Co z tym frankiem?
Od paru miesięcy szwajcarska waluta wzbudza skrajne emocje, szczególnie wśród kredytobiorców. Frank poszybował prawie pionowo w górę, przekraczając barierę 4 zł, co przyprawiło o palpitację serca sporą część spośród 700 tysięcy kredytobiorców, którzy nieopatrznie kiedyś skusili się na niską ratę kredytu we franku szwajcarskim.
Ale jest też grupa kredytobiorców, która widzi sprawę z innej strony - chce na tym szalonym wzroście kursu nieźle zarobić. Jak? Po prostu uzyskać kredyt we frankach w najbliższym okresie, licząc na przyszły spadek kursu tej waluty wobec złotówki. Czy na takiej spekulacji rzeczywiście zarobimy?
Jako osoba posiadająca kilkunastoletni staż w dziedzinie kredytów walutowych, spróbuję podpowiedzieć, jak w sposób optymalny wybrać walutę kredytu hipotecznego. Przeanalizujmy kilka doktryn, czyli lepszych lub gorszych rad, spotykanych na rynku dotyczących tego zagadnienia.
Hasło to powtarzane jest jak mantra przez wielu fachowców z branży. Narzuca się jednak pytanie - dlaczego mamy tak postępować? Do tej pory nie znalazłem rozwinięcia tej złotej myśli. Co prawda, czasem ktoś z "ekspertów" doda, że jest to wybór bardziej bezpieczny, ale oznacza to jedynie, że osoba ta niewłaściwie użyła w swojej wypowiedzi słowo "bezpieczny".
W jaki bowiem sposób na bezpieczeństwo wyboru kredytu w naszej walucie wpływa fakt, że mamy do zapłaty znacznie wyższą ratę niż np. przy kredycie w euro? Jeśli jest to wybór bezpieczny, to dlaczego kredyty złotówkowe spłacają się trzy razy gorzej od walutowych? Jedyne, co można powiedzieć pozytywnego o kredycie w rodzimej walucie jest to, że jest on bardziej przewidywalny. W ten sam sposób moglibyśmy jednak wykluczyć możliwość lokowania naszych oszczędności w funduszach czy na giełdzie - nie wiadomo bowiem, jak w przyszłości na tym wyjdziemy. A w banku dostajemy swoje, gwarantowane 4 czy 5 proc. rocznie. Na bezpiecznej lokacie.
Jak widać z powyższego, Doktrynę Pierwszą uważam za archaizm. Przeczy to mojemu zadaniu doradzania klientom optymalnej wersji kredytu hipotecznego. Czyli - najtańszej.
Doktryna ta wynika w dużej mierze z naszych doświadczeń. W okresie ostatnich 10 lat, kiedy to złotówka osiągnęła dość duży poziom stabilizacji wobec innych, wyżej notowanych walut (dolar, euro, frank), moglibyśmy zaobserwować, że kursy krajowej waluty w stosunku do innych zmieniały się sinusoidalnie. Jeśli weźmiemy to pod uwagę, można by uznać, że najlepszym momentem na kredyt w danej walucie jest okres, kiedy jej wartość wobec złotego gwałtownie wzrosła. W przyszłości liczymy więc na to, że tendencja się odwróci, czyli kapitał częściowo sam się spłaci. Wtedy warto przejść na kredyt złotówkowy.
Kilka takich "ruchów" w trakcie okresu spłaty kredytu, to nie tylko emocjonująca zabawa, ale przede wszystkim - spory zarobek na każdej zamianie. Pod dodatkowym warunkiem, że kolejnych przewalutowań kredytu będziemy dokonywać we właściwym momencie.
Zarówno jako doradca kredytowy, jak również jako publicysta w tej branży, wielokrotnie zachęcałem do tego typu działania, które nazywałem optymalizacją kredytową. Doktryna Druga mogłaby sugerować, że na dzień dzisiejszy warto udać się do banku po kredyt w szwajcarskiej walucie. Nie polecam jednak tego rozwiązania. Jest bowiem jeszcze Doktryna Trzecia, którą można by uznać za najwyższy stopień wtajemniczenia w omawianej dziedzinie.
Należy w tym miejscu zdefiniować, co mam na myśli w określeniu "mocna waluta"?
Za "mocną walutą" musi stać mocna gospodarka. Z moich wieloletnich obserwacji na rynku kredytów walutowych wynika, że siła danej waluty (i jej kurs wobec złotego) jest ściśle związana z siłą gospodarki kraju, z którego waluta to pochodzi. Zatem, przed wyborem odpowiedniego wariantu kredytowania winniśmy zadać sobie pytanie, jak w przyszłości będzie kształtować się kurs danej waluty wobec złotego? Nie trzeba być wielkim ekspertem w dziedzinie ekonomii, aby prognozować, że w przyszłości to właśnie Szwajcaria może być tzw. "Zieloną Wyspą" w Europie. Czyli może być to jeden z bardzo niewielu krajów, który nie zostanie dotknięty w znaczący sposób recesją. Dlaczego tak uważam? Otóż Szwajcaria to mały, bardzo dobrze zorganizowany kraj, gdzie na dodatek nie widać w ekonomii znaczącego wpływu polityki. Dowód? Czy są państwo w stanie wymienić choćby jednego polityka rodem ze Szwajcarii?
Z drugiej strony dość łatwo jest obecnie zaobserwować, jak zgubny wpływ ma tzw. Wielka Polityka na ekonomię. Można by wysnuć pewną prawidłowość w tej kwestii:
Co ma Wielka Polityka do gospodarki? Po prostu ją rozkłada. Wielka Polityka to przede wszystkim wielkie koszty i brak możliwości ich redukcji. Zmniejszyć deficyt budżetowy można bowiem jedynie poprzez radykalne reformy, które uderzają w interesy wybranych grup społecznych. Działania takie skazują ugrupowanie rządzące na porażkę wyborczą, a danego polityka - na polityczny niebyt (przypomnijmy hasło z naszego podwórka: "Balcerowicz musi odejść"). Widać to przede wszystkim na przykładzie USA czy też Unii Europejskiej, a szczególnie w krajach Eurolandu.
Z przykrością i z dużymi obawami obserwuję także elementy Wielkiej Polityki w naszym kraju. Daje się bowiem zaobserwować, że rodzimi politycy coraz częściej podchodzą do ekonomii pod kątem zaskarbienia sobie większej ilości głosów, bagatelizując przy tym tzw. interes społeczny. Odnosi się wrażenie, że pi-ar danego polityka i ugrupowania sprawującego władzę jest znacznie ważniejszy od faktycznych osiągnięć w zakresie podjętych zobowiązań, czyli pracy "dla dobra kraju" - strasznie to dziś brzmi naiwnie, ale przecież takie deklaracje płyną z ust polityków z całego świata.
Dlatego też, na pytanie, czy warto brać dziś kredyt we frankach odpowiadam: zdecydowanie NIE!
Można się, co prawda spodziewać, że w najbliższym okresie frank lekko spadnie i kurs tej waluty wobec złotego ustabilizuje się na poziomie 3,60-3,80. Jednak w kolejnych latach tendencja osłabiania się złotówki wobec szwajcarskiej waluty jest niemal pewna. Rosnąć więc będą nie tylko raty kredyty, ale także kwota zadłużenia.
Dla osób zamierzających jednak na kredycie hipotecznym nieco przyoszczędzić, szansą na niższe raty może być ... sytuacja gospodarcza krajów Eurolandu. Wielka Europejska Polityka już powaliła na kolana tego kolosa na glinianych nóżkach. Według opinii większości ekspertów z dziedziny ekonomii jest to łagodny początek tego, co przed nami...
W tej sytuacji, kredyt w euro uważam optymalne i bardzo bezpieczne rozwiązanie.
Krzysztof Oppenheim