OFE zarobiły dla swoich członków 37 mld zł
Otwarte Fundusze Emerytalne zarobiły w 2012 r. dla swoich członków niemal 37 mld zł - powiedział PAP prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych Wojciech Nagel. W jego opinii, to nie ZUS powinien zająć się wypłatami świadczeń z Funduszy, ale same OFE.
Rozpoczął się zapowiadany przez rząd przegląd OFE. Jakich wyników pan oczekuje?
Wojciech Nagel: - Wynik przeglądu powinien być przede wszystkim obiektywny, oparty na faktach. Z tej perspektywy OFE prezentują się dobrze. W swojej 13-letniej historii tylko dwukrotnie odnotowały ujemne roczne stopy inwestycyjne. Było to w 2008 i w 2011 r. i za każdym razem przyczyną był kryzys finansowy. W 2008 r. wartość jednostek uczestnictwa OFE obniżyła się o 13,9 proc., ale przecena wartości aktywów np. irlandzkich funduszy emerytalnych sięgnęła wtedy aż 35 proc.
- Natomiast rok 2012 był dla OFE bardzo dobry. Średni wzrost wartości jednostki sięgnął 16,2 proc., co jest drugim wynikiem od początku funkcjonowania funduszy. W 2012 r. zarobiły one dla swoich członków prawie 37 mld zł na czysto, czyli po odliczeniu wszelkich opłat i składki przekazanej z FUS.
Funduszom jednak wielokrotnie zarzucano, że kwoty, jakie wypłacają świadczeniobiorcom, są niewielkie, z kolei opłaty wysokie.
- Chciałbym zwrócić uwagę, że pierwsze kobiety uczestniczące w drugim filarze zaczęły przechodzić na emerytury po zaledwie 10 latach gromadzenia składki. Gdyby z takiego okresu wyliczyć emeryturę z FUS, również byłaby niska. Używanie w publicznej dyskusji kwoty 90 zł średniej wypłaty okresowej, jako miernika efektywności lokacyjnej OFE, bez wyjaśnienia skąd się ta kwota wzięła, fałszuje obraz rzeczywistości.
- Podobnie jest z kosztami, czyli opłatami, jakie ponoszą członkowie otwartych funduszy emerytalnych. Jeśli się je odniesie do średniej wielkości aktywów, to w ubiegłym roku wyniosły tylko 0,58 proc. Opinia, że OFE są drogie, jest więc nieprawdą. Są tanie.
Uważa pan, że rząd zdecyduje się na dalsze zmiany w OFE lub nawet ich likwidację?
- Ważne, by ocena OFE była możliwie wszechstronna. Dalsza marginalizacja funduszy pociągnęłaby za sobą konsekwencje, których trzeba być świadomym. Krok taki oznaczałby powiększenie lub przeniesienie całości ryzyka emerytalnego do FUS, co może uczynić system emerytalny niewypłacalnym. Takie zagrożenie rysuje się w świetle prognoz finansowych, które w 2011 i 2012 r. przygotował ZUS w oparciu o wskaźniki makroekonomiczne Ministerstwa Finansów i Eurostatu.
- Również dla rozwoju gospodarczego Polski byłoby to złe rozwiązanie. Gospodarka utraciłaby źródła stabilnego kapitału, jakim są OFE. Pamiętajmy, że w akcjach spółek giełdowych i w obligacjach BGK przeznaczonych na budowę autostrad, fundusze ulokowały do końca 2012 r. ok. 112 mld zł z 269,5 mld zł, jakimi w tym czasie zarządzały. Te środki zostały wykorzystane na rozwój gospodarki, budowę dróg czy inwestycje przedsiębiorstw.
- W dłuższej perspektywie trudno sobie wyobrazić, że gospodarka państwa będzie się rozwijać, gdy społeczeństwo zostanie przygniecione rosnącymi podatkami, przeznaczonymi na finansowanie zobowiązań emerytalnych, powstałych na skutek przeniesienia ich z OFE do FUS. A pamiętajmy, że sytuacja demograficzna się pogarsza i coraz trudniej będzie się z tych zobowiązań wywiązać.
Nadal nie rozwiązana jest kwestia wypłat z OFE, są pomysły, aby dokonywał ich ZUS, a środki zgromadzone w OFE trafiały do zakładu na kilka lat przed przejściem danej osoby na emeryturę. Czy byłoby to dobre rozwiązanie?
- Moim zdaniem dużo korzystniejsze dla przyszłych emerytów jest rozwiązanie rynkowe, które polega na tym, że emeryt otrzymuje comiesięczne świadczenie, ale przez pewien czas reszta jego kapitału nadal jest lokowana w odpowiednio bezpiecznych instrumentach finansowych. Pozwala to, mimo przejścia na emeryturę, nadal powiększać środki, jakie zgromadził. Propozycja wypłat z udziałem OFE uznana zosTała przez KNF za najkorzystniejszą z punktu widzenia finansów publicznych i wysokości kosztów operacyjnych wypłat.
Pojawia się też wiele opinii, że OFE są odpowiedzialne za narastanie długu publicznego. Zgadza się pan z tymi opiniami?
-Rzeczywiście, sporo osób przypisuje otwartym funduszom emerytalnym szczególnie negatywny wpływ na stan długu publicznego. Odwołam się do liczb i faktów. W bieżącym roku FUS trzeba będzie dofinansować kwotą 52,6 mld zł, z tego refundacja składek do OFE wyniesie 11 mld zł, czyli ok. 20 proc. kwoty dofinansowania FUS, a pieniądze te są inwestowane.
- Eksperci Forum Obywatelskiego Rozwoju w 2010 r., czyli jeszcze przed obniżeniem składki do funduszy emerytalnych, obliczyli, że refundacja składki do OFE w latach 2007-2010 zwiększyła przyrost deficytu finansów publicznych w tamtym okresie jedynie o 3,3 proc. Udział transferu składek do OFE w deficycie jest bardzo niski.
- Ponadto obecny koszt obsługi długu wynikającego z przekazywania składek do OFE jest niższy, aniżeli koszt długu rosnącego w FUS. Transfery do OFE państwo finansuje obligacjami skarbowymi, a rentowność 10-letnich obligacji wynosiła w ostatnich pięciu latach 5,8 proc.
Natomiast zobowiązania FUS indeksowane są inflacją powiększoną o realny wzrost funduszu płac, czyli w ciągu ostatnich pięciu lat średnio o 8,7 proc. Finansowanie FUS kosztuje więcej, niż transfery do OFE.
Rozmawiał: Rafał Białkowski
Pobierz darmowy: PIT 2012