Nie zostawiają suchej nitki na Brukseli. "To rozbiór rolnictwa"

Rolnicy nie zostawiają suchej nitki na zmianach we Wspólnej Polityce Rolnej zaproponowanych przez Brukselę. - Jeśli Komisja Europejska chce spowodować wzrost nieprzychylnych Wspólnocie nastrojów na wsi, to udało jej się zrobić właściwy krok - słyszymy od prezesa jednej z branżowych organizacji. Inny działacz mówi wprost: - Czekamy na głos i stanowisko polskiego premiera. Bez adresowania problemów rolników nie da się wygrać wyborów.

 

Komisja Europejska zaprezentowała w połowie lipca propozycje dotyczące nowych ram finansowych UE na lata 2028-2034. Jak zawsze, podział kopert wśród państw członkowskich wzbudził wiele emocji. Dodatkowo nowy unijny budżet przyniósł prawdziwą rewolucję, której wizja rozgrzała do czerwoności organizacje rolnicze w całej Europie. 

Rolnictwo w nowym unijnym budżecie ma dostać mniej pieniędzy

W długoterminowym budżecie UE - opiewającym na blisko 2 bilionów euro - przeznaczono około 300 mld euro na tzw. gwarantowany budżet Wspólnej Polityki Rolnej. To zauważalna redukcja wobec 386,6 mld euro w poprzedniej perspektywie finansowej UE (na lata 2021-2027). Dodatkowo całkowicie zniknęła odrębna pula środków na tzw. Filar II, czyli rozwój obszarów wiejskich (w poprzedniej perspektywie pula ta wyniosła 95,5 mld euro, w tym 8,1 mld euro na odbudowę po pandemii Covid-19 z programu NextGenerationEU). I właśnie to wzbudziło ogromny niepokój wśród rolników.

Reklama

"Komisja Europejska pod przywództwem Ursuli von der Leyen zawiodła rolników i zagraża bezpieczeństwu żywnościowemu całej Wspólnoty" - stwierdziła organizacja Farm Europe (to sieć europejskich rolników i ich partnerów, zajmująca się m.in. analizą polityk rolnych i żywnościowych w UE) w oświadczeniu, które dotarło do redakcji Interia Biznes. 

"KE zaproponowała cięcie budżetu WPR przy jednoczesnym dodaniu nowych obowiązków i wymagań" - uważa organizacja. "Planowane jest wchłonięcie WPR do tzw. Jednolitego Funduszu, co oznacza koniec autonomicznej polityki. Zaproponowano renacjonalizację rolnictwa - każdy kraj członkowski miałby działać na własną rękę, bez wspólnych mechanizmów i zasad, a rolnicy otrzymają tyle, ile zdołają wywalczyć. Cała polityka rolna podporządkowana zostaje celom środowiskowym i społecznym, bez uznania jej podstawowego wymiaru ekonomicznego". 

"Zielony Ład nie może oznaczać zniszczenia rolnictwa. Priorytety klimatyczne nie mogą być realizowane kosztem gospodarstw rodzinnych. Europa potrzebuje rolnictwa - teraz bardziej niż kiedykolwiek" - mówi Luc Vernet, sekretarz generalny Farm Europe, cytowany w komunikacie, w którym znalazł się również apel do Parlamentu Europejskiego i rządów państw członkowskich UE o zatrzymanie "rozbioru Wspólnej Polityki Rolnej"

Diabeł tkwi w szczegółach. W nowym budżecie UE - według propozycji Komisji Europejskiej - środki na rozwój obszarów wiejskich mają być częścią zintegrowanych Planów Partnerstwa, razem z funduszami spójności. Brak wyodrębnionej kwoty na rozwój obszarów wiejskich daje państwom członkowskim elastyczność w zarządzaniu środkami - będą mogły one je kierować tam, gdzie uznają to za najbardziej potrzebne. Z tego właśnie powodu rolnicy obawiają się, że cele związane z rozwojem obszarów wiejskich zostaną zaniedbane czy też zmarginalizowane. 

"To dążenie do osłabienia bezpieczeństwa żywnościowego Europy"

- Pomysł KE, by w nowych ramach finansowych na lata 2028-234 WPR przestała być odrębnym budżetem, to de facto dążenie do osłabienia bezpieczeństwa żywnościowego Europy i kompletnie niezrozumiała polityka. Europejscy decydenci powinni zdawać sobie sprawę, że sektor rolny i produkcja żywności jest jednym z gwarantów bezpieczeństwa kontynentu, obok energetyki i sektora obronnego - mówi Interii Biznes Jacek Zarzecki, wiceprzewodniczący zarządu Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny. 

- Problem polega na tym, że KE z jednej strony otwiera rynek na towary z krajów Mercosur i Ukrainy, i to coraz szerzej, a z drugiej nie jest to zrównoważone odpowiednio silnym budżetem Wspólnej Polityki Rolnej, by zwiększyć konkurencyjność europejskiego rolnictwa. Tego oczekiwaliśmy, ale stało się zupełnie inaczej - zauważa Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. 

- W poprzednich wieloletnich ramach finansowych UE, w budżecie UE, Wspólna Polityka Rolna miała 32-procentowy udział; obecnie mamy spadek do 15 procent. Nie tylko więc nie wzmocniono tej polityki, ale zmniejszono jej udział w unijnym budżecie, a inflacja przecież zrobiła swoje - dodaje. 

- Z punktu widzenia rolników KE stawia na wspierania zmian, inwestycji i praktyk prośrodowiskowych, prospołecznych - kompletnie jednak pomijając trzecią nogę - tę gospodarczą, nogę ekonomicznej odporności - podkreśla prezes PZBM. - Dla rolników to niezrozumiałe, tym bardziej, że wydawało nam się, że KE wsłuchiwała się w nasz głos - był dialog społeczny i sprawozdanie z niego, była opublikowana wizja komisarza Hansena (komisarz ds. rolnictwa UE Christophe Hansen - red.) - ale to, co pokazano 16 lipca, kompletnie zdewastowało nadzieje rolników. Myślę, że większość organizacji rolniczych próbuje teraz otrząsnąć się z szoku i będzie zastanawiać się nad formami odpowiedzi. Jeśli KE chce spowodować wzrost nieprzychylnych Wspólnocie nastrojów na wsi, to udało jej się zrobić właściwy krok. 

Ekspert o zmianach w polityce rolnej UE: Pozytywy i ryzyka

Emocje studzi Jerzy Plewa, ekspert Team Europe Direct, w latach 1997-2004 wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi, a także główny negocjator ds. rolnych w czasie, kiedy Polska wstępowała do Unii Europejskiej. 

- Obraz jest niejednoznaczny. W nowej strukturze Wieloletnich Ram Finansowych UE, w odniesieniu do Wspólnej Polityki Rolnej, należy dostrzec zarówno elementy pozytywne, jak i pewne ryzyka - mówi w rozmowie z Interią Biznes. - Jeśli chodzi o dopłaty bezpośrednie, przewidziano ok. 300 mld euro na najbliższe 7 lat z gwarancją, że nie będą one przeznaczone na nic innego niż te dopłaty właśnie. To suma trochę większa niż w poprzednim unijnym budżecie (291,1 mld euro).  

Jerzy Plewa wskazuje przy tym, że "kwoty na WPR były i są określane w cenach bieżących". - Inflacja z ostatnich lat spowodowała, że wartość realna dopłat jest znacząco niższa - zaznacza.

 

- Pozytywem jest to, że rezerwa kryzysowa - do tej pory wynosząca 450 mln euro rocznie - rośnie dwukrotnie, do 900 mln euro rocznie. To pula, do której sięga się w razie nieprzewidzianych sytuacji i to na pewno daje szansę lepszego przeciwdziałania takim sytuacjom - tym bardziej, że widzimy, z jak dużymi problemami zmagaliśmy się w ostatnich latach, czy to związanymi z klimatem, czy zakłóceniami na rynku, czy wojną w Ukrainie - podkreśla były wiceszef resortu rolnictwa. 

- Trzeba też jednak przyznać, że w nowym unijnym budżecie nie ma odrębnej puli dla tzw. Filara II, czyli na rozwój obszarów wiejskich. Te środki będą, chociaż na tym etapie nie jest określona ich wielkość. Zostaną one zintegrowane w krajowych Planach Partnerstwa ze środkami, które poprzednio były w Funduszu Spójności. Ich wielkość zależeć będzie od skuteczności negocjacji poszczególnych państw członkowskich. Ich rozdysponowanie - od tego, na ile będą potrafiły one zapewnić sobie, by ich oczekiwania i uzasadnione potrzeby zostały odzwierciedlone w krajowym Planie Partnerstwa - tłumaczy Jerzy Plewa. 

- Polska, niestety, negatywnie przyczyniła się do takiego ujęcia - zauważa. - W 2021 r. polski rząd przesunął 30 proc. środków z rozwoju obszarów wiejskich na dopłaty bezpośrednie, niejako sygnalizując, że to te drugie fundusze są ważniejsze, a teraz mamy lament. Tymczasem zapomina się, że to podejście pozwala na uelastycznienie wydatków w ramach tych funduszy, żeby można było je wykorzystywać łatwiej i efektywniej. Owszem, brak określonej kwoty na rozwój obszarów wiejskich może budzić pewne obawy, że stabilność finansowa będzie tutaj zagrożona z powodu decyzji podejmowanych na poziomie poszczególnych państw członkowskich.

Klamka jeszcze nie zapadła. Polskę czekają długie negocjacje

Ale przysłowiowa klamka jeszcze nie zapadła. Projektowany budżet KE to zaledwie punkt wyjścia, a nie ostateczna alokacja środków finansowych. W swoim stanowisku podkreśla to wyraźnie Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.  

"Dyskusja nad kształtem i sposobem finansowania WPR po 2027 r. dopiero się rozpoczyna i na pewno najbliższe miesiące będą intensywnym czasem uzgodnień prowadzonych zarówno na szczeblu UE, jak i wewnątrz kraju" - przekazał resort. 

- To, co mamy na stole, to propozycje KE - teraz czekają nas dwa lata negocjacji w Radzie Europejskiej, Parlamencie Europejskim i w ramach dialogu trójstronnego - potwierdza Jerzy Plewa, którego doświadczenie obejmuje także i ten proces: w 2006 r. został powołany na stanowisko wicedyrektora generalnego w dyrekcji ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich Komisji Europejskiej, by w 2013 r. zostać dyrektorem generalnym (funkcję tę pełnił do 2019 r.). Tym samym brał udział we wszystkich rozmowach dotyczących polityki rolnej wewnątrz Wspólnoty. 

- Pole manewru jeszcze jest. To dopiero otwarcie - KE położyła na stole to, co jej zdaniem powinny przyjąć państwa członkowskie, do których należy ostateczny głos. Będą zatem trwały dyskusje, być może o tym, jak przesunąć środki z jednego miejsca w drugie albo zwiększenia budżetu. To będą wielomiesięczne rozmowy; przy okazji uchwalania poprzedniego unijnego budżetu, ze względu na Covid, przeciągnęły się one do 26 miesięcy. Są to procesy długotrwałe - zgadza się Jerzy Wierzbicki, prezes PZPBM. 

- Wieloletnie Ramy Finansowe muszą być jednomyślnie przyjęte w Radzie (decydują premierzy lub prezydenci 27 państw członkowskich) - wyjaśnia Jerzy Plewa. - Porozumienie, które na końcu zostanie wypracowane i przyjęte, może zawierać pewne modyfikacje obecnych propozycji. Gdyby zaś nie osiągnięto porozumienia, w pierwszym roku nowej wieloletniej perspektywy finansowej UE obowiązywać zaczęłoby miesięczne prowizorium budżetowe w wysokości 1/12 budżetu z ostatniego roku obecnej perspektywy. To kluczowy element, który warto podkreślić mimo obecnie trwającego teatru politycznego.

Jerzy Plewa surowo ocenia zarazem postawę środowisk rolniczych. - Nie dziwi mnie, że liderzy organizacji rolniczych zachowują się w taki sposób - w ostatnich latach przyjęli taką destrukcyjną postawę i sposób "negocjowania", że na wszelkie zmiany reagują negatywnie i odpowiadają straszeniem rolników często nieprawdziwymi informacjami. Negacja i populizm nie prowadzą do rozwiązania problemów, tylko pogarszają sytuację rolników; trzeba się skupić na tym, by osiągać cele - w sprawie WPR były konsultacje społeczne, w których z Polski wzięło udział tylko kilkuset rolników i organizacji na kilkadziesiąt tysięcy z całej UE. Ewidentnie wybrano drogę nagłaśniania problemów po fakcie, manipulując informacjami, zamiast wcześniejszych negocjacji.  

Na małą aktywność rolników z Polski wskazują też dane dotyczące podpisów pod petycją opublikowaną przez COPA COGECA - największą unijną reprezentację organizacji rolniczych i spółdzielczych. Na problem ten wskazało w komunikacie prasowym Polskie Zrzeszenie Producentów Bydła Mięsnego. Jak podała organizacja, do dnia 15 lipca - a więc dnia poprzedzającego ogłoszenie projektu nowego unijnego budżetu przez KE - pod petycją widniały jedynie 282 podpisy polskich rolników, co stanowiło wynik zauważalnie niższy w porównaniu z innymi krajami. Z o wiele mniejszej od Polski Litwy napłynęły 323 podpisy. Najwięcej głosów sprzeciwu pochodziło ze Szwecji (877), Rumunii (831), Niemiec (822), Francji (796) i Hiszpanii (535). Petycja COPA COGECA zawiera m.in. postulat utrzymania dwufilarowej struktury WPR (a więc płatności bezpośrednich i rozwoju obszarów wiejskich). 

Prezes PZBM Jerzy Wierzbicki apelował przed ogłoszeniem planów KE o większą aktywność rolników i podpisywanie petycji. Niecały tydzień po tym, jak Bruksela odkryła karty, podpisów faktycznie przybyło. O ile 15 lipca było ich niewiele ponad 6000, to 22 lipca po południu - już 7397, w tym 425 z Polski, co oznacza wzrost o blisko 150 podpisów tydzień do tygodnia. Tymczasem według najnowszych danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa we wrześniu 2024 r. mieliśmy w Polsce 1 210 913 rolników. 

"Czekamy na głos i stanowisko polskiego premiera"

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przekazało, że przygotowuje "szczegółowy plan konsultacji i spotkań z przedstawicielami organizacji rolniczych oraz podmiotami sektora rolno-spożywczego". Deklaruje też, że wszystkie działania resortu "koncentrować się będą na utrzymaniu i wzmacnianiu bezpieczeństwa żywnościowego oraz poprawie dochodowości rolnictwa w Polsce". Rolnicy czekają jednak na bardziej zdecydowany głos z rządu, mający wyższą rangę niż głos pojedynczego resortu, nawet jeśli to "ich" resort - wynika z wypowiedzi naszych rozmówców z branżowych organizacji. To głos samego Donalda Tuska.

- W tej kwestii zabrał już głos minister rolnictwa i nasze stanowisko jest z nim spójne, ale czekamy na głos i stanowisko polskiego premiera - mówi Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny. - Bez adresowania problemów rolników nie da się wygrać wyborów. My patrzymy na to, co robią politycy nie tylko przez pryzmat kampanii, ale ich całościowych działań. Jesteśmy przeciwni temu, by rolnictwo było położone na ołtarzu ofiarnym wielkiego biznesu w imię umowy z Mercosur. Wiemy, że Ukrainie trzeba pomagać, ale nie kosztem europejskich i polskich rolników. Do tego dochodzą rosnące wymogi ze strony Brukseli - nie jest tajemnicą, że nowy cel ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o 90 proc. do 2040 r. ma się dokonać głównie poprzez rolnictwo. Tych kwestii jest wiele, ale nie widzimy jakiejś diametralnej zmiany w retoryce premiera, poza mówieniem, że rolnictwo jest ważne.   

- Absolutnie czujemy wsparcie ze strony resortu rolnictwa, który cały czas prezentował mocne stanowisko w sprawie - zgadza się Jerzy Wierzbicki z Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. - W czasie polskiej prezydencji w UE z inicjatywy ministra Czesława Siekierskiego zostało podpisane stosowne porozumienie z ministrem rolnictwa Niemiec poparte przez 19 ministrów rolnictwa. Z tej strony widzimy więc wysiłki, ale mamy niedosyt, jeśli chodzi o stanowisko rządu. O ile w sprawie Mercosur rząd zajął stanowisko i jasno zakomunikował, że jest przeciwny umowie w takim kształcie, tutaj tak się nie stało. Rolnicy wsłuchują się teraz w sygnały z rządu i chcą usłyszeć, czy rząd ich wspiera.

Zdaniem Jerzego Plewy konstruktywne negocjacje dotyczące nowego unijnego budżetu mogą ujawnić jego korzyści. 

- To kolejny budżet unijny i kolejny budżet dla WPR, gdzie jeszcze więcej kompetencji zostaje przekazanych państwom członkowskim. To w zasadzie wytrąca populistom argument, że oto UE nam coś zabiera - przecież oddolne decydowanie o tym, na co chcemy wydać środki, które kiedyś były w odrębnej puli na rzecz rozwoju obszarów wiejskich, pokazuje, że więcej zależeć będzie od państw członkowskich, bo "na dole" lepiej widać, jak te środki rozdzielić. Jest w tym sporo logiki. Nie powinniśmy również lekceważyć uproszczeń i elastyczności w nowym budżecie, który przez to lepiej odpowiada na zagrożenia - mówi. 

- Jeśli to wszystko zostanie dobrze rozwiązane na poziomie krajowym, to będzie to krok naprzód. Rzeczywistość się zmienia i KE też próbuje za nią nadążyć. Rolnictwo dotychczas było traktowane jak twierdza; środki na nie były odrębne i nienaruszalne, a teraz w ramach jednego Planu Partnerstwa możemy sami decydować, na co przeznaczymy pieniądze. Pamiętajmy też, że to dopiero pierwszy istotny dokument dotyczący rolnictwa, jeśli chodzi o jego przyszłość. Po nowych Wieloletnich Ramach Finansowych w najbliższym czasie pojawi się propozycja reformy polityki rolnej autorstwa komisarza ds. rolnictwa Christophe’a Hansena, którą kolegialnie przyjmie i przedstawi KE. 

Katarzyna Dybińska  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: WPR | dopłaty dla rolników | budżet UE | Donald Tusk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »