Stocznia Wojenna w Gdyni będzie zatrudniać nawet 1200 pracowników
PGZ Stocznia Wojenna w Gdyni, która jeszcze niedawno zatrudniała 560 osób, dziś ma ponad 900 pracowników, a z czasem planuje zwiększyć zatrudnienie do 1200 - pisze portal wnp.pl. Zakład zajmuje się budową i remontami okrętów dla sił zbrojnych, w tym fregat rakietowych, powstających w ramach programu o kryptonimie Miecznik, którego wartość wynosi ok.15 mld złotych. Pierwszy okręt, przyszły ORP Wicher, zostanie zwodowany latem 2026 roku. Druga fregata, Burza, jest na początkowym etapie budowy.
"Jesteśmy jedyną stocznią w kraju, która wykonuje budowy i remonty, jeżeli chodzi o okręty wojenne. Praca jest podzielona na dwie dywizje. Jedna zajmuje się nowymi budowami, a druga modernizacjami i modyfikacjami. (...) To są zupełnie inni specjaliści. Tak samo biuro projektowe - 120 osób pracuje przy Mieczniku, kolejne 30 osób zajmuje się Ratownikiem, a kolejne 25 osób zajmuje się remontami." - tłumaczył prezes Stoczni Wojennej Marcin Ryngwelski, w rozmowie z wnp.pl.
Rośnie zainteresowanie pracą w stoczni. "Będziemy mieli kolejny narybek młodych ludzi"
Ryngwelski, zapytany o średnią wieku pracownika stoczni, przyznał, że jeszcze jakiś czas temu obawiał się, że większość kadry przejdzie na emeryturę, jednak teraz średnia wieku spadła poniżej 50. lat. "Jeszcze niedawno bardzo się bałem, bo miałem wyliczenia, że w najbliższych 15 latach 60 proc. kadry odejdzie na emeryturę. Dzisiaj to się przedłużyło do 22 lat. To oznacza, że mamy dodatkowe siedem lat na szukanie następców" - mówił, dodając, że jako przedstawiciel zarządu "stawia na rozwój młodych".
"Na Akademii Marynarki Wojennej otworzyliśmy kierunek technologiczne wsparcie budowy okrętów. To normalne studia inżynierskie, nasi specjaliści tam uczą. Za 2-3 lata będziemy mieli kolejny narybek młodych ludzi, których sami przygotowujemy i naturalnie kadra w stoczni będzie się wymieniać" - tłumaczył.
Prezes przyznał, że największym wyzwaniem po przejęciu kierownictwa w firmie była zmiana mentalności pracowników. Wiele osób pamiętało wcześniejsze problemy Stoczni Marynarki Wojennej, poprzedniczki PGZ Stoczni Wojennej, i jej upadłość. "Dopiero teraz, jak widzą, że Miecznik żyje i właśnie dochodzi Ratownik, to powoduje zupełnie inne podejście ludzi do pracy. Ludzie chcą, próbują, chętnie chodzą na szkolenia, wierzą w to miejsce pracy jako miejsce docelowe dla siebie, dla swoich rodzin. To jest dla nas najważniejsze" - powiedział Ryngwelski.












