy na dłuższy urlop.
"Zgodnie z art. 162 Kodeksu pracy, na wniosek pracownika urlop może być podzielony na części. W takim jednak przypadku co najmniej jedna część wypoczynku powinna trwać nie mniej niż 14 kolejnych dni kalendarzowych" - przypomina Biuro Informacji Głównego Inspektoratu Pracy (GIP) w komentarzu przesłanym Interii.
"Nieudzielenie przez pracodawcę wypoczynku w wyżej wskazanym wymiarze nie stanowi wykroczenia przeciwko prawom pracownika, jest jednak naruszeniem przepisów o urlopach wypoczynkowych" - zaznacza inspekcja pracy. Co w takim wypadku? W razie stwierdzenia takiej sytuacji w czasie kontroli inspektor pracy może skierować do pracodawcy wystąpienie o usunięcie stwierdzonych naruszeń - odpowiada nam GIP.
"Szeroko rozumiany czas pracy (jego wymiar, rozkład, zmianowość, przerwy w pracy, czy też rytm pracy) jest wymieniany jako jedno z uwarunkowań wpływających na zdrowie. Komitet Ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia w klasyfikacji warunków zdrowotnych wymienia czas wolny oraz wypoczynek i rekreację, jako potrzeby, których stopień zaspokojenia ma istotny wpływ na stan zdrowia społeczeństwa" - wskazano nam z kolei w odpowiedzi na pytanie, jaki jest sens obowiązywania tej regulacji we współczesnym systemie prawa.
"Liczne badania empiryczne potwierdzają, że właściwe gospodarowanie czasem pracy, odpowiednia jego długość w skali dnia, tygodnia, roku i całego życia oraz rozmiar czasu wolnego od pracy, w tym przerw w pracy i urlopów wypoczynkowych, mają istotny wpływ na zdrowie i życie osób czynnych zawodowo" - czytamy także w odpowiedzi przesłanej Interii.