Inwestorzy z rezerwą podchodzą do dolara. Jest nowy król bezpiecznych walut
Frank szwajcarski jest jednym z największych beneficjentów sierpniowego zamieszania na giełdach papierów wartościowych, którego punktem kulminacyjnym była jednodniowa zapaść japońskiego indeksu Nikkei. Waluta Helwetów w relacji do euro jest najmocniejsza w historii, zyskała na wartości także do dolara. Na polskim rynku kurs franka w ciągu zaledwie kilku dni poszedł w górę o około 20 groszy.
- Eksperci UBS Banku zakładają, że frank będzie się systematycznie umacniać do euro i dolara, zwłaszcza, gdy Szwajcarski Bank Narodowy zakończy cykl luzowania polityki pieniężnej, podczas gdy EBC i Fed nadal będą w jego trakcie;
- Analitycy ING spodziewają się, że w trzecim kwartale tego roku kurs euro może ustabilizować się powyżej 1,10 dolara. Bardzo dużo będzie zależeć od przyszłotygodniowych danych o inflacji konsumenckiej w USA;
- Ekonomiści HSBC dla euro przewidują stabilizację kursu w tym i przyszłym roku na poziomie 4,30 zł. Dla dolara prognozują stopniowe przesuwanie się w kierunku 4,10 zł.
Nerwowe reakcje inwestorów na rynkach finansowych nie zaszkodziły złotemu w jego relacjach z dolarem i euro. Od wielu dni za wspólną walutę płaci się około 4,30 zł, a za dolara kilka groszy mniej niż 4 zł. Inaczej wygląda kurs franka szwajcarskiego, który ten miesiąc rozpoczynał od 4,46 zł, by szybko wzrosnąć do poziomu 4,67 zł (najwyższego od lutego), spaść do 4,58 zł i ponownie ruszyć w górę w kierunku 4,63 zł. Frankowicze mogą pocieszać się tylko tym, że ciągle daleko jest do rekordu wszech czasów z września 2022 roku wynoszącego 5,12 zł.
W dniu, w którym tokijski indeks giełdowy spadł o ponad 12 proc., okazało się, że bezpiecznymi przystaniami są dwie waluty - japoński jen i szwajcarski frank. Jenowi od zeszłego tygodnia pomaga decyzja japońskiego banku centralnego o podniesieniu stóp procentowych. W dodatku, wyjątkowo słabe dane z amerykańskiego rynku pracy (w lipcu stopa bezrobocia wzrosła z 4,1 do 4,3 proc.) stały się podstawą spekulacji, że Stanom Zjednoczonym grozi recesja i że w związku z tym Fed powinien jak najszybciej rozpocząć cykl radykalnych obniżek stóp procentowych, a to z kolei zaszkodziło notowaniom dolara.
Frank jest na innej ścieżce polityki monetarnej niż dolar i euro. W tym roku Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) już dwukrotnie obniżył stopy procentowe. Pierwszego cięcia dokonał w marcu (z 1,75 do 1,5 proc.), a kolejnego w połowie czerwca. Wówczas doszło do obniżki z 1,5 do 1,25 proc. Rynki nie wykluczają kolejnych cięć stóp na najbliższym posiedzeniu SNB 26 września (w Szwajcarii decyzje monetarne podejmowane są raz na kwartał).
Podobną prognozę przedstawiają analitycy walutowi UBS Banku. Dodają jednak, że po prawdopodobnej obniżce stóp we wrześniu, SNB zbliży się do końca cyklu luzowania monetarnego, gdyż Szwajcaria już teraz ma najniższą stopę procentową w Europie. W rezultacie eksperci UBS Banku zakładają, że frank będzie się systematycznie umacniać, gdyż po zakończeniu przez SNB "gołębich" działań, luzowanie monetarne będzie kontynuował Europejski Bank Centralny (w czerwcu obniżył stopy o 25 punktów bazowych), a amerykański Fed rozpocznie analogiczne działania.
Waluta Helwetów w ostatnich dniach pobiła historyczny rekord w relacji do euro. Za wspólną walutę płacono mniej niż 0,93 franka, podczas gdy jeszcze w połowie lipca było to prawie 0,98. Frank wyraźnie wzmocnił się także do dolara. Tu w ciągu ostatnich trzech tygodni amerykańska waluta potaniała z 0,90 do około 0,85 franka, czyli wartości najniższej od stycznia tego roku.
Inwestorzy ze sporą rezerwą podchodzą teraz do dolara, którego być może czeka przyspieszony cykl obniżek stóp procentowych. Kurs eurodolara na początku tego tygodnia osiągał 8-miesięczne szczyty powyżej 1,10, gdyż inwestorzy spodziewają się, że amerykańska Rezerwa Federalna wyprzedzi Europejski Bank Centralny pod względem skali oraz tempa tegorocznych obniżek stóp. Pojawiły się nawet prognozy, że w tym roku Fed stopy obetnie od 100 do 150 punktów bazowych, by zapobiegać recesji. Dotychczas rynek spodziewał się co najwyżej trzech obniżek po 25 punktów każda.
Z technicznego punktu widzenia w tej chwili eurodolar broni wsparcia na poziomie 1,09. Eksperci ING spodziewają się, że w trzecim kwartale tego roku kurs euro może ustabilizować się powyżej 1,10 dolara. Bardzo dużo będzie zależeć od przyszłotygodniowych danych o inflacji konsumenckiej w USA. Spodziewany jest jej spadek z 3 do 2,9 proc. Jeśli ta prognoza się sprawdzi, to wzrośnie prawdopodobieństwo w miarę szybkiego poluzowania polityki pieniężnej przez Fed, co powinno osłabić dolara.
Ekonomiści HSBC są zdania, że powodem zaskakującej siły złotego wobec euro i dolara jest przede wszystkim "jastrzębie" nastawienie Narodowego Banku Polskiego oraz zapowiedź jego utrzymania przez długi czas. Panuje przekonanie, że Rada Polityki Pieniężnej ewentualne obniżki stóp procentowych przeprowadzi najwcześniej w połowie 2025 roku. W dodatku, z oficjalnych wypowiedzi prezesa Adama Glapińskiego wynika, że nastąpi to raczej dopiero w 2026 roku.
Analitycy HSBC uważają jednak, że złoty jest zdecydowanie przewartościowany w zestawieniu z jego ekonomicznymi fundamentami, a jego kondycja stoi w sprzeczności z pogarszającymi się warunkami handlowymi. Z drugiej strony, dostrzegają atuty złotego. Oprócz polityki monetarnej NBP, są to: solidny bilans płatniczy i dobre wyniki gospodarcze.
"Dynamika bilansu płatniczego Polski zapewniła złotemu mocne podstawy. Zdrowy bilans handlowy i napływ kapitału przyczyniły się do odporności waluty. Widać też, że pomimo globalnych wyzwań, polska gospodarka wykazała względną stabilność, co pomogło utrzymać zainteresowanie inwestorów złotym" - czytamy w raporcie banku.
Dla euro ekonomiści HSBC zakładają stabilizację kursu w tym i przyszłym roku na poziomie 4,30 zł. Dla dolara prognozują stopniowe przesuwanie się w kierunku 4,10 zł.
Jacek Brzeski